Lily obudziła się rano w wyśmienitym humorze. Przeciągnęła
się z wyrazem zadowolenia na twarzyi wywlekła z łóżka. Dziewczyny jeszcze
spały. Zresztą jak zwykle o tej porze.Spojrzała na zegarek. Była siódma.
Wywróciła oczami. -No tak jest niedziela-
Z powrotem zakopała się w pościeli próbujączasnąć. Niestety na marne.
Była już na tyle rozbudzona, że jakakolwiek próbauśnięcia była niemożliwa. Weszła
do łazienki i wzięła szybki prysznic, któryotrzeźwił ja wystarczająco, żeby
racjonalnie pomyśleć o minionym dniu. Była popołowie szczęśliwa. Druga część
była stanowczo w ciężkiej depresji. Samowspomnienie starcia z Jamesem
sprawiało, że łzy napływały jej do oczu. - Czemu ja się w ogóle nim
przejmuje...- pomyślała odganiając od siebie niechciane wspomnienia. Ubrała
się, uczesała włosy i zeszła do pokoju wspólnego. Z tego co przeczuwała
dziewczyny obudza się dopiero za kilka godzin. kto normalny wstaje tak
wcześniej w weekend.Nie sądziła, ze kogokolwiek tam zastanie. W fotelu siedział
czarnowłosy chłopak tępo wpatrujący się w ogień. Niezauważona usiadła obok
starając się na niego nie patrzeć. Podciągnęła nogi pod brodę i wyciągnęła
podręcznik o d transmutacji pozornie
zagłębiając się w lekturze.
- Widzę, ze już wróciłaś- mruknął bez emocji nie odrywając
wzroku od kominka.
-Sadziłeś, ze mam zamiar tam siedzieć całą noc.?- spytała
trochę zirytowana jego brakiem zainteresowania.
-Możliwe. Jak tam
twój "super" chłopak?- spojrzała na
niego wymownie
-Dobrze.- odparła czując ze się czerwieni
-Wiesz, że nie możemy być razem- Tym razem odwrócił głowę w
jej stronę. W jego oczach widać było żal i smutek. Rudowłosa doskonale
wiedziała, co wprawiło go w tak podły nastrój. Bolało ja to, nawet bardzo.
wbrew pozorom nadal był bliski jej sercu.
-Ja cie doskonale rozumiem. wolisz starszych, napakowanych
debili. Ty nawet go nie znasz dobrze!
-Ty oczywiście doskonale wiesz jaki jest.!- nerwy powoli
puszczały. nie był jej ojcem, żeby dyrygować jej życiem.
-Ja po prostu się o ciebie martwię! jesteś dla mnie
najważniejsza.
-Nagle ci się zebrało!Martwisz się o mnie! wtedy cie nie
obchodziłam.! Siedziałam tam jak głupia! Sama! Ciebie nie było, obściskiwałeś
się z tą durną blondyną! Jeżeli tak objawia się twoja miłość do mnie to sorry
bardzo, nie chcę jej.!- wreszcie wydusiła z siebie to co czuła. Złapał ją za
rękę i spojrzał głęboko w jej zielone oczy. Odwróciła wzrok. wiedziała, ze nie
oprze się tym pięknym, orzechowym tęczówkom, które zawsze tak ciepło na nią
patrzyły ogrzewając swym blaskiem.
- To już więcej się nie powtórzy. Nie możesz mi chodź raz
zaufać?
-Nie James. przynajmniej nie teraz. Pozwól mi żyć normalnie.
ja już mam chłopaka-- przygryzła dolna wargę zakrywając twarz włosami
-Nigdy nie będę dla ciebie wystarczająco dobry- po tych
słowach puścił ja i oddalił się w stronę portretu grubej damy
-nie James to nie tak!- krzyknęła za nim, jednak nie
zareagował. Zniknął za ścianą pozostawiając ją samej sobie.
-Jak mogła mi to zrobić.- wymruczał do siebie zatapiając
dłonie we włosach.
-No tak. Mogła. Sam
sobie zasłużyłem- kopnął w jedno ze zbroi stojących na korytarzu. spadłą z
hukiem na posadzkę. -jestem idiotą- pomyślał z pretensja do samego siebie
szybko oddalając się od miejsca zdarzenia. przed nim stanęła bura kotka uparcie
się w niego wpatrując.- Cholera, jeszcze tego pchlarza mi brakowało do
szczęścia- obdarzył panią Norris rożnymi epitetami i szybkim krokiem ruszył w
stronę pokoju ryczeń. Powtarzał sobie w
myślach gdzie chciałby się znaleźć, aż
na ścianie pojawiły się dębowe drzwi. przekręcił gałkę i wszedł do
pomieszczenia. Było kuliste, o czerwonych ścianach wzdłuż których znajdowały
się różnej wielkości szafy i komody wypełnione najróżniejszymi przedmiotami, w
tym trunkami z całego świata. N środku
stała bordowa kanap, a przy niej szklany stolik. Podszedł do barku i wyciągnął
z niego butelkę whisky. Zrezygnowany usiadł na sofie i pociągnął łyk ognistej.
Może topienie smutków w alkoholu nie było najlepszym pomysłem, ale w tej chwili
nie widział innego rozwiązania.. Po opróżnieniu pięciu flaszek, już nieźle
podpity zdecydował się wrócić do dormitorium. Czół się o wiele lepiej. jeśli
można tak nazwać nagły przypływ dobrego humoru spowodowany kacem. Chwiejnym krokiem wlókł się w stronę
wieży Gryffindoru modląc się aby nikt go nie przyłapał. Choć teraz nie miało to
dla niego większego znaczenia.
-Hasło panie Potter?- gruba dama spojrzała wyczekująco na
chłopaka
-przecież wiesz, ze jestem Gryfonem, po co się w ogóle
pytasz?- odparł zgryźliwie
-HASŁO
-No dobra, truskawkowy sorbet- mruknął, przechodząc przed
dziurę w portrecie. Pokój bł średnio zaludniony. Kilkoro trzecioroczniaków
grało w szachy czarodziejów. przy kominku jak się spodziewał zastał pozostałą trójkę
Huncwotów. podszedł do nich i usiadł w wolnym fotelu. Spojrzeli na niego ze
zdziwieniem
-Siema chłopaki- wypalił łamiącym się głosem
-Stary, ty jesteś pijany- łapa podszedł do niego
przyglądając się mu uważnie
-Chuchnij - Potter rzucił mu spojenie pełne politowania do
jego osoby.
-No co. Nie można trochę zaszaleć?
-Topienie smutków w alkoholu nie jest najlepszym
rozwiązaniem
-To wszystko i tak niema sensu. Lily mnie nie chcę , wiec
czym mam się jeszcze przejmować- spoglądał tempo na przyjaciela. Zdawał się
rozumieć jego sytuacje. Wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Lunatykiem. Remus
skinął głowa i wziął Rogatego pod ramię. Syriusz stanął po drugiej stronie
Pottera i wspólnymi siłami zaprowadzili go do dormitorium.
-Masz szczęście, ze Evans cię nie widziała- Peter wszedł do
pomieszczenia zaraz za nimi.
-By miał przechlapane- Lupin
zerknął na przysypiającego już Jamesa i usiadł na sąsiednim łóżku.
-Czy on naprawdę jest takim idiotą, czy tylko udaje?- Black
zachichotał głupkowato poprawiając krawat .
-Co te kobiety potrafią zrobić z mężczyznami- rzucił ze
śmiechem
-Ty to się nie wypowiadaj.
Meadowes zrobiła z ciebie posłusznego chłopczyka. Gdzie się podział
stary łapa mający na celu zaliczenie wszystkich dziewczyn w Hogwarcie?
-wiesz.. miłość zmienia człowieka. Tylko nasz Glizdogon jest
taki jak wcześniej. Zbija baki i leżakuje dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-Macie coś do mnie? - Peter zmrużył oczy i spiorunował wzrokiem dwójkę Hunców.
-Nie nic, tak tylko wspominamy stare czasy - wszyscy trzej
wybuchnęli śmiechem.
