wtorek, 11 grudnia 2012

30. "Jak zniszczyć wszystko w 30 sekund"

Właściwie to nie wiedziała, czy chciała o tym mówić, rozdrapywać stare rany. Jakkolwiek na to patrzeć sytuacja była beznadziejna.-Poznaliśmy się dwa lata temu, w wakacje za pośrednictwem moich rodziców. Adam był uroczy.. jeżeli można to tak w ogóle nazwać. Polubiłam go, pojechaliśmy razem na obóz letni.- James spojrzał na nią wymownie.-No ej.. nie byliśmy jeszcze wtedy razem. Ale pod koniec lipca on sobie tak o wyparował. Byłam wkurzona i załamana... może nie będę tego  opisywać dokładniej bo nie ma sensu. W skrócie to cała historia. Czuję się dziwnie. - Zakończyła speszona i wytarła policzki chusteczką.
-W sumie myślałem, że było gorzej..- Odparł Potter z nieznacznym uśmieszkiem, za co dostał w głowę poduszką.-Nie no żartuje. - zreflektował się mierzwiąc jej włosy jeszcze bardziej, jeżeli to było w ogóle możliwe.
-Nie będę się tu dołować przez jakiegoś kretyna z przyszłości.- Powiedziała z determinacją. Machnęła różdżką przywracając twarz i czuprynę do porządku.
-Rusz tyłek, impreza czeka!- wypaliła i ruszyła w stronę drzwi.
-Baby..- mruknął James przewracając oczami.
-Coś mówiłeś skarbie?- Lily spojrzała na niego znacząco.
-Nie nic. Idź, idź - wyszczerzył  zęby i wypchnął ją za próg.
*Lily*
Jamesa zgubić nie było trudno. wyparował od razu po wyjściu z sypialni. Postanowiłam poszukać Dorcas. Miała arcy genialny plan w zanadrzu, a takich rzeczy po prostu się nie marnuje. Przecisnęłam się przez grupkę kolegów Jamesa, którzy byli już trochę wstawienie. Jeden z nich zaczepił mnie gratulując udanej "szopki". Można powiedzieć, że ewakuowałam się stamtąd w trybie natychmiastowym. Meadowes znowu musiałam odciągać od Łapcia. Oni to się ze mną mają, no ale dla celu mogą się chyba poświęcić, nