sobota, 20 października 2012

16. "Weź ją sprzed mych zacnych paczałek!"


Założyła torbę na ramię i wybiegła z dormitorium za roześmianą Dorcas. Westchnęła głęboko  i zagarnęła kosmyk włosów za ucho. To prawda, zazdrościła jej. Ale właściwie czego? Szczęśliwego związku. To było pewne. Chociaż zewnętrznie wydawała się być silną osobą twardo stąpającą po ziemi, to jednak pod spodem kryła się ta wrażliwa, pragnąca miłości Lily Evans. Wszystkie związki jakie przeżyła kończyły się ciężkim zawodem. A może ona reagował zbyt agresywnie i gwałtownie. I gdyby tak bardzo się nie bała..  Odrzuciła od siebie nieprzyjemne myśli i zbiegła po schodach dołączając do dziewczyn.
-Dorcas Black.. -  Meadowes z zastanowienia wsłuchiwała się w brzmienie swojego przyszłego nazwiska.
-W sumie to fajnie brzmi.- Marlena zachichotała i szturchnęła ją łokciem. –Prawda Lily?- Rudowłosa odwróciła się w jej stronę uśmiechając się blado.
-Tak. Pasujecie do siebie. Dwie osoby niestałe w uczuciach. On, szkolny Casanova mający na celu zaliczenie wszystkich dziewczyn w Hogwarcie, i ona, bawiąca się uczuciami mężczyzn i zmieniająca ich jak rękawiczki. Po prostu jak dwie krople wody.- Wybuchnęły śmiechem i przeszły przez dziurę w portrecie.
-Ruda, ty to zawsze wiesz co powiedzieć.- Dorcas potargała jej żartobliwie włosy i zacisnęła palce na pasku torby.
-Oj tam, ktoś musi myśleć. – rzuciła szczerząc zęby.
-Coś sugerujesz?- Marlena uniosła znacząco brew.
-Nie, nic. Pamiętacie o balu mikołajkowym? – spytała z ciekawością.
-No ba, że tak, jak można nie pamiętać.- Czarnowłosa uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółek.
-Wy przynajmniej macie z kim iść- burknęła Lily opuszczając głowę.
-Remus też niezbyt się kwapi. Nie zauważyłam, żeby specjalnie za tym przepadał.- McKinnon pokręciła znacząco głową.
-Ale na pewno pójdzie.- na twarzy rudowłosej pojawił się grymas.
-W sumie możesz iść z Potterem. – zasugerowała Dorcas po chwili namysłu.
- I znowu całować się z nim w jakimś zakamarku, a potem udawać, że nic się nie stało. Tak to jest zdecydowanie to czego potrzebuję.- Spojrzały na nią ze zdziwieniem.
-Nigdy nic takiego nie mówiłaś-
-Świetnie, wygadałam się.- mruknęła z dezaprobatą.
-Wy to się macie. Ja ci mówię, kiedyś będziecie razem. W końcu raz się udało.- Marlena zachichotała wymieniając spojrzenia z Dorcas.
-Sranie w banie. Odpuszczam sobie na razie. Żadnych chłopaków. Musze ochłonąć.- wypaliła szorstko.
-Rób co chcesz, my i tak swoje wiemy. Poza tym nie zawiedź mnie, mam zakład z Blackiem.- Lily spiorunowała wzrokiem Meadowes.
-Że co? – spytała oburzona.
-No.. założyłam się z nim, ze wrócisz do Pottera- Ruda zmrużyła oczy.
-Wiedziałam , że masz głupie pomysły, ale nie myślałam, ze jest z tobą aż tak źle. -  Marlena zachichotała przyglądając się sprzeczce przyjaciółek.
-No wiesz co? – Dorcas udała obrażoną i odwróciła się na pięcie.
-Niedługo wstąpisz do gangu Huncwotów. -Czarnowłosa nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
-Evans, ty to masz wyobraźnię-  rzuciła  trzymając się za brzucho.
-A mówią, ze Dorcas Meadowes, jest grzeczną, poukładaną uczennicą. – odgryzła się.
-Nie udowodniono tego naukowo.
-Racja, tak ciężkich przypadków idiotyzmu szkoda badać.- Lily zachichotała i pokazała język przyjaciółce.
-Odezwała się, ta normalna. Klasowy kujonek.- emocje powoli rosły.
-Wypraszam sobie. Phi! Marli, weź ją sprzed mych zacnych paczałek- zwróciła się w stronę McKinnon unosząc głowę w geście wyższości.
-Fakt, nie można narażać królewskich paczadeł na zniesławienie, szczególnie przez widok  tej oto niewiasty z piekła rodem.- Wszystkie trzy wybuchnęły śmiechem. Uczniowie spoglądali na nich z rozbawieniem szepcząc miedzy sobą.
-Lepiej stąd spadajmy, bo uznają nas za nienormalne i zaprowadzą do skrzydła.-
- Przynajmniej lekcje by przepadły. Niestety czekają nas dwie godziny transmutacji. Co za los.- Dorcas wzniosła ręce do góry i błagalnym wzrokiem spojrzała w sufit.
-Tej to już naprawdę mózg zlasowało.- Lily kręciła głową z niedowierzeniem i pociągnęła czarnowłosą za rękę.
-Nie rób nam obciachu.- warknęła jej do ucha. Chichotały się cały czas, dopóki nie dotarły pod określoną salę. Ustały w  kącie i będąc pod czujnym okiem McGonagall starały się nie zwracać zbytnio na siebie uwagi, co im niestety niezbyt wychodziło. W końcu to było ciężkie do wykonania, jeśli miało się za przyjaciół Huncwotów. Niestety sielanka skończyła się równo z dzwonkiem. Wparowali do klasy i zajęli miejsca na końcu sali. Nikt z wyjątkiem Petera nie chciał się narażać profesorce, głównie ze względu na możliwość dostania szlabanu.
- Dzisiaj będziemy zamieniać te oto żaby, w takie kielichy – pokazała klasie szklane naczynie. Po pomieszczeniu przeszedł cichy jęk uczniów. – Instrukcje macie na stronę dwieście trzydziestej drugiej. Do roboty!- powiedziała szorstko siadając za biurkiem. Spiorunowała wzrokiem nastolatków i wyciągnęła z szuflady podręcznik od transmutacji.
Lily spojrzała na Dorcas, która rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się w płaza. Uśmiechnęła się z rozbawieniem i odwróciła w stronę ławki. Spojrzała na żabę i wyciągnęła różdżkę. To nie mogło być takie trudne. Przynajmniej nie dla niej. Wymruczała zaklęcie, a przed nią pojawił się puchar. Z zadowoleniem wyprostowała się na krześle i obserwowała poczynania przyjaciół. Marlenie prawie się udało. Nie licząc tego, ze jej naczynie było zielone i obślizgłe .
Potterowi i Blackowi nawet nieźle szło. Chociaż z kolei ich kielichy nie miały nóżek, albo posiadały jakieś inne ubytki. Remus oczywiście jak zwykle perfekcyjnie wykonał zadanie. Siedział dumnie i wpatrywał się w McKinnon. Lily Zachichotała i skierował wzrok na McGonagall, która aktualnie oceniała pracę Puchonów. Gdy podeszła do Dorcas z dezaprobatą pokręciła głową.
- Meadowes, jeśli nie poprawisz swoich wyników to będę musiała wstawić ci O (okropny). – warknęła widząc zniekształconą żabę. – A ty, Pettigrew zbliżasz się do T (Troll ). Tak niskiego poziomu jeszcze nie widziałam- wysyczała do Petera zaciskając usta w cienka kreskę.
~`~
-Wredna małpa. – Dorcas z wściekłością trzasnęła drzwiami klasy.- Zawsze musi się nade mną znęcać. Chwila nieuwagi i od razu…- zacisnęła pięści i wzniosła oczy do góry.
-Czego się spodziewałaś po McGonagall?- spytała Lily z rozbawieniem widząc minę przyjaciółki.
-Chyba powinna znaleźć sobie faceta, bo nie wytrzymam z nią tego półrocza. – odparła rozgniewana kierując się w stronę lochów.
-Nie łudźcie  się. Jesteśmy na nią skazane.- Marlena wyszczerzyła szeroko zęby i poklepała dziewczyny po plecach.
-dzięki za słowa otuchy- mruknęła Evans siadając pod ścianą.
~`~
Eliksiry jak zwykle minęły szybko, na przyrządzaniu mikstur. Bądź co bądź, dla Lily, była to jedna z najciekawszych lekcji. Obrona przed ciemnymi mocami nie płynęła już tak pięknie. Profesor jak zwykle przynudzał o centaurach. Z ulgą weszła do wielkiej Sali w celu spożycia lunchu.
-Ufff… po wszystkim. Fajnie z ich strony, że odwołali wróżbiarstwo.- Dorcas uśmiechnęła się szeroko i usiadła przy stole razem z przyjaciółkami.
-I to jak. Nareszcie się wyśpię- westchnęła Marlena nakładając sobie sporą  porcję kurczaka. Do pomieszczenia wleciała chmara sów. Jedna z nich wylądowała centralnie przed młodą Evansówna trzymając spory pakunek  z liścikiem. Spojrzała ze zdziwieniem na puchacza.
-Ciekawe co to.. – mruknęła do siebie odwiązując paczkę. Rozwinęła kartkę i przeczytała treść.
-na to wygląda, że to jest mój prezent Mikołajkowy. Rodzice piszą, że nie mieli już siły trzymać go w domu. Boje się co to jest- niepewnie wzięła go do ręki. W środku coś się poruszało.
-Nie przesadzaj, chyba nie przysłali ci nic groźnego dla twojego życia.- Meadowes z ciekawością zajrzała w głąb pudełka.
-KOT!!- pisnęła wyciągając zwierzaka.  Lily wytrzeszczyła oczy i wpatrywała się w niego z dziwną miną.  Kociak był cały czarny nie licząc białej kreski na nosie.
-Jaki śliczny!- westchnęła Marlena pochylając się nad nim.
-ee… nie spodziewałam się.- wybąkała rudowłosa.
– tylko teraz jak go nazwać!- Dorcas spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- A ma może najpierw odgadniemy płeć?- spytała z pół uśmiechem.
-To jest samiec- odezwał się Black wyrywając jej zwierzaka.
-Ej no, tak nie można!- warknęła do łapy.
-Poza tym skąd wiesz?- spiorunowała go wzrokiem.
-Jestem jasnowidzem, a ty chyba nie masz pojęcia o sposobach rozmnażania …- Huncwoci zachichotali. Syriusz oddał pupila właścicielce i zabrał się do konsumowania kotleta.
-wolałam się upewnić- wysyczała przyciskając burasa do piersi.  Zlustrowała go wzrokiem. Patrzył na nią zielonymi ślepiami ze stoickim spokojem.
-Chyba wiem jak go nazwę. – powiedziała z błyskiem w oku.
-Jak?- Dorcas zachichotała i odsunęła od siebie rękę Blacka.
-Einstein- wypaliła szczerząc zęby
-Trochę dziwnie. Skąd to wytrzasnęłaś?- James  z zastanowieniem zmarszczył brwi.
-Taki mugolski naukowiec.- stwierdziła z satysfakcją.
-Aaa… trzeba było tak od razu. -  wybuchnął śmiechem i szturchnął Remusa łokciem.
-Chodźcie dziewczyny, spadamy od tych idiotów.- zachichotały i wyszły z Sali.
~`~
-Jaki on jest śliczny!!- Dorcas rozczulała się nad kociakiem wpatrując się w niego maślanymi oczami.
-I te jego paczadła.- dorzuciła Marlena, powodując salwę śmiechu.
-Co ty paczysz? Dobrze paczę-  Lily pogłaskała zwierzaka po główce i posadziła na łóżku. Dziewczyny rzuciły się na niego i nie odstępowały nawet na krok.
-Jakby nie widziały kota!- rzuciła Rudowłosa kręcąc głową.
-Nie pacz tak na nas tymi swoimi paczałkami z Bożej łaski- zażartowała McKinnon pokazując jej język.
-Ja ci zaraz dam z Bożej łaski, ciemna masą. – Trzepnęła ją po głowie.
-Chodźcie na dół do Huncwotów.- zasugerowała Dorcas.
-w sumie czemu nie.- Marlena wzruszyła rękami.
-Lepiej nie zostawiać ich samych dłużej niż na pół godziny.-  Chichocząc zbiegły na dół, nie zapominając o Einsteinie.
- Usiadły koło chłopaków szczerząc zęby.- spojrzeli na nie podejrzliwie.
-Tak bezinteresownie? – spytał James czochrając włosy.
-Trzeba się integrować- Lily drapała Einiego za uchem.
-Tak. Integracja kluczem do sukcesu.!-  Marli żartobliwie popchnęła Evans, jednak skończyło się to przewróceniem fotela. Buras z prychnięciem wyrwał się opiekunce i wskoczył na kolana Pottera. Wszyscy wybuchli gromkim śmiechem.
- McKinnon liczę do pięciu!!- warknęła rudowłosa patrząc na nich z dołu. Szatynka szybko zreflektowała się i nie przestając rechotać sprowadziła przyjaciółkę do normalnej pozycji.
-Masz szczęście, że cię nie zabiłam- wysyczała poprawiając włosy.
-Potter, oddawaj mi kota- rzuciła wyciągając dłoń w stronę okularnika. Uśmiechnął się po Huncwocku, ale nie zrobił nic by spełnić prośbę dziewczyny.
-Poproś ładnie- powiedział spokojnie. Wyraźnie się z nią droczył.
-Ani mi się śni- wypaliła z zacięta miną. Nadal wpatrywał się w nią orzechowymi oczami.
-Nie to nie sama sobie go wezmę. Kici kici..- zwróciła się do zwierzaka, jednak ten ani drgnął. Siedział sobie spokojnie liżąc łapkę. Wstała z rezygnacją i podeszła do chłopaka próbując wyrwać mu kociaka, jednak go nie puszczał.
-Nie tak prędko! Najpierw buzi- szepnął jej do ucha. Wywróciła oczami.
-Śnisz Potter- warknęła zakładając ręce na piersi.
-Trudno. Chętnie go przygarnę- westchnął głaszcząc Einiego po błyszczącej sierści.
-Oj no dobra…- cmoknęła go w policzek.
-Tylko tyle?- spytał zawiedziony. –Liczę na coś więcej- dorzucił zapalczywie. Nachyliła się nad nim.
-Sugeruję wymianę. Dzisiaj o jedenastej w pokoju wspólnym.- powiedziała konspiracyjnym szeptem. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech….
-Zgoda-

15. "Niespodziewany tok wydarzeń"


Otworzyła oczy i leniwie podniosła się na łokciach. Zamrugała powiekami i rozejrzała się po pomieszczeniu. Spostrzegła, że nadal jest w ciuchach. Przypomniała sobie wydarzenia z poprzedniego dnia i westchnęła głęboko. Wywlekła się z łóżka i wolnym krokiem weszła do łazienki.
 –Dorcas?- Spojrzała na przyjaciółkę. Co jak co, ale ona? Stanowczo lubiła sobie pospać. Lily uniosła znacząco brew i założyła ręce na piersiach.
 –No tak- burknęła czesząc włosy.
 – Skąd ta odmiana?- spytała przyglądając się jej uważnie
 – Tak jakoś, nie mogłam spać- wypaliła czarnowłosa.
 –Ta, jasne. Gadaj prawdę- stała z zaciętą miną i przyglądała się dziewczynie.
 –Idę na spotkanie- wybąkała malując rzęsy.
– Z Blackiem?-  Dorcas zachichotała. –Tak z Blackiem. -  Lily wywróciła oczami.
- Chyba nie myślisz…- powiedziała z niedowierzeniem.
– Oj tam, jesteśmy już parą od jakiegoś czasu. - Policzyła na palcach miesiące.
 -  dokładnie dziewięćdziesiąt cztery dni i osiem godzin.- rzuciła spokojnie szczerząc zęby.
 – Aleś ty dokładna- pokręciła głową i zabrała się do zmywania rozmazanego makijażu.
- Ma się ten talent. Poza tym to on chciał się ze mną spotkać. Powiedział, że to ważne. - żartobliwie zmarszczyła nos i pomalowała usta błyszczykiem.
–Jak wyglądam?- spytała rudowłosą przeglądając się w lusterku. Lily przyjrzała się jej dokładnie i pokiwała głową z uznaniem.
 – Jak zawsze bosko- odparła z uśmiechem.
– A ty jak się czujesz? – Dorcas spojrzała na przyjaciółkę z troską.
- Źle. Mam pecha do chłopaków. To mnie trochę dobija – westchnęła.
– Tu muszę ci przyznać rację. – Trafiasz na samych debili.- Lily uśmiechnęła się mimowolnie. – Może Potter nie był aż takim debilem- zamyśliła się przygryzła wargę.
-Evan, Evans… Ty i te twoje miłości- Meadowes pokręciła znacząco głową.
-Nic nie mów. Mam dość tych diabelnych sideł. – burknęła z dezaprobatą siadając na wannie.
-Ciekawie to ujęłaś.- Czarnowłosa zachichotała i wyszła z łazienki. – A teraz przykro mi, ale musze już spadać. Mój Romeo na mnie czeka.- Lily wy buchnęła śmiechem i dała jej kopa -A to za co?- spytała urażona masując się po pośladku.
-Na szczęście Julio. – rzuciła – I nie daj mu czekać!- wybuchnęły niepochamowanym śmiechem.
-Ja chcę spać! – Marlena przewróciła się na łóżku i rzuciła w nie poduszką.
-Ej no, bez przemocy.!- wypaliła Ruda.
-To zamknijcie mordy , jeśli wam życie miłe- warknęła naciągając kołdrę na głowę. Dziewczyny zachichotały i cichaczem wymknęły się z dormitorium. Black czekał już na dole z tajemniczym uśmieszkiem.
-Witaj moja królewno. Evans, fajna piżamka ! – powiedział szczerząc zęby i łapiąc Dorcas za przegub dłoni. Oczy Lily zrobiły się wielkie jak monety. No tak, zapomniała się przebrać. Przejechała ręką po twarzy i wywróciła oczami.
-Miło, że zauważyłeś. Obeszłoby się bez twojego komentarza.- warknęła złośliwie zakładając ręce na piersiach.
-Ktoś tu jest w złym humorze.-  Meadowes szturchnęła go łokciem i wskazała  na portret Grubej Damy.
-Zdaje się, że chciałeś mnie gdzieś zaprowadzić – wysyczała.
-A, tak. Zobaczysz, będziesz zadowolona – Zachichotał i poprowadził ją w stronę wyjścia. Nie zdążyli opuścić pokoju a do pomieszczenia wpadł zdyszany Potter. Lily uniosła brew i powstrzymała się od śmiechu. Wyglądał dość zabawnie, chociaż, równie kusząco. Miał na sobie granatowe bokserki  i krzywo zapiętą koszulę. To wszystko dopełniały jeszcze bardziej niż zwykle rozczochrane włosy. Uśmiechnęła się mimowolnie.
-O, Lily!- wysapał z błyskiem w oku.
-O, jakiś ty spostrzegawczy. – żartobliwie pokazała mu język i usiadła na fotelu. Zaśmiał się perliście i zajął miejsce koło niej.
-Ślicznie dziś wyglądasz.- powiedział z chytrym uśmieszkiem. Przypomniała sobie, ze jest w samej piżamie, i zakryła się  rękami.
-Mnie nie musisz się wstydzić – mruknął przybliżając się do niej.
- Właściwie to po co tak się śpieszyłeś?- momentalnie cofnął się i zerwał z kanapy.
-O Cholera Syriusz!- wypalił łapiąc się za głowę.
-Dokończymy później! – wrzasnął wybiegając z wieży. Evans ze zdziwieniem odprowadziła go wzrokiem. Wzruszyła ramionami i wróciła do dormitorium.
~`~
-Właściwie to gdzie idziemy?- Dorcas spojrzała pytająco na chłopaka.
-Zaraz się dowiesz.- Złapał ją za rękę i uśmiechnął się tajemniczo.
-Black, nie igraj ze mną- Meadowes powoli zaczynała się irytować. – jeżeli to kolejny z twoich chorych pomysłów to ja się wycofuję.- mruknęła z dezaprobatą.
-Nic z tych rzeczy. Zobaczysz, że będziesz zadowolona. Przynajmniej tak mi się wydaję.- podrapał się po głowie.
-Zaczynam się obawiać.- westchnęła. I zacisnęła palce na jego dłoni.
-Ze mną nie zginiesz. – pocieszył ja i przytulił do siebie. W tych ramionach czuła się taka bezpieczna…
-Jesteśmy na miejscu – stanęli przed wysokimi dębowymi drzwiami. Otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Dorcas oniemiała z zachwytu. Było to pomieszczenie o wysokim kolistym sklepieniu. Ściany były szklane a na zewnątrz, mimo, ze nie było jeszcze śniegu, panowała zima. Drzewka obsypane białym puchem nadawały urok temu miejscu. Naprzeciwko pary stał kominek, na którym paliły się czerwone aromatyczne świece. Na środku leżał ogromny, puchaty dywan, na którym znajdował się szklany stolik, a wokół niego aksamitne poduszki. Spojrzała z czułością na Syriusza i pocałowała go delikatnie. Do pomieszczenia wpadł zziajany Potter.
-Łapa..- wysapał wyciągając w jego stronę szkarłatne pudełeczko. Syriusz przejechał ręką po twarzy i wziął je od niego.
-Mogłem się spodziewać. – mruknął z dezaprobatą spoglądając przepraszająco na dziewczynę. Uniosła znacząco brew.
-O co tu właściwie chodzi? i Co tu robi Rogacz?- spytała ze zdziwieniem.
-Ja już się zmywam.- James zniknął zamykając za sobą drzwi. Dorcas przyglądała się uważnie chłopakowi.
-Dorcas Meadowes.- powiedział z powaga klękając na kolana.
-Wyjdziesz za mnie?- otworzył pudełeczko a w jego wnętrzu kazał się pierścionek.
-Syriusz…- po jej policzkach popłynęły łzy.
-Ja mam dopiero siedemnaście lat- szepnęła.
-Niedługo skończymy szkołę i nasze drogi się rozejdą. Nie chcę cię stracić. Kocham cię. – Uśmiechnęła się do niego z miłością.
-Tak, Syriuszy Blacku.- rzuciła się mu na szyję prawie zwalając go z nóg. Podniósł ją wysoko i obrócił wokół siebie. Wtulił się w jej kruczoczarne włosy, czując ciepło bijące od jej drobnego ciała. Odsunął ja od siebie i założył jej na palec złoty pierścionek z  diamentowym oczkiem w kształcie serca. Przyjrzała się mu uważnie. Była naprawdę szczęśliwa. Wtopiła się w jego słodkie usta, czując wreszcie, ze jest taka osoba która ją naprawdę kocha.
-To jest najpiękniejszy dzień w moim życiu.- westchnęła i usiadła na poduszkach ciągnąc go za sobą.
-Uwierz mi, mój też.- uśmiechnął się szelmowsko i objął ją ramieniem.
-Musze podziękować Rogasiowi. – Obydwoje zachichotali. Zajrzała głęboko w jego czarne oczy.
-Mogłabym tak siedzieć godzinami.- szepnęła rozglądając się po pokoju.
-Nie ty jedna.- mruknął poprawiając krawat.
-Niestety chyba musimy już wracać.- skrzywiła się i podniosła z podłogi. - Lily nie uwierzy-
-Myślisz, ze będzie zazdrosna?- wybuchli śmiechem.
-Nasza Ruda? No nie wiem nie wiem …- dała mu kuksańca w żebra i pociągnęła w stronę wyjścia.
~`~
-Mogłaby się pospieszyć trochę, jeśli planuje zdążyć na śniadanie.- Marlena leniwie konsumowała tosty. Lily spojrzała na nią znad talerza.
-Nie samą miłością żyje człowiek.- James zachichotał i spojrzał na rudowłosą z Huncwockim uśmiechem. Wyszczerzyła do niego zęby i zabrała się do jedzenia jajecznicy. Dorcas i Syriusz nie pojawili się do końca posiłku.
-Potter! -  Ruda zobaczyła chłopaka wychodzącego z Sali i podeszłą do niego szybkim krokiem.
-O, Evans, jaka miła niespodzianka. – zachichotał czochrając włosy.
-Tez tak sadzę. Po co właściwie szukałeś Blacka? – spytała podejrzliwie, od początku czuła, ze coś tu śmierdzi.
-Niedługo się dowiesz. Jednak nie odbiorę im tej przyjemności poinformowania cię o tym jakże pięknym wydarzeniu.- powiedział przyglądając się jej uważnie.
-Że jak?- Spojrzała na niego ze zdziwieniem. – O czym ty mówisz? – zmrużyła oczy i oparła ręce na biodrach.
-Chodź do wierzy.- pociągnął ja za rękę w stronę Pokoju wspólnego Gryfonów.
-Jeśli to pułapka. To już nie żyjesz. – warknęła dorównując mu krokiem.
-Nawet jeśli, to jakże romantyczna- zachichotał widząc jej minę. – no co?-
-Ostatni raz- westchnęła i stanęła przed portretem Grubej Damy.
-Hasło- rzuciła kobieta patrząc na nich z ram.
-Karaluchowe bloki.- Odsunęła się i wpuściła ich do środka.
-A teraz idź do dormitorium i czekaj na Meadowes.- wypalił szczerząc zęby. Wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę sypialni. Odprowadził ją wzrokiem i uśmiechnął się do siebie. Czuł, że w końcu mu się uda skraść jej jakże uparte serce.
~`~
Usiadła na łóżku koło Marleny i z niecierpliwości wpatrywała się w drzwi.
-Poszła na zwykłą randkę, nie wiem po co tak się emocjonujesz. – McKinnon spokojnie piłowała paznokcie.
- Zachowanie Pottera nie było normalne. Coś czuję, ze oni coś knują i wiem, że jest to związane z Dorcas.- Lily wywróciła oczami i podciągnęła kolana pod brodę.
-Jesteś przewrażliwiona.- mruknęła szatynka nie przerywając czynności. Do pomieszczenia wpadła rozpromieniona Meadowes. Ruda momentalnie zerwała się z łóżka i podbiegła do przyjaciółki.
-Zaręczyłam się!- zapiszczała pokazując jej pierścionek. Lily szczęka opadła. Patrzyła to na Dorcas, to na jej palec, nie wiedząc jak się odezwać.
-No to gratulacje.- Marlena ominęła ją i przytuliła czarnowłosą.
- Nie za wcześnie?- Evans spojrzała na nią pytająco.
-Na początku też tak myślałam, ale mimo wszystko to jest wspaniałe.- westchnęła chichocząc. Ruda uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco i przycisnęła do siebie.
-tak się cieszę – wybąkała cicho.
-Zaraz mnie udusisz!- wyswobodziła się z jej uścisku i podeszła do szafy.
-a teraz wybaczcie, ale musze się przebrać i przygotować do lekcji. – Dziewczyny wybuchnęły śmiechem i rzuciły się na łózko.
- a w ogóle co miał do tego Potter?-
-Syriusz zapomniał pierścionka- Dorcas zachichotała wyciągając torbę.
-To do niego podobne- ponownie zaśmiały się. Coś czuły, ze to będzie ciekawy dzień.

14. "Spotkanie w Hogsmeade cz.2"


Przed nimi ukazał się widok wysokiego budynku z czerwonejcegły, obrośniętego wkoło żywopłotem. Lily uśmiechnęła się niepewnie dochłopaka i spojrzała ponownie na dębowe drzwi. Weszli do środka. Wnętrze byłoprzestronne. Ogólnie panowały tam barwy spokojne, pastelowe. Mieszkanieurządzone było raczej w starym stylu. Na środku stała masywna kanapa, a poprawej stronie regał z wieloma książkami. Chris przyglądał się uważnie twarzyrudowłosej. Odwróciła głowę w jego stronę, a w jej oczach świeciły się liczneiskierki.
-Pięknie tu- powiedziała z zachwytem zdejmując płaszcz.  Uśmiechnął się, i wziął od niej ubranie,następnie powiesił je na wieszaku.
-A więc, co będziemy robić?- spytała patrząc na chłopaka znutą ciekawości. Podszedł do niej i zlustrował  oczami. Był bardzo przystojny, pomyślała Lily,przyglądając się chłopakowi z uwielbieniem. Położył jej dłonie na biodrach iprzyciągnął  do siebie.
-Co tylko chcesz złotko- szepnął jej do ucha. Czuła na szyijego ciepły oddech, a po jej ciele przeszedł miły dreszcz, może to nie było tosamo… Nie, nie mogła w takiej chwili myśleć o Potterze. Odsunęła od siebiedrażliwe wspomnienia . Poczuła na swoich wargach jego ciepłe usta. Odwzajemniłapocałunek oddając się tej pięknej chwili. Usiedli na kanapie, nie przerywającczynności. Jego gesty, były coraz odważniejsze, co wprowadzało rudowłosą wniemały dyskomfort. Czuła, jak jego dłoń wędruje po jej plecach. Odepchnęła good siebie delikatnie, Nie chciała, przynajmniej nie teraz… Spojrzał na niązdezorientowany, jednak z powrotem przyciągnął ja do siebie. Próbowała ponowniesię dosunąć, jednak jego uścisk był zbyt silny.
-Przestań- mruknęła, a w jej oczach pojawiła się panika.Spojrzał na nią pożądliwie.
-Daj spokój..- odparł powracając  odpinania stanika.
-Zostaw mnie!- wychrypiała próbując mu się wyrwać.
-Nie bądź dziecinna- rzucił zatykając jej usta pocałunkiem,jednak ona ugryzła go w język.
-Auu!- wrzasnął, patrząc na nią ze zdziwieniem – ugryzłaś mnie!
-Trzeba było słuchać!- powiedziała drżącym głosem korzystającz okazji i zrywając się z kanapy.
-Nigdzie stąd nie pójdziesz- warknął zastępując jej drogę.Nie miała wyjścia, musiała zostać. Zanim zdążył zareagować wbiegła do łazienkii zamknęła drzwi. Wymruczała zaklęcia zabezpieczające i odetchnęła z ulgą. Teraztylko jak się stąd wydostać... westchnęła i z rezygnacją opadła na podłogę.Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Jak mogła zaufać  komuś takiemu. Potter miał racje… Usiłowaławymyślić, jakiś sposób na wydostanie się z tego cholernego domu, jednak nic nieprzychodziło jej do głowy. Wyciągnęła z kieszeni małe szkiełko i zaczęła nim obracaćw dłoni. Dostała je od Jamesa. Uśmiechnęła się mimowolnie.
~`~
Gdzie ona może być… James chodził w kółko po dormitoriumnerwowo pstrykając palcami.
Syriusz przyglądał się mu z irytacją. – mógłbyś przestać takłazić?- spytał zgryźliwie  grzebiąc podłóżkiem. – Nie ,nie mógłbym. Nie sądzisz, że to wszystko jest podejrzane?-spojrzał na przyjaciela pytająco. Martwiła go cała sytuacja. Jego Lily, z  innym mężczyzną. To było niedopuszczalne… -Nie. To chyba normalne, że chcą razem spędzić czas. Znaczy ja sam nie wiem.Pytaj Lunia, on jest od myślenia.- rzucił wstając z podłogi i trzymając w ręcemałe pudełeczko. James westchnął cicho i wywrócił oczami.- Z wami się chyba niedogadam- wyciągnął z plecaka pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów. – Gdzie idziesz?-Peter wychylił nos spod kołdry. – Przejść się- mruknął zatrzaskując drzwi.
~`~
-To nienormalne Lily- Chris stał pod drzwiami łazienkipróbując wyciągnąć rudowłosą na korytarz. – Wcale nie- wypaliła płaczliwie wycierająctwarz rękawem. – Przecież nic ci nie zrobię- wybuchła histerycznym śmiechem.Sprzeciwiał się jej decyzjom.. nie szanował jej zdania.. i teraz twierdzi, zenic jej nie zrobi? Po tym wszystkim? Banalne.. Nie chciała go znać. – Już cinie ufam.- odparła bez emocji- Chyba nie masz zamiaru spędzić tam resztyżycia.- powiedział ironicznie – Jesteś niedojrzałym bachorem- dorzucił po chwili– Ja? Chyba sobie żartujesz. Prędzej ty. Powinieneś wiedzieć, ze kobiety niezmusza się do współżycia.- szepnęła z pretensją. – Jesteś głupia Evans- zadrzwiami dało się słyszeć oddalające się kroki. Lily odetchnęła z ulgą spoglądającw lusterko. Wyglądała okropnie. Po jej policzkach spływały smugi tuszu, włosybyły rozczochrane, a oczy zapuchnięte. James nigdy by tak nie postąpił…pomyślała przywołując obraz czarnowłosego.
~`~
Szedł opustoszałymi uliczkami  Hogsmead, z rękami w kieszeniach. Rozglądałsię za rudowłosą postacią, jednak nigdzie jej nie było. Szukał już wszędzie. Wewszystkich kawiarenkach, gospodach, sklepach… westchnął i ze smutkiem wpatrywałsię w oświetlone budynki. Gdzieś tam była Lily. Wyciągnął z kieszeni kawałekszkiełka i zaczął je obracać w dłoni. Zastanawiał się, czy to możliwie, żeby miałaje przy sobie… Nie, to nie możliwe. Po tym wszystkim prawdopodobnie je wyrzuciła…Mimo wszystko wolał spróbować. Spojrzała na swoje odbicie i zdecydował sięzaryzykować.
~`~
Siedziała w łazience już kilka godzi. Odczuwała silne ssaniew żołądku, nie licząc żalu do siebie, tęsknoty, strachu, rezygnacji iupokorzenia. Podciągnęła nogi pod brodę i nieobecnym wzrokiem wpatrywała się wścianę. –Lily?- rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu, jednak głoswydobywał się z jej kieszeni. Ze dziwieniem zaczęła w niej grzebać, jednakodnalazła tam tylko maleńkie lusterko. Wyciągnęła je i położyła na dłoni –Lily jesteśtam?- Rudowłosa z nadzieją patrzyła się w szkiełko. – James?- spytała z dziwnąminą. Miała przed sobą twarz Rogacza, to było pewne. A może to tylko sen. –Lily gdzie jesteś?- widziała w jego oczach strach i niepokój. Uśmiechnęła sięmimowolnie – U Chrisa- sposępniała i wytarła oczy. – Co on ci zrobił?- natwarzy Pottera pojawiła się panika. – Nie nic. Proszę cię tylko zabierz mniestąd. – szepnęła ze smutkiem – Lily… Jeśli on coś ci zrobił..- odparł nerwowo. – wiesz chociaż jak wygląda budynek?-spytał trzeźwo. Rudowłosa powróciła myślami do owej chwili. – Duży, z czerwonejcegły. Brązowy dach.- zmarszczyła brwi usiłując przywołać do siebie więcejszczegółów. – otoczony żywopłotem, a koło bramki znajdują się dwa posągi lwów.-mruknęła drżącym głosem powstrzymując płacz. – Już po ciebie idę-  rzucił znikając. Patrzyła jeszcze przez jakiśczas w pustą taflę szkła. Odetchnęła z ulgą i oparła się o wannę.
~`~
Rozglądał się po domach próbując znaleźć ten opisany przezLily.  Nerwowo przyglądał się bramkom.Żałował, ze wtedy nie poszedł za nią .Jednak najbardziej nienawidził siebie zato co zrobił na owej pamiętnej imprezie.  Kopnął w kamień zaciskając palce na różdżce.Wreszcie dostrzegł go. Stał przed nim w całej okazałości. To niewątpliwie tomiejsce. Odetchnął głęboko i  zapukał dodrzwi. Nie mylił się. Otworzył mu rosły brunet patrzący na niego z pogardą.Ciekawe gdzie zniknęła ta niewinność … pomyślał patrząc na niego zacięcie.
-Niema tu przypadkiem Lily?- spytał grzecznie zaciskając zęby.– Nie, nie ma. Wyszła godzinę temu.- odparł spokojnie. Akurat , wszyła.. Jamespowstrzymał się od rzucenia na Chrisa.
-Chyba jednak nie- za plecami  chłopaka pojawiła się drobna, rudowłosaosóbka. Rogacz wyciągnął różdżkę i skierował ja w stronę bruneta. Jednak tenwybuchnął śmiechem.  Czarnowłosy uniósłznacząco brew nie opuszczając narzędzia. – Jakie to żałosne.- wypalił zpolitowaniem zakładając ręce na piersi. – Co jest żałosne?- James nie odrywającod niego wzroku podszedł do rozdygotanej Lily i przytulił do siebie – To, i tacała miłość !- warknął patrząc na nich z wyższością. – Jesteś idiotą Pearson.Żeby doprowadzić kobietę do takiego stanu..- wypalił z wściekłością. – I to nadodatek moją Lily!- dorzucił dźgając go różdżką – weź ją sobie. Już mi nie jestpotrzebna- rzucił obojętnie. I wtedy się zaczęło. Potter rzucił się na Chrisa izaczął okładać zdezorientowanego chłopaka pięściami. Rudowłosa próbowała goodciągnąć, jednak na marne. – James, zostaw go!- wrzasnęła zakładając ręce nabiodrach. – nie warto- spojrzał na nią  zbłyskiem w oku i niechętnie odsunął się od bruneta – Chodźmy- szepnął przyciągającja do siebie i wyprowadzając z budynku.
~`~
– Jak mogłaś postąpić tak bezmyślnie?- spytał rozżalonytuląc ją do siebie. – Nie praw mi teraz kazania. Nie mam ochoty- burknęłazaciskając palce na jego dłoni. – Tak bardzo się bałam, on mnie nie słuchał..-szepnęła a  po jej policzkach pociekłysłone łzy. Nic nie odpowiedział tylko przytulił ją mocniej. W jego ramionach czułasię bezpieczna, jak nigdy. Odetchnęła z ulgą i weszła do miodowego królestwa.Rozejrzała się po sklepie. Nie było w nim dużo ludzi. Jedynie garstkaczarownic. –James poczekaj- powiedziała kierując się w stronę kasy. Kupiłapaczkę czekoladowych żab i ciągutek. Uśmiechnął się do niej ciepło i pociągnąłw stronę piwnicy. Niezauważeni wślizgnęli się do tunelu i ruszyli tajnymprzejściem. Zatrzymali się w połowie i spojrzeli na siebie czule. Te jegoorzechowe oczy… pomyślała czując nagłą chęć pocałowania chłopaka. Przyglądałsię jej z uwielbieniem. Była taka piękna. Ich twarze dzieliło zaledwie kilkacentymetrów. Przechylił głowę i ich usta się spotkały. Po jej ciele rozeszłosię przyjemne ciepło. Przyciągnął ją do siebie. Chciał czuć jej bliskość, odtak dawna oczekiwaną. Wplotła dłonie w jego kruczoczarne włosy i zatopiła się wnamiętnym pocałunku. Oderwali się od siebie po paru minutach. –Lily?- spojrzałana niego pytająco. Na jej policzkach nadal były ślady rozmazanego tuszu, jednakw jej oczach pojawiły się już iskierki radości.-Czy to cokolwiek znaczy?-spytał z nadzieją wpatrując się w jej zielone tęczówki. – Nie wiem James.Kocham cię, ale..- jej głos się załamał i opuściła głowę. – Nie chce kolejnyraz cierpieć.- westchnęła. – Obiecuję ci, ze nie pożałujesz, jak dasz miszansę- Szepnął nie odrywając od niej wzroku. – Jutro o tym pogadamy- odparłaspokojnie. Wolała sobie przemyśleć to wszystko. Nie chciała podejmowaćpochopnych decyzji. Uśmiechnął się z ulgą i wtulił głowę w jej włosy. Wyszli nakorytarz uprzednio sprawdzając na mapie czy nie w pobliżu żadnego z nauczycieli.Dla pewności okryli się peleryną niewidką. W końcu było już koło dwunastej. Bezprzeszkód dotarli do pokoju wspólnego Gryffindoru. Był opustoszały, nie licząc Dwóchdziewczyn i dwóch chłopaków siedzących przy kominku. -  Lily? James? – Dorcas spojrzała pytająco nanowo przybyłych. – Co ten idiota ci zrobił? –Marlena zerwała się z fotela ipodbiegła do przyjaciółki. – A nie mówiłem – Black z dziwnym uśmieszkiemwpatrywał się w Rogacza. Remus zachichotał i odłożył podręcznik od historiimagii.
- Ten idiota pożałuje, ze żyje – warknęła czarnowłosa dołączającdo dziewczyn. – Wybaczcie, ale chciałabym się położyć. – Rudowłosa  uśmiechnęła się blado i ruszyła w stronędormitorium.
~`~
Weszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Za nią dopomieszczenia wparowała reszta dziewczyn. – Lily?- Dorcas spojrzała niepewniena przyjaciółkę –yhy?- mruknęła nie podnosząc się z poduszek. – Co się stało? –spytała siadając na brzegu materaca. – Nie chcę o tym gadać. – szepnęła przykrywającsię kołdrą. Nie nalegała. Wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Marleną izostawiła rudą samą.  Lily nie miałaochoty się przebierać. Po prostu nie miała siły. To wszystko ja przerastało.Było silniejsze od niej. Zastanawiała się, czy gdyby James nie przyszedł… nie,nie mogła tak myśleć.  Westchnęła i przewróciłasię na bok.. Spojrzała na rozgwieżdżone niebo i zasnęła.

13. "Spotkanie w Hogsmeade cz.1"


-Lily, wstawaj.!- Dorcas stała nad łóżkiem rudowłosejpotrząsając nią lekko.
-Jeszcze pięć minut James..- Marlena zachichotała cichoprzyglądając się śpiącej przyjaciółce z rozbawieniem.
-Może dziesięć James- Czarnowłosa naśladowała głos młodejEvansówny.
-RUDA! Potter na ciebie czeka- dziewczyna momentalniezerwała się z poduszek.
-Tobie chyba to nigdy nie przejdzie – pokręcił znaczącogłową.
-Ale co?- mruknęła zaspana
-Już ty dobrze wiesz.
-Nie baw się ze mną w zgadywanki. Nie lubię tego- Lilyspiorunowała wzrokiem brunetkę.
-Te twoje miłości do Pottera… - Rudowłosa uniosła brew
-Jakie miłości?
-No wiesz.. Jimie jeszcze pięć minut!
-Na serio tak gadałam?- spojrzała na przyjaciółki z niedowierzeniem, a te przytaknęły.
-Macie problem ze słuchem.- rzuciła czesząc włosy.
-Nic z tych rzeczy. Wmawiaj sobie dalej.
-Skończmy temat, zapomniałyście o randkach? Marlena gadałaśz Luniem ?- spytała szatynki zbierając rzeczy.
-Nie
-W takim razie idź na dół, znajdź Luniaczka.- westchnęła i poczłapała w stronę drzwi.
-I nie warz się wymigać .!- Dorcas wybuchła śmiechem widząc minę przyjaciółki.
-No co? –wypaliła rozdrażniona Marlena.
-Nie, nic.- zachichotała weszła do łazienki.
-Ej, ja miałam dzisiaj iść pierwsza.
-To pójdziesz jutro.- zatrzasnęła drzwi uprzednio pokazującjęzyk przyjaciółce.

-pukać, czy nie, ewentualnie mogę się jeszcze wycofać…- możejednak …- Marlena stała przed drzwiami do dormitorium Huncwotów niepewnietrzymając dłoń przy klamce.
-dobra, raz kozie śmierć.- wzięła głęboki oddech i weszła dopomieszczenia. Potter spał na jednym  złóżek w dziwnej pozycji, po prostu nie do opisania, Black stał przed szafąusilnie czegoś szukając. Lunatyk czytał książkę o historii Hogwartu a Peteranie było widać.
-McKinnon, co cię sprowadza do naszej zacnej sypialni?-Syriusz szczerzył zęby do nowo przybyłej.
-Taka drobna sprawa. No wiecie, Lily i Dorcas idą doHogsmead w towarzystwie chłopaków..- jednak nie dane jej było dokończyć gdyżRogacz przerwał jej wywód.
-Chwila, chwila… Evans idzie z chłopakiem??- Wypaliłwybałuszając oczy.
-A co? Myślisz, że będzie żyła w celibacie?- spytałaironicznie unosząc podbródek.
-No, ale nie ważne.-mruknął opadając na łóżko.
-A więc dokończ co zaczęłaś.- dorzucił zrezygnowanywpatrując się w okno.
-W związku z tym chciałabym pogadać z Luniem w cztery oczy-szepnęła niepewnie rumieniąc się.
-Wow, kolejny romansik.
-Zamknij mordę Black- Remus popchnął przyjaciela i wyciągnąłMarlenę z dormitorium. Spojrzał na nią pytająco.
-no bo ja, ee, tak jakby wiesz, nie mam z kim  iść dzisiaj… A nie chcę zostać sama, wiecLily.. – przyglądał jej się z rozbawieniem.
-Wiec co Lily?- spytał spokojnie susząc zęby.
-Chciałabym, żebyśmy poszli..- nie dał jej dokończyć.
-Razem?- spłonęła rumieńcem nie przestając strzelaćkostkami.
-notak- wypaliła jednym tchnieniem
-że co proszę?- bawił się całą ta sytuacją
-Tak, razem- mruknęła trochę wyraźniej. Zachichotał cichutkopatrząc na nią tajemniczo.
-Też o tym myślałem- powiedział uśmiechając się poHuncwocku.

-Marlena pospiesz się! Nie mam zamiaru narażać Chrisa naczekanie- Lily ze zniecierpliwieniem stała przed drzwiami łazienki.
-Już, sekunda-  Dorcaszachichotała zakładając buty.
-A ty siedź cicho- mruknęła zirytowana grzebiąc w torebce.
-Gdzieś tu były moje perfumy..
-Tutaj są- czarnowłosa pomachała jej flakonikiem przednosem. Ruda wyrwała jej go z ręki i spryskała ciało. Marlena wyszła z łazienki.Ubrana byłą w czarne rurki i fioletowy top z dziwnym nadrukiem, do tegomarynarkę.
-I jak?- dziewczyny przekrzywiły lekko głowy przyglądającsię jej uważnie. Uniosły kciuki z aprobatą.
-Jest dobrze, a teraz wybacz, ale nie planuję się spóźnić.-Dorcas zgarnęła płaszczyk i wybiegła z dormitorium ponaglając przyjaciółkigestem dłoni.

Ruszyły w stronę bramy dzielącej Hogsmead od Hogwartu. Lilyze zdenerwowaniem przygryzając wargę.
-wiecie co, chyba się wycofuję- spiorunowały ją wzrokiemciągnąc  w stronę wyjścia.
-Chyba na mózg ci padło. To jest szansa.- Dorcas wymieniłaspojrzenia z Marleną i zachichotały złośliwie
-Co was tak niby bawi?- nic nie odpowiedziały tyko wskazałydłońmi w stronę błoni.
-ja ich kiedyś zabiję.- Rudowłosa ze złością wpatrywała sięw grupkę chłopaków zmierzających w stronę wysokiej postaci.
-Czy to nie jest przypadkiem twój kochaś?- spytałaczarnowłosa spoglądając na przyjaciółkę.
-POTTER ZABIJĘ CIĘ!- Lily ruszyła szybkim krokiem doHuncwotów zaciskając pięści.
-Ej, poczekaj, skąd wiesz, ze coś zrobią?- spojrzała naszatynkę z politowaniem.
-Czy ty naprawdę jesteś aż tak naiwna?
-nie, tak tylko pytałam..- mruknęła  Marlena dobiegając do przyjaciółki.


Chris spojrzał ze zdziwieniem na czwórkę chłopaków stojącychprzed nim w luźnej grupce . Wydawało mu się, ze już kiedyś widział jednego znich, jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie.
- ee, chcieliście ze mną pogadać czy coś w tym stylu?-spytał niepewnie widząc zacięte miny Huncwotów.
-Tak jakby- Potter spoglądając na niego spod byka.
-jesteście uczniami co nie?- przytaknęli nie odrywając odniego wzroku.
- W takim razie znacie Lily Evans?- Syriusz spojrzał naRemusa znacząco.
-My właśnie w tej sprawie.- James założył ręce na piersiach,a  Lunatyk z łapą przytrzymywali godyskretnie za kurtkę.
- kazała wam coś przekazać?
-Nie, my chcemy ci coś przekazać! Zostaw w spokoju mojadziewczynę!- wrzasnął  zaciskając pięści.
-POTTER! BLACK! Co wy do cholery tu robicie?- Rudowłosapiorunowała wzrokiem kolegów przygryzające wargę.
-Rozmawiamy- rzucił Rogacz uśmiechając się po Huncwocku.
-Już to widzę.- wypaliła podchodząc do Chrisa.
-To jest twój chłopak?- spytał wskazując na Jamesa.
-Co? Potter, ty jesteś chory psychicznie!
-Tak w sumie to ze mną nie zerwałaś…- powiedział, a w jegooczach paliły się tajemnicze iskierki.
-Jak to nie! Sam ze mną zerwałeś, tańcząc z tamta laską!
-Byłem pijany, i wcale ciebie nie rzuciłem wtedy, bympamiętał. Może mi zacytujesz?
-No.. sam fakt mówi za siebie.
-Ha! Widzisz, a jednak nadal jesteśmy razem!-Huncwocizachichotali złośliwie
-Daj mi spokój! Zrywam z tobą James, nawet jak nie jesteśmyrazem. – pociągnęła  Pearsona za sobą,zostawiając zszokowanego  chłopaka

-jak on mógł jej coś takiego powiedzieć- szepnęła tłumiącłzy. Przytulił ją do siebie, i pocałował w czoło.
-Nie przejmuj się nim- mruknął odgarniając jej kosmyk włosówza ucho.
-Nie mówiłem ci już , ze pięknie wyglądasz?- uśmiechnęła siępromienie wpatrując się w jego ciepłe oczy.
-Nie, ale dzięki- zarumieniła się lekko i spuściła głowę.
-Jak tam szkoła?- spytał idąc wzdłuż ulicy.
-Jak zwykle, nauka, nauka i jeszcze raz nauka.- rzuciła zpretensją.
-Tęskniłem za tobą- powiedział przyglądając jej się czule.
-Ja za tobą też- odpowiedziała, chociaż tak naprawdę przezjakiś czas w ogóle o nim nie myślała.
-Co będziemy robić ?
-A co proponujesz skarbie?- spytał szczerząc zęby.
-Ty coś wymyśl, nie mam ochoty zmuszać się do myślenie,jakoś mi to nie idzie- zachichotała szturchając go łokciem. Udał zamyślenie.
-Chodźmy, do mojego mieszkania.- spojrzała na niego zezdziwieniem
-Nie wiedziałam , że mieszkasz w Hogsmead.
-Bo nie mieszkam, wynajmuję.- odparł ciągnąc ją w stronę wstronę budynków mieszkalnych.
W jej głowie kłębiło się wiele myśli. Była tu z nim, zdorosłym facetem, chociaż sama była nieletnia i właśnie szli do jego domu. Brzmizachęcająco. I w jej myślach znowu pojawił się ten brunet o orzechowych oczach…

12. "Skutki kawału cz.2"


- Zamieszkuje moczary Europy i obu Ameryk. Kiedy się nie rusza, przypomina kłodę drewna, ale po uważnym przyjrzeniu się, można zauważyć płetwiaste łapy i bardzo ostre zęby.- nauczyciel obrony przed ciemnymi mocami , jak zwykle przynudzał na temat Błotoryjów. Wszyscy z wyjątkiem paru uczniów w tym Lily ze znudzeniem wpatrywali się w wybrany punkt.
-Ruda, jak ty to robisz, że nie usypiasz na lekcjach.-Dorcas z zazdrością spoglądała na przyjaciółkę.
-To samo przychodzi. – mruknęła nie odrywając wzroku od nauczyciela.
-Taa jasne.- Czarnowłosa rzuciła jej wymowne spojrzenie i wróciła do bazgrania serduszek.
-Ja chcę już koniec
-Nie ty jedna.- Marlena beznamiętnie obserwowała jeden z obrazów.
-Czy to musi być, aż tak nudne?
-Według Lil to jest ciekawe.
-Kto powiedział, że tak uważam?
-No.. słuchasz z wyraźnym zainteresowaniem.
-Kiepski z ciebie obserwator Dorcas.
-Odezwała się.
-Ja tylko słucham, żeby się nie uczyć.- Brunetka spojrzała na nią z politowaniem.
-Ty już nic nie mów.
-Panno Meadowes, proszę się zając lekcją- Profesor Packet srogo spoglądał znad okularów
-tak psorze- mruknęła pisząc inicjały Blacka na pergaminie.
-Jesteś szalona czarnuchu.
-Nie mów tak do mnie. Nie jestem murzynem i nie daję za darmo.
-to jest czysty rasizm- Marlena z politowaniem obserwowała sprzeczkę dziewczyn.
-Jaki tam rasizm. Rzeczywistość- Lily zachichotała cicho. Gdy zadzwonił dzwonek, szybko zgarnęły książki do toreb i wybiegły z klasy.
-wolność!
-Nie mów hop zanim nie przeskoczysz.- w ich stronę kierowała się trójka Huncwotów.
-Co w nich ją nam ogranicza?- Dorcas zmrużyła oczy zakładając ręce na piersiach.
-Wierz mi,  nie czuję się swobodnie ciągle obserwowana przez Pottera .
-Mi by to nie przeszkadzało. Chris już odpisał?- Szatynka spojrzała pytająco na rudowłosą.
-Nie, dopiero minęły dwie lekcje. Sądzisz, ze sowa dotarła już do Londynu?
-Wątpię w to. W każdym razie musimy się przygotować do jutrzejszego spotkania.
-Mów za siebie.- Marlena opuściła głowę z niewyraźną miną.
-Lunatyk jeszcze cię nie zaprosił na randkę?- pokręciła przecząco głową.
-Jak na razie nie planuje.
-Przesadzasz. Zobaczysz, ze jeszcze się zbierze. Może nawet dzisiaj.- Dorcas poklepała dziewczynę po plecach uśmiechając się ciepło.
-Może za rok..- dorzuciła sarkastycznie szatynka.
-jesteś pesymistką.
-I dobrze mi z tym.
-mów co chcesz, ale ja jestem głodna. Mogłybyście ruszyć dupy i trochę przyspieszyć?- Ruda spoglądała na przyjaciółki ponaglająco poprawiając włosy.
-Lunch, nareszcie.
-Widzę, że ocknęłyście się z letargu.
-Po prostu rozmawiamy o jutrzejszym wypadzie do Hogsmead.
-Ta jasne.- mruknęła wywracając oczami.
-Cześć dziewczyny!- Huncwoci dogonili ich na drugim piętrze.
-O! Cześć.-  udały zdziwienie i ruszyły w stronę schodów.
-Podobał wam się nasz dowcip?
-Ten z Panią Norris?
-Tak- Łapa spojrzał z zawadiackim uśmiechem na Meadowes.
-Tak. Był wprost przezabawny.- Marlena obserwowała wyczekująco Lunatyka, a ten rzucał jej ukradkowe spojrzenia.
-Daj spokój, ten nawet im się udał- James  ze zdziwieniem spoglądał na Lilkę
-No co? Nie mogę choć raz pochwalić Hunców?
-No.. możesz, ale to dosyć niespotykane. Czyżby kolejny dzień dobroci dla zwierząt?
-Czy we wszystkim musisz szukać drugiego dna?- Dorcas zachichotała cicho puszczając oczko Blackowi.
-Taka już jestem.
-Ej, nie ściągaj mojego tekstu.
-Oj Rogaś, nie denerwuj się , złość piękności szkodzi.
-Znowu to robisz.- Potter patrzył spod byka na czarnowłosą.
-wiesz, twoje teksty są takie trafne…
-kiedyś cię zabiję Meadowes.
-Zostaw to Lilce.- wymieniona odwróciła wzrok w ich stronę.
-Ktoś coś mówił na mój temat?- W jej oczach jarzyły się niebezpieczne iskierki.
-Tak. Meadowes mówi, ze planujesz ją zabić.
- Czytasz w moich myślach- wypaliła przygryzające wargę.
-Jesteś okrutna Lily Evans- Wybuchli  śmiechem wchodząc do wielkiej Sali. Usiedli przy stole Gryffindoru.
-Co my tu mamy..- Syriusz oblizując usta przeglądał potrawy.
-Ty to wszystko wchłoniesz- Marlena dziabała parówkę widelcem.
-Bardzo śmieszne McKinnon.
-Wiem!.  Ma się ten talent do żartów.
-Lepiej się nie wypowiadać w tej kwestii.- Lunatyk przyglądał się jej uważnie. Przez chwilę ich oczy się spotkały, co spowodowało, że oboje spłonęli rumieńcem.
-Co ty nie powiesz.- mruknęła spod kurtyny włosów.
-Nasze gołąbki wymiotne.
-Lily narażasz się.- Do pomiecenia wleciała chmara sów lądujących przed poszczególnymi uczniami. Jedna z nich opadła przed Rudowłosą.
- To pewnie od Chrisa.- Dziewczyna z radością odwiązała liścik i przeczytała zawartość.

Droga Lily!
Oczywiście, ze przyjadę. Cieszę się bardzo, ze tak szybko się spotkamy. Będę czekał na ciebie przed bramą o dziesiątej.
Christopher Pearson

- jupi!- z radości zaklaskała w dłonie?
- I jak? Przyjedzie?
-przeczytaj- Dorcas wzięła kartkę i uważnie przesuwała wzrokiem po kartce.
-No, no.. nareszcie poznam tego twojego kochasia.
-Albo nadętego idiotę- dorzucił James, trochę zgryźliwie.
-Nie wypowiadaj się Potter. – spiorunowała go spojrzeniem i zabrała się do jedzenia potrawki z kurczaka. Opuścił głowę iż e  złością znęcał się nad kotletem.
-Co ci zrobił ten biedny kawałek mięsa?- Black od jakiegoś czasu obserwował poczynania przyjaciela.
-Nic.
-To przestań go maltretować.- Rogacz odłożył sztućce i zirytowany wyszedł z Sali. Dziewczyny ze zdziwieniem wpatrywały się  w puste miejsce chłopaka.
-Co go ugryzło?
-Miłość.- Remus z rozmarzeniem wpatrywał się w sklepienie.
- A temu to już nierówno pod sufitem się robi.- Marlena z rozbawieniem zachichotała nie odrywając wzroku od Lupina.


-Kurde, muszę w końcu cos wybrać.- Lily trzymałą w ręce dwie tuniki.
-Ja uważam, ze ta zielona, jest bardziej gustowna.- Dorcas z miną znawcy oceniała ciuchy.
-A ja, że granatowa.- dorzuciła Marlena.
-Wcale mi nie pomagacie.- Rudowłosa spojrzała z pretensją na przyjaciółki.
-Dobra, weź granatową.- Brunetka z rezygnacja wskazała na  ubranie spoczywające w prawej dłoni dziewczyny.
-teraz już lepiej. – mruknęła z zadowoleniem odkładając drugą z nich na miejsce.
-Do tego czarne leginsy, skórzane botki, czarny płaszczyk, ibędzie gites majonez.
-A ty co zakładasz?- Ruda spojrzała pytająco na Dorcas.
-Czerwona sukienkę bez ramiączek, do tego czarne bolerko, noi szpilki. A ty Marlena?- Na twarzy wymienionej pokazał się grymas.
-Nie idę.
-Dlaczego??
-Bo nie mam z kim.
-Idź pogadaj z Luniem.- rzuciła Lily szukając butów.
-Może mam go jeszcze zaprosić na randkę!- fuknęła z oburzeniem
-To właśnie miałam na myśli.-  Powiedziała czarnowłosa z dziwnym uśmieszkiem.
-Jesteś idiotką Meadowes.
-wiem o tym.
-I jak się z tym czujesz?- Ruda szczerzyła zęby do brunetki.
-ee… normalnie?!- Wszystkie trzy wybuchnęły śmiechem.
-Koniec żartów. Wypad do chłopaków.
-Nie da się inaczej?- spytała z mina krzywdzonego psa.
-Nie
-Nie zapomniałyście przypadkiem o tym, że są aktualnie na szlabanie?-  Lily wykrzywiła usta siadając na łóżku.
-Fakt. Czyli sprawa musi poczekać.
-Dzięki Bogu- Marlena odetchnęła z ulgą zajmując miejsce koło rudowłosej.

11. "Skutki kawału cz.1"


. Dziewczyny z siódmego roku kierowały się w stronę wielkiejsali.
-w brzuchu mi burczy- Dorcas spojrzała na przyjaciółkiprzygryzając wargę.
-Mówiłam ci żebyś nie zrywała się z kolacji.- Lily rzuciłajej wymowne spojrzenie.
-Miałam bardzo ważną sprawę, nie cierpiącą zwłoki.
-Ty i takie sprawy. Czy w ogóle siebie słyszysz?
-Czy ta ważna sprawa nie nazywa się przypadkiem SyriuszBlack?- Marlena, jak zwykle trzeźwo myślała. Obydwie dziewczyny odwróciły się wjej stronę.
-Tak. Masz coś do tego?- Czarnowłosa spoglądała na nią spodbyka
-Zwykle spotykacie się w nocy..
-Tym razem nie mógł. Coś czuję, że Huncwoci coś kombinują.
-Trzeba to zbadać.! Zabieramy się do szukania poszlak.-Rudowłosa wyciągnęła z torby lupę i przyglądała się uważnie posadzce.
-Ruda, weź się ogarnij. Trzeba działać dyskretnie.-Dorcas  rzuciła jej  spojrzenie pełne politowania.
-Tylko żartowałam.- Zachichotała, chowając szkło dokieszeni. Weszły do wielkiej sali i usiadły przy stole Gryfonów, patrzącpodejrzliwie na puste miejsca chłopaków.
-Coś mi tu śmierdzi- Dorcas z po wątpieniem nałożyła natalerz sporą porcję ziemniaków i stek.
-To pewnie te krewetki.- Marlena spoglądała z niesmakiem napotrawę.
-Miałam na myśli brak Hunców.
-Aaa... trzeba było tak od razu.- Lily przejechała ręką potwarzy i zabrała się do jedzenia tostów. Byłoby to zwykłe śniadanie, gdyby niespektakularne wejście Filcha do pomieszczenia. Wyglądał jakby przed chwiląwyrwał się jakiejś wściekłej bestii. Miał na sobie poszarpane ubrania, a rękawmarynarki trzymał się jedynie na skrawku materiału. Twarz i ręce woźnego byłypodrapane, a włosy sterczały w nieładzie. W ręce trzymał za sierść  prychającą i miauczącą Panią Norris.
-Ten kot chyba przebył pranie mózgu.
-Albo został odstawiony od eliksiru miłosnego.- Dziewczynyzachichotały i z rozbawieniem wpatrywały się w nowo przybyłego, który aktualniekierował się w stronę stołu nauczycielskiego. Podobnie z resztą jak większośćuczniów przebywających na śniadaniu. Niestety kotka wyrwała się z uściskuwoźnego i siała panikę wśród obecnych, rzucając się na wszystkie strony idrapiąc kogo popadnie.
-Szykuje się mała awantura.Patrzcie kto przyszedł. -  Huncwoci wparowali do pomieszczeniauśmiechając się tajemniczo.
-Coś czuję, że to ich robota.- Lily spojrzała z dezaprobatąna chłopaków, którzy właśnie zabierali się do jedzenia.
- Black! Co zrobiliście temu biednemu kotu?.- Dorcaszwróciła się do Syriusza. odwrócił się w jej stronę i wyszczerzył szeroko zęby.
-Po prostu ma kryzys wieku średniego.
-Ona ma dopiero dwa lata.
-Widać wcześnie ją dopadł- Huncwoci wybuchnęli śmiechem ipatrzyli głupkowato na poczynania woźnego.
-Biedny Filch. Przeżywa pierwszy zawód miłosny.
-Dajcie mu spokój. powiedzcie lepiej jak tego dokonaliście.
-Ma się swoje sposoby.- Czarnowłosa spiorunowała wzrokiemswojego chłopaka
-Wiesz.. takie tam. Sztuka hipnotyzowania zwierząt.
-Co?! Zahipnotyzowaliście Panią Norris? -w oczach Marlenypaliły się niebezpieczne ogniki.
-Mogłabyś trochę ciszej? - James  spojrzał na nią wymownie.
-Nie nie mogłabym. Może teraz powiecie jak cofnąć ten urok?
-Jaki urok? Czysta technika...- Syriusz nie zdążył dokończyćzdania gdy przybiegła do niego bura kotka. Wszyscy z ciekawością spoglądali naBlacka. Uśmiechnął się sztucznie zaciskając zęby.
-Wynocha pchlarzu.. zdradzisz nas.- Jednak ona za nic niechciała odpuścić i uparcie ocierała się o jego łydkę.
-Ciekawe skąd ten nagły przypływ miłości?- Evans patrzyła nachłopaków z politowaniem.
-Ma się ten urok osobisty- Łapa odwrócił się w stronę stołunie zwracając uwagi na poczynania zwierzaka.
-POTTER! BLACK!- McGonagall kierowała się w stronęHuncwotów.
- No tak, pchlarz najważniejszy.
- Pan Filch skarży się, że coś zrobiliście jego kotce.
-Ale pani profesor! jesteśmy niewinni.- Lunatyk z minąkrzywdzonego psa wpatrywał się w opiekunkę.
-Wszystkie dziwne rzeczy jakie dzieją się w tej szkole tozazwyczaj wasza robota!- piorunowała ich wzrokiem zaciskając usta w prostakreskę.
-Jak może nas pani tak bezpodstawnie osądzać.!
-Mogę.- wyciągnęła z kieszeni książeczkę zatytułowaną"Jak zahipnotyzować? Czyli nauka hipnotyzowania." - Czy toprzypadkiem nie należy do was?
-ee.. nie?!- otworzyła książkę na pierwszej stronie. "Dla kochanego Petera na urodziny. Babcia Greta".
-Nadal twierdzicie, że to nie wy? MACIE SZLABAN! Ten kotmógł nas pozabijać!
-Nie no, aż tak źle to nie jest...- Black próbował ratowaćsytuację
-Połowa uczniów jest podrapana!
-Bo ten zwierzak oszalał!
-Przynosicie wstyd swojemu domowi. Minus dwadzieścia punktówza każdego z was.-  Potter już chciałotworzyć usta by coś powiedzieć, jednak profesorka odwróciła się na piecie iwróciła do stołu nauczycielskiego.
-Glizdek mówiłem ci, żebyś pamiętał o książce!- Lunatykspojrzał z pretensją na Petera.
-Tak jakoś mi wypadło z głowy..
-Zaraz ci coś innego wypadnie. Zepsułaś całą zabawę-wykrzywił twarz w grymasie zniesmaczenia. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem niezważając na pytające miny Hunców.
-Co was tak niby bawi?- Rogacz poczochrał włosy i rzuciłukradkowe spojrzenie Lily.
-Wasza głupota. Ale muszę przyznać, że ciekawy pomysł.
-To był komplement?
-Jak dla kogo- rudowłosa zachichotała z rozbawieniemwpatrując się w Jamesa.
-Dziewczyny, spadamy . Zaraz lekcje.-  Marlena pociągnęła przyjaciółki w stronęwyjścia.Jednak stawiały pewien opór.
-Nie dokończymy przedstawienia?- Lily z nadzieją wpatrywałasię w szatynkę.
-Nie. A ty rudzielcu przestań się tak lampić na Rogasia.Zdaje się, że masz już chłopaka?- no tak.. Chris..- Evans wróciła myślami dosobotniego wieczoru. teraz miała wrażenie, ze to wszystko się w ogóle nie wydarzyło.
-Wcale się na niego nie lampię. Po prostu jak z kimśrozmawiam to patrzę mu prosto w twarz.
-Dziwne, że nigdy tego nie zauważyłam. Tak poza tym to jutrowypad do Hogsmead. Możesz napisać swojemu kochasiowi, żeby wpadł- Rudowłosamomentalnie się ożywiła
-Serio?
-ciemna masa.. no tak!
-To ja spadam muszę napisać list!- pożegnała się z przyjaciółkamii pobiegła do sowiarni, po drodze wyciągając kawałek papieru. Wpadła dopomieszczenia i szybko nabazgrała coś na pergaminie. Odszukała wzrokiem Doti iprzywiązała jej list do nóżki. - Zanieś Christopherowi - szepnęła i otworzyłaokno. Odprowadziła jeszcze sowę wzrokiem i wymknęła się z sali. Popędziła dolochów. Pierwsze eliksiry. Z wypiekami na twarzy podeszła do Marleny i Dorcas.
-Szybka jesteś
-No ba. Bo to ja.- Lily wyszczerzyła szeroko zęby ipoprawiła torbę.


-Dzisiaj będziemy sporządzać eliksir euforii. Kto wie jakiema właściwości ? - ręka Lily wystrzeliła w górę.
-Tak panno Evans?
- to eliksir, który powoduje przypływ energii. Może teżniestety uzależniać. Ma kolor niebieskawy, zapach przypominający zapachkobiecych perfum, a nad nim unoszą się wirujące sprężynki. Oprócz tego, żeuzależnia, ma też inne skutki uboczne. Powodują one nadmierny chichot i chęćchwytania ludzi za nosy.
-Świetnie! Dziesięć punktów dla Gryffindoru. A terazzabieramy się do pracy!-  usiadł zabiurkiem i spoglądał ciekawie na uczniów. Dorcas co jakiś czas zaglądała dokociołka przyjaciółki, której wywar przybrał już niebieski kolor.
- Zastanawiam się co ominęłam. Mój eliksir jestzgniłozielony.- pochyliła głowę nad kociołkiem, lecz po chwili gwałtownie sięcofnęła.
-I niesamowicie cuchnie.- Rudowłosa zachichotała wrzucającjej do garnka figi abisyńskie.
-Pomieszaj cztery razy w lewą stronę i gotowe.- Zadziewczynami rozległ się lekko stłumiony huk . Syriusz stał nad kociołkiem zosmaloną twarzą. Zachichotały i przyglądały się z rozbawieniem jak Slughornwytrząsa się nad biednym Blackiem i stawia mu T (troll najgorsza ocena).
-Panno Evans! Jak zwykle Wybitnie. widzę, że panna Meadowesteż już skończyła.- pochylił się nad jej roztworem.
-Wspaniale. Stawiam W.- Przeszedł  po całej klasie, oceniając poprawnośćwykonania eliksiru. Oprócz Lily i Dorcas, dobrze wykonali polecenie Snape i odziwo Potter. Ruda podejrzliwie wpatrywała się w jego kociołek. Wzruszyłaramionami i zabrała się do sprzątania ławki.
_____________________________________________________
Oceny pozytywne
W – wybitny
P – powyżej oczekiwań
Z – zadowalający
Oceny negatywne
N – nędzny
O – okropny
T – troll

10. "Szatański pomysł Huncwotów"


Lily obudziła się rano w wyśmienitym humorze. Przeciągnęła się z wyrazem zadowolenia na twarzyi wywlekła z łóżka. Dziewczyny jeszcze spały. Zresztą jak zwykle o tej porze.Spojrzała na zegarek. Była siódma. Wywróciła oczami. -No tak jest niedziela-  Z powrotem zakopała się w pościeli próbujączasnąć. Niestety na marne. Była już na tyle rozbudzona, że jakakolwiek próbauśnięcia była niemożliwa. Weszła do łazienki i wzięła szybki prysznic, któryotrzeźwił ja wystarczająco, żeby racjonalnie pomyśleć o minionym dniu. Była popołowie szczęśliwa. Druga część była stanowczo w ciężkiej depresji. Samowspomnienie starcia z Jamesem sprawiało, że łzy napływały jej do oczu. - Czemu ja się w ogóle nim przejmuje...- pomyślała odganiając od siebie niechciane wspomnienia. Ubrała się, uczesała włosy i zeszła do pokoju wspólnego. Z tego co przeczuwała dziewczyny obudza się dopiero za kilka godzin. kto normalny wstaje tak wcześniej w weekend.Nie sądziła, ze kogokolwiek tam zastanie. W fotelu siedział czarnowłosy chłopak tępo wpatrujący się w ogień. Niezauważona usiadła obok starając się na niego nie patrzeć. Podciągnęła nogi pod brodę i wyciągnęła podręcznik o d transmutacji  pozornie zagłębiając się w lekturze.
- Widzę, ze już wróciłaś- mruknął bez emocji nie odrywając wzroku od kominka.
-Sadziłeś, ze mam zamiar tam siedzieć całą noc.?- spytała trochę zirytowana jego brakiem zainteresowania.
-Możliwe.  Jak tam twój "super" chłopak?- spojrzała na  niego  wymownie
-Dobrze.- odparła czując ze się czerwieni
-Wiesz, że nie możemy być razem- Tym razem odwrócił głowę w jej stronę. W jego oczach widać było żal i smutek. Rudowłosa doskonale wiedziała, co wprawiło go w tak podły nastrój. Bolało ja to, nawet bardzo. wbrew pozorom nadal był bliski jej sercu.
-Ja cie doskonale rozumiem. wolisz starszych, napakowanych debili. Ty nawet go nie znasz dobrze!
-Ty oczywiście doskonale wiesz jaki jest.!- nerwy powoli puszczały. nie był jej ojcem, żeby dyrygować jej życiem.
-Ja po prostu się o ciebie martwię! jesteś dla mnie najważniejsza.
-Nagle ci się zebrało!Martwisz się o mnie! wtedy cie nie obchodziłam.! Siedziałam tam jak głupia! Sama! Ciebie nie było, obściskiwałeś się z tą durną blondyną! Jeżeli tak objawia się twoja miłość do mnie to sorry bardzo, nie chcę jej.!- wreszcie wydusiła z siebie to co czuła. Złapał ją za rękę i spojrzał głęboko w jej zielone oczy. Odwróciła wzrok. wiedziała, ze nie oprze się tym pięknym, orzechowym tęczówkom, które zawsze tak ciepło na nią patrzyły ogrzewając swym blaskiem.
- To już więcej się nie powtórzy. Nie możesz mi chodź raz zaufać?
-Nie James. przynajmniej nie teraz. Pozwól mi żyć normalnie. ja już mam chłopaka-- przygryzła dolna wargę zakrywając twarz włosami
-Nigdy nie będę dla ciebie wystarczająco dobry- po tych słowach puścił ja i oddalił się w stronę portretu grubej damy
-nie James to nie tak!- krzyknęła za nim, jednak nie zareagował. Zniknął za ścianą pozostawiając ją samej sobie.

-Jak mogła mi to zrobić.- wymruczał do siebie zatapiając dłonie we włosach.
-No tak. Mogła.  Sam sobie zasłużyłem- kopnął w jedno ze zbroi stojących na korytarzu. spadłą z hukiem na posadzkę. -jestem idiotą- pomyślał z pretensja do samego siebie szybko oddalając się od miejsca zdarzenia. przed nim stanęła bura kotka uparcie się w niego wpatrując.- Cholera, jeszcze tego pchlarza mi brakowało do szczęścia- obdarzył panią Norris rożnymi epitetami i szybkim krokiem ruszył w stronę pokoju ryczeń.  Powtarzał sobie w myślach  gdzie chciałby się znaleźć, aż na ścianie pojawiły się dębowe drzwi. przekręcił gałkę i wszedł do pomieszczenia. Było kuliste, o czerwonych ścianach wzdłuż których znajdowały się różnej wielkości szafy i komody wypełnione najróżniejszymi przedmiotami, w tym trunkami  z całego świata. N środku stała bordowa kanap, a przy niej szklany stolik. Podszedł do barku i wyciągnął z niego butelkę whisky. Zrezygnowany usiadł na sofie i pociągnął łyk ognistej. Może topienie smutków w alkoholu nie było najlepszym pomysłem, ale w tej chwili nie widział innego rozwiązania.. Po opróżnieniu pięciu flaszek, już nieźle podpity zdecydował się wrócić do dormitorium. Czół się o wiele lepiej. jeśli można tak nazwać nagły przypływ dobrego humoru spowodowany  kacem. Chwiejnym krokiem wlókł się w stronę wieży Gryffindoru modląc się aby nikt go nie przyłapał. Choć teraz nie miało to dla niego większego znaczenia.
-Hasło panie Potter?- gruba dama spojrzała wyczekująco na chłopaka
-przecież wiesz, ze jestem Gryfonem, po co się w ogóle pytasz?- odparł zgryźliwie
-HASŁO
-No dobra, truskawkowy sorbet- mruknął, przechodząc przed dziurę w portrecie. Pokój bł średnio zaludniony. Kilkoro trzecioroczniaków grało w szachy czarodziejów. przy kominku jak się spodziewał zastał pozostałą trójkę Huncwotów. podszedł do nich i usiadł w wolnym fotelu. Spojrzeli na niego ze zdziwieniem
-Siema chłopaki- wypalił łamiącym się głosem
-Stary, ty jesteś pijany- łapa podszedł do niego przyglądając się mu uważnie
-Chuchnij - Potter rzucił mu spojenie pełne politowania do jego osoby.
-No co. Nie można trochę zaszaleć?
-Topienie smutków w alkoholu nie jest najlepszym rozwiązaniem
-To wszystko i tak niema sensu. Lily mnie nie chcę , wiec czym mam się jeszcze przejmować- spoglądał tempo na przyjaciela. Zdawał się rozumieć jego sytuacje. Wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Lunatykiem. Remus skinął głowa i wziął Rogatego pod ramię. Syriusz stanął po drugiej stronie Pottera i wspólnymi siłami zaprowadzili go do dormitorium.
-Masz szczęście, ze Evans cię nie widziała- Peter wszedł do pomieszczenia zaraz za nimi.
-By miał przechlapane- Lupin  zerknął na przysypiającego już Jamesa i usiadł na sąsiednim łóżku.
-Czy on naprawdę jest takim idiotą, czy tylko udaje?- Black zachichotał głupkowato poprawiając krawat .
-Co te kobiety potrafią zrobić z mężczyznami- rzucił ze śmiechem
-Ty to się nie wypowiadaj.  Meadowes zrobiła z ciebie posłusznego chłopczyka. Gdzie się podział stary łapa mający na celu zaliczenie wszystkich dziewczyn w Hogwarcie?
-wiesz.. miłość zmienia człowieka. Tylko nasz Glizdogon jest taki jak wcześniej. Zbija baki i leżakuje dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-Macie coś do mnie? - Peter zmrużył oczy  i spiorunował wzrokiem dwójkę Hunców.
-Nie nic, tak tylko wspominamy stare czasy - wszyscy trzej wybuchnęli śmiechem.
-Chodźmy na dół do dziewczyn pewnie się denerwują. A ty Lunio zaproś wreszcie McKinnon na randkę
-Wszystko w swoim czasie. Pamiętasz o dzisiejszej akcji?
-No ba ze tak. miejmy nadzieje, ze Rogasiowi kac minie - chichocząc opuścili dormitorium.

-Ciekawe gdzie wcięło Huncwotów - Dorcas wpatrywała się uporczywie w swoje paznokcie.- Musimy sobie zrobić wieczór pielęgnacyjny-
-Pewnie zaraz tu przylezą, jeśli niczego nie kombinują - Lily pisała własnie pracę domowa na zielarstwo o mandragorach.
-Co masz na myśli?- Marlena pochyliła się nad pergaminem i zaczęła coś uporczywie skrobać .
-No wiesz, manicure pedicure maseczki itp itd - powiedziała  związując włosy w koński ogon
-Mi to pasuję
-Mi też. czyli dzisiaj jesteśmy już zajęte- zachichotały cicho by nie zwrócić na siebie uwagi innych mieszkańców Gryffindoru.
-Patrzcie kto się wylągł- skinęła na trójkę Huncwotów kierujących się w ich stronę. Dorcas pomachała im na przywitanie
-Hej dziewczyny!
-siema, gdzie macie Pottera?- Rudowłosa spojrzała pytająco na Blacka
-ee.. zrobił sobie wolne- wypalił
-to trochę bez sensu- Marlena spojrzała zachęcająco na Lunatyka.
-A może dokładniej?
-Śpi zalany w trupa
-Acha. Dzięki za informacje- Lily udawała, ze nic ja to nie obchodzi. Pochyliła się jeszcze bardziej nad blatem starając się ukryć rumieńca. wiedziała dlaczego to zrobił. dlaczego to musi być takie trudne?.. pomyślała z żalem.


-Kici kici ...- Remus próbował przywołać panią Norris do klatki
-grzeczny kotek.. chodź do pana.Mam kiełbasę- Lunatyk spojrzał wymownie na Blacka. -Pozwól, ze ja się tym zajmę. wyciągnął w stronę  kotki kawałek szynki. Zachęcona zapachem mięsa tak jak poprzednim razem podbiegła do zadowolonych z siebie Huncwotów, I tak jak uprzednio została potraktowana zaklęciem unieruchamiającym i wrzucona do klatki. weszli do pobliskiej klasy i wymienili chytrymi uśmieszkami.
-akcja rozpoczęta. - Rogacz jeszcze trochę na kacu wyciągnął notes i zaczął szukać ustalonego planu. 
-Remus, książka- chłopak wyciągnął z plecaka podręcznik nauki Hipnotyzacji  i otworzył na stronie dwudziestej.
-chyba musimy ja najpierw odczarować. Tylko zrób to tak aby nie miauczała- mruknął czytając instrukcję.
-Łapa, wisiorek
-jest- wskazał na srebrny łańcuszek ze złotą kulką.
-sądzisz, ze ten durny kot będzie się w to wpatrywał? Ostatni raz wykorzystuję metody mugolskie.  nie można było magicznie?
-zanim to rozszyfrują minie więcej czasu, bo zwykłe zaklęcia nie zadziałają.
-to w takim razie jest dobrze.-
Posadził burasa na biurku i zaczął mu machać przed nosem wisiorkiem

Wypościli panią Norris przed gabinetem Filcha dusząc się ze śmiechu .
 -Jutro na śniadaniu będą mieli niezły ubaw.
-Żeby chociaż dziewczyny się nie dowiedziały
-e tam. Nie są chyba na tyle inteligentne żeby to rozszyfrować
-Po prostu. kot postradał zmysły - całą czwórka złośliwie zachichotała i niepostrzeżenie wemknęła się do pokoju wspólnego. było grubo po  dwunastej. Weszli cichutko do dormitorium i z wyrazem zadowolenia położyli się spać

9. "Impreza w klubie Ślimaka cz.2"


Wyciągnął ją za rękę z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
-Chciałbym pozwiedzać trochę zamek- powiedział nie puszczając jej dłoni.- Minęło trochę lat odkąd opuściłem Hogwart
-Rozumiem, w takim razie może zaczniemy od lochów- powiedziała, widząc, że chłopak kieruje się na siódme piętro. Za nic w świecie nie chciała teraz spotkać Pottera. A tam w końcu jest pokój wspólny Gryfonów.
-No fakt, można- powiedział i ruszyli w stronę schodów. Lily spojrzała na chłopaka, lustrując go wzrokiem. Był miły, romantyczny, przystojny.. Nie to co Potter. Westchnęła cicho i poprawiła włosy. Zatrzymali się na chwilę. Odwrócił się w jej stronę i szybkim ruchem przyciągnął do siebie
-Nareszcie jesteśmy sami- szepnął wpatrując się w jej piękne, zielone oczy. Przybliżył wargi do jej ust i pocałował namiętnie. Nie sprzeciwiła się. Wplotła mu dłonie we włosy, dając mu tym pozwolenie na dalsze igraszki (od aut: Nie miałam na myśli seksu w tym wypadku). Nie czuła bliskości chłopaka, odkąd rozstała się z Jamesem.
-Lily?!- Dziewczyna oderwała się od chłopaka i odwróciła w stronę z której dobiegał ów tak bliski jej głos
-Potter? co ty tu robisz?- spytała trochę oszołomiona. Chris patrzył to na Rudą to na Rogatego.
-a tak sobie spaceruję, podziwiam widoki.- rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
-To spaceruj sobie gdzie indziej, nie psuj mi kolejny raz życia- miał zaciśnięte pięści, i wyraźnie toczył walkę z samym sobą
-Mogłaś być ze mną szczęśliwa..
-Tak, mogłabym, gdybyś wszystkiego nie spieprzył- w jej głosie dało się słyszeć pretensję ,a w oczach pojawiły się łzy
- zmieniłem się!
-Nie, ty nigdy się nie zmienisz, wtedy mówiłeś to samo, a teraz łaskawie opuść to miejsce i zostaw mnie w spokoju- szepnęła ze smutkiem. Nie chciała, znowu przez niego cierpieć.
-Chodź Chris- pociągnęła zszokowanego konfrontacją zdań chłopaka w stronę pokoju życzeń, zostawiając osłupiałego Jamesa samemu sobie.  Z rezygnacją ruszył ciemnym korytarzem. To co zobaczył sprawiło mu ogromny ból. Mógł być na miejscu tego Christophera . Lily nie była już tą jego wiewiórką. Mała racje, to wszystko jego wina, mógł mieć to wszystko, mógł ją teraz całować, ale nie, on musiał to wszystko zaprzepaścić.

-Kim był ten chłopak?- szatyn spojrzał pytająco na towarzyszkę. nie uśmiechała się, a w jej oczach zebrały się łzy.
-Mój były..- szepnęła  przygryzając górną wargę, żeby się nie rozpłakać. wiedział, że nie powinien ciągnąc tematu. przytulił ją do siebie. W jego ramionach czuła się bezpieczna.
Weszli do pomieszczenia w którym była impreza.
-O, Lily, nie mogłem cię znaleźć, chciałbym cię przedstawić kilku znajomym. Widzę, że zaprzyjaźniłeś się już z panem Pearsonem.- Slughorn emocjonował się i ciągnął dziewczynę w stronę grupki ludzi. Chris patrzył na to z rozbawieniem. Rudowłosa spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.Nie miała ochoty zapoznawać się z jakimiś nudziarzami
-Oto moja najzdolniejsza uczennica panna Lily Evans- profesor przedstawił rudowłosą czterem mężczyznom. Mieli około trzydziestu lat. Jeden z nich wyglądał nawet przyjaźnie. miał czarne włosy i zielone oczy i uśmiechał się do niej ciepło. Wysoki blondyn wydawał się być znudzony całym tym spotkaniem. wpatrywał się tępo w nowo przybyłych bez najmniejszego zainteresowania. pozostałą dwójkę jakby skądś kojarzyła. Okazało się że są autorami jednego z jej szkolnych podręczników od eliksirów. Wymieniła z nimi kilka zdań, ale zniecierpliwiony Christopher odciągnął ją od nowego towarzystwa
-Dzięki za ratunek-  uśmiechnęła się do chłopaka z wdzięcznością.
-chodźmy coś zamówić- rzucił kierując się w stronę baru. Ruszyła za nim starając się nie wpaść na nikogo.
-Ja poproszę  dwa razy ognistą- poleciła bramanowi. zlustrował ją wzrokiem, ale nic nie odpowiedział. Najwyraźniej nie był pewny , czy jest pełnoletnia. Gdyby wiedział co się dzieje na imprezach u Gryfonów.. Lily zachichotała cicho i upiła łyk trunku
-Co cię tak rozbawiło?- chłopak spojrzał na nią z ciekawością
-Nic, wspomnienia
-wiem coś o tym- pociągnął ją za rękę w stronę kanapy.
-Tak w ogóle to czym się zajmujesz?-spytała spoglądając na niego znad szklanki
-aktualnie kończę kurs na aurora
-Ja tez planuję . Gorzej z OWUTEMAMI (tłum. Testy na koniec siódmych klas)
-Poradzisz sobie. Nie są aż takie trudne jak to mówią nauczyciele
-Was też tak straszyli? McGonagall nie daje nam spokoju. W kółko truje o egzaminach.
- Wszyscy tak mają- przytulił ją do siebie i pocałował w czoło.
-Tak szczerze myślałem, że szykuje się kolejny nudny wieczorek u ślimaka,a tu proszę- zaśmiał się perliście nie odrywając wzroku od dziewczyny
-Miałam to samo, gdyby nie Dorcas to w ogóle bym nie przyszła
-Musze jej podziękować- zachichotała i upiła łyk ognistej. Nie wiedziała, ze przygląda im się już od jakiegoś czasu pewna osoba (jak myślicie kto?). Wziął jej z ręki szklankę i postawił na stoliku obok. przyciągnął ją do siebie i  pocałował gorąco. W jej głowie błądziło wiele myśli, a po ciele rozeszła fala ciepła.

 Weszła do dormitorium trzymając w dłoni szpilki. Była zmęczona, ale szczęśliwa. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła w stronę łazienki. przypomniała sobie miniony wieczór. To był piękny dzień.
-Późno wróciłaś- Dorcas spojrzała na nią znad magazynu dla nastoletnich czarownic.
-nom..- powiedziała rozmarzona przebierając się w pidżamy.
-Coś ty taka w skowronkach? Wróciłaś do Pottera?
-NIE!!- rudowłosa spojrzała na nią piorunującym wzrokiem
-A więc?
-Mam nowego chłopaka- rzuciła z rezygnacją, wiedziała co czarnowłosa teraz powie
-A nie mówiłam?
-skończ już, nie powiedziałam ci tego po to żebyś robiła mi wymówki
-oj no dobra, nie mogłam się powstrzymać. Mniejsza o to. Opowiadaj wszystko co wiesz!- Lily skrupulatnie streściła przyjaciółce wydarzenia z poprzedniego wieczoru, pomijając kwestię pojawienia się Pottera
-.. i będzie przyjeżdżać do Hogsmead co dwa tygodnie. - zakończyła wywód trochę smutno- tylko , ze mamy wypad raz w miesiącu - skrzywiła się lekko
- Huncwoci coś poradzą
- Możesz pogadać z Łapą, ale ani mru mru Potterowi
-Co ty się nim martwisz? Masz teraz o wiele lepszego chłopaka
- nieważne. Idę spać dobranoc. Jestem zmęczona
-Jutro to dokończymy.
Jednak Lily nie mogła zasnąć. przewracała się z boku na bok. wciąż miała w głowie minę Jamesa gdy zobaczył ją z Chrisem. Mimo, że nie okazywała jak za nim tęskni to w środku czułą głęboką pustkę. Nie było chwili w której o nim nie myślała. Miała nadzieje, że nowy związek pozwoli zabliźnić stare rany

8. "Impreza w klubie Ślimaka cz.1"


Lily wyszła ze szpitala po dwóch dniach. To był dla niej bardzo ciężki czas. W miarę jak odzyskiwała siły powracała do niej chęć zabicia Pottera. Mimo zapewnień nie potrafiła mu wybaczyć.
-Oczekujesz zbyt wiele- powiedziała idąc w stronę lochów. Patrzyła na Jamesa z pretensją
-Ale Lily..
-Nie, wybacz ale jestem zajęta- poprawiła torbę i podeszła do Dorcas
-Znowu usiłuje się w topić w łaski?- czarnowłosa spojrzała z politowaniem na Rogacza.
-Jak codziennie w ciągu ostatniego tygodnia- westchnęła cicho. Mimo iż nie okazywała tego jak cierpi, to jej wygląd zewnętrzny mówił sam za siebie. Byłą wychudła, a na jej twarzy widniało przemęczenie z powodu nieprzespanych nocy i braku jedzenia
-Znajdź sobie nowego chłopaka- Marlena podeszłą do przyjaciółek czule żegnając się z Remusem. Po tej pamiętnej imprezie zbliżyli się do siebie i na czas doczesny byli parą.
-Panno Evans?- Lily odwróciła się. W jej stronę szedł Horacy Slughorn
-Tak panie profesorze?
-Organizuje w najbliższą sobotę spotkanie klubu ślimaka. Chciałbym cię przedstawić kilku bliskim mi osobom. Mam nadzieję , że nie zawiedziesz mnie i przyjdziesz?- Rudowłosa spojrzała na niego z powagą
-Postaram się
-To cudownie, a więc do zobaczenia na lekcji!- Odszedł szybkim krokiem pozostawiając dziewczyny same.  Slughorn bardzo lubił być w towarzystwie sławnych osób. w swoim gabinecie na komodzie znajdowały się zdjęcia uczniów którzy zrobili karierę po zakończeniu Hogwartu. Oczywiście byli jego ulubieńcami.Zapraszał ich na słynne spotkania klubu Ślimaka. Lily była zdolna z eliksirów i ulubioną uczennicą profesora.
-Strach się bać..- mruknęła ze zrezygnowaniem
-A może to jest właśnie to?
-Dorcas daj spokój, zapewne będą tam jedynie nudni autorzy podręczników do Historii magii.
-Ja i tak wiem swoje.- Dziewczyna spojrzała  na przyjaciółkę wymownie
-nie mam ochoty się z tobą kłócić

Dzień minął bardzo szybko. Nauczyciele jak na złość zadawali niemiłosiernie długie i meczące prace domowe. Więcej temat nowego chłopaka dla Lily nie był poruszany. Nawet Potter nie miał czasu biegać za Rudowłosą z prośbą, żeby dała mu druga szansę. Obydwoje byli tak samo wykończeni całą sytuacją. W ciągu tych kilkunastu dni zmienili się nie do poznania, zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie.  Wreszcie nadszedł upragniony Weekend. Dziewczyny z wyrazem zadowolenia siedziały w dormitorium rozkoszując się wolnością. Tylko jedna z nich smutno wpatrywała się w okno. Lily nie miała kompletniej ochoty iść na jakąkolwiek imprezę, ale nie miała wyboru.
- Ruda?  Pamiętasz o spotkaniu klubu ślimaka?- Marlena jakby czytała jej w myślach.
-Niestety. Kompletnie nie wiem co mam założyć- Dorcas spojrzała na nią z błyskiem w oku. Moda była jej Hobby. Kochała ciuchy, dobieranie strojów, robienie makijażu. To był jej świat
-Nawet o tym nie myśl- spojrzała na czarnowłosa z niepokojem.
-Nie psuj zabawy. Robimy eksperyment pt. Nowa Lily Evans- rzuciła wstając z łóżka i otwierając szafę. Marlena zachichotała cicho i wpatrywała się z rozbawieniem w zniesmaczona twarz Rudej. Meadowes grzebałą uporczywie w garderobie najwyraźniej czegoś szukając
-Jest!- zdjęła z wieszaka granatową sukienkę bez ramiączek błyszcząco cekinami i czarne szpilki z czerwona podeszwą
-yy.. ja mam to założyć- Lily wskazała palcem na ciuchy. przyjaciółka pokiwała głową
-Na mózg ci padło?- wypaliła
-Marl, weź jej coś powiedz, ona nie może mi tego zrobić- spojrzała z nadzieją na szatynkę
-owszem, może! Do łazienki biegiem marsz!- wszystkie trzy wybuchnęły śmiechem. Rudowłosa ze zrezygnowaniem wzruszyła rękami, wzięła rzeczy od Dorcas i weszła do toalety. Popatrzyła w lustro. skóra była blada, a twarz wychudła uwydatniająca zgrabne kości policzkowe. Nie licząc podkrążonych oczu. Napuściła wody do wanny i dodała soli do kąpieli. Po pomieszczeniu rozszedł się uspakajający zapach fiołków i lawendy. Zanurzyła się w gorącym płynie zamykając oczy z zadowoleniem. Miała jeszcze trzy godziny. Spotkanie miało być o siedemnastej. Zrezygnowała z obiadu, z powodu silnego bólu brzucha. teraz to wszystko było nie ważne. Przestała myśleć o Jamesie i pozwoliła trwać chwili. Po godzinie bezmyślnego leżenia zdecydowała się  umyć włosy i wyjść z wanny. Wydepilowała skórę i ubrała się. Wysuszyła włosy za pomocą różdżki, uczesała i podkręciła za pomocą różdżki
-Dorcas!!- przyjaciółka weszła do łazienki i spojrzała Rudą
-od razu lepiej. Wyczarowała stołek przed lustrem
-Siadaj i siedź cicho- Wyciągnęła kosmetyki i zabrała się do malowania. Efekt był piorunujący.
-Coś mi tu nie pasuje..- czarnowłosa w skupieniu przyglądała się młodej Evansównie .
-Wiem już!.- Wzięła do rąk nożyczki
-Co ty chcesz zrobić?- Lily spojrzała na koleżankę z przerażeniem
-zaraz zobaczysz.- Ścięła jej grzywkę na prosto delikatnie cieniując, dodatkowo upięła jej włosy w zgrabny kok. Ruda niepewnie popatrzyła w lustro. Z otwartymi ustami wpatrywała się w swoje odbicie.
-Dorcas.. jesteś genialna- miała ślicznie pomalowane powieki w odcień szarości i błękitu, dodatkowo jasno różowe usta i i róż na policzkach. Po poprzedniej Lily nie było nawet śladu. uśmiechnęła się promiennie i przytuliła do brunetki
-Kocham cię po prostu- powiedziała z radością i wyszła z łazienki w poszukiwaniu jakiejś torebki. jednak Marlena ją uprzedziła. Stała z wyciągnięta ręka w której trzymała czarną kopertówkę
-Dzięki skarbie- cmoknęła ją w policzek i założyła buty
-niema za co- odparła szczerząc zęby
-Ile mam jeszcze czasu?
-pół godziny
-wypadałoby się już zbierać?- zachichotała i poprawiła włosy
-nie macaj bo się rozwali- Dorcas spojrzała na nią z wyrzutem
-teraz już zmykaj
-Nie odprowadzicie mnie?-rzuciła im wymowne spojenie
-No dobra, jeśli nalegasz- wszystkie trzy wybuchnęły śmiechem. Zeszły na dół. Wygląd Rudej wywarł niemałe zamieszanie u płci męskiej. Potter spojrzał na nią tęsknym wzrokiem. Nadal nie pozbierał się rozstaniu. Westchnął cicho i pochylił się nad pergaminem.


-Dokąd mamy cie  odprowadzić?- Marlena spojrzała pytająco na przyjaciółkę
-do pokoju rzeczeń
-Powodzenia- dziewczyny poklepały ją pocieszająco po ramieniu i ruszyły korytarzem w stronę wieży gryfonów. Lily wzięła głęboki oddech i weszła do pomieszczenia. W środku było pełno ludzi. Po prawej stronie stał bar, a po lewej szwedzki stół. Wśród  gości dostrzegła znajomą postać Severusa Snapea. Kiedyś byli przyjaciółmi. Do czasu.. Nie chciała wspominać tego wydarzenia, które sprawiło jej tak wielki ból. Westchnęła i  usiadła na jednej ze skórzanych kanap. Czuła się samotna. Nie znała tu nikogo, niektórych tylko z widzenia.
-można?- za zamyślenia wyrwał ją męski głos
-A.. tak można- wypaliła odwracając się w stronę chłopaka. jego widok zaparł jej dech w piersiach. był to wysoki szatyn, o czarnych oczach i wysportowanej sylwetce
-Jesteś tu sama?- spytał ciepło siadając koło dziewczyny
-Tak..- powiedziała smutno, a na jej policzki wyszły lekkie rumieńce. Bogu dzięki za puder.. pomyślała i uśmiechnęła się uwodzicielsko. Był naprawdę przystojny
-Dziwi mnie, że tak piękna kobieta jak ty niema partnera- tym razem warstw makijażu nie zdołała ukryć  koloru jej twarzy.
-Nie taka piękna - przypomniała sobie wydarzenia z minionego tygodnia.
- Nawet się nie przedstawiłem, jestem Christopher Pearson, a ty?- Jego oczy były takie głębokie i pełne nieznanego jej dotąd blasku
-Lilyanne Evans - powiedziała przyglądając się mu z uwielbieniem
-Miło mi cię poznać Lily. Może chciałabyś zatańczyć?- spytał wskazując dłonią na parkiet
-Jasne! - powiedziała może zbyt entuzjastycznie. Spojrzał na nią kusząco
-Pięknie wyglądasz, wiesz jak podkreślić swoje atuty- szepnął jej do ucha.  Trzymał ją w talii i poruszali się w rytm muzyki.
-Ile masz lat?
-jeszcze szesnaście, ale niedługo już siedemnaście, a ty?
-dziewiętnaście
-Dziwne, ze cie nie pamiętam- rzuciła usiłując cofnąć się dwa lata wstecz
-W piątej kalsie przeniosłem się do Durmstrangu
-To wiele tłumacz- zachichotała cicho nie odrywając od niego wzroku. Miał na sobie białą koszulkę delikatnie opinająca się na umięśnionym torsie i ciemne jeansy. Spoglądał na nią  pociągającym wzrokiem
- Przejdziemy się?- spytał ciągnąc ją za rękę w stronę wyjścia.
-Z tobą wszędzie