-Chodźmy na dół do dziewczyn pewnie się denerwują. A ty
Lunio zaproś wreszcie McKinnon na randkę
-Wszystko w swoim czasie. Pamiętasz o dzisiejszej akcji?
-No ba ze tak. miejmy nadzieje, ze Rogasiowi kac minie -
chichocząc opuścili dormitorium.
-Ciekawe gdzie wcięło Huncwotów - Dorcas wpatrywała się
uporczywie w swoje paznokcie.- Musimy sobie zrobić wieczór pielęgnacyjny-
-Pewnie zaraz tu przylezą, jeśli niczego nie kombinują -
Lily pisała własnie pracę domowa na zielarstwo o mandragorach.
-Co masz na myśli?- Marlena pochyliła się nad pergaminem i
zaczęła coś uporczywie skrobać .
-No wiesz, manicure pedicure maseczki itp itd -
powiedziała związując włosy w koński
ogon
-Mi to pasuję
-Mi też. czyli dzisiaj jesteśmy już zajęte- zachichotały
cicho by nie zwrócić na siebie uwagi innych mieszkańców Gryffindoru.
-Patrzcie kto się wylągł- skinęła na trójkę Huncwotów
kierujących się w ich stronę. Dorcas pomachała im na przywitanie
-Hej dziewczyny!
-siema, gdzie macie Pottera?- Rudowłosa spojrzała pytająco
na Blacka
-ee.. zrobił sobie wolne- wypalił
-to trochę bez sensu- Marlena spojrzała zachęcająco na
Lunatyka.
-A może dokładniej?
-Śpi zalany w trupa
-Acha. Dzięki za informacje- Lily udawała, ze nic ja to nie
obchodzi. Pochyliła się jeszcze bardziej nad blatem starając się ukryć
rumieńca. wiedziała dlaczego to zrobił. dlaczego to musi być takie trudne?..
pomyślała z żalem.
-Kici kici ...- Remus próbował przywołać panią Norris do
klatki
-grzeczny kotek.. chodź do pana.Mam kiełbasę- Lunatyk
spojrzał wymownie na Blacka. -Pozwól, ze ja się tym zajmę. wyciągnął w
stronę kotki kawałek szynki. Zachęcona
zapachem mięsa tak jak poprzednim razem podbiegła do zadowolonych z siebie
Huncwotów, I tak jak uprzednio została potraktowana zaklęciem unieruchamiającym
i wrzucona do klatki. weszli do pobliskiej klasy i wymienili chytrymi
uśmieszkami.
-akcja rozpoczęta. - Rogacz jeszcze trochę na kacu wyciągnął
notes i zaczął szukać ustalonego planu.
-Remus, książka- chłopak wyciągnął z plecaka podręcznik
nauki Hipnotyzacji i otworzył na stronie
dwudziestej.
-chyba musimy ja najpierw odczarować. Tylko zrób to tak aby
nie miauczała- mruknął czytając instrukcję.
-Łapa, wisiorek
-jest- wskazał na srebrny łańcuszek ze złotą kulką.
-sądzisz, ze ten durny kot będzie się w to wpatrywał?
Ostatni raz wykorzystuję metody mugolskie.
nie można było magicznie?
-zanim to rozszyfrują minie więcej czasu, bo zwykłe zaklęcia
nie zadziałają.
-to w takim razie jest dobrze.-
Posadził burasa na biurku i zaczął mu machać przed nosem
wisiorkiem
Wypościli panią Norris przed gabinetem Filcha dusząc się ze
śmiechu .
-Jutro na śniadaniu
będą mieli niezły ubaw.
-Żeby chociaż dziewczyny się nie dowiedziały
-e tam. Nie są chyba na tyle inteligentne żeby to
rozszyfrować
-Po prostu. kot postradał zmysły - całą czwórka
złośliwie zachichotała i niepostrzeżenie wemknęła się do pokoju wspólnego. było
grubo po dwunastej. Weszli cichutko do
dormitorium i z wyrazem zadowolenia położyli się spać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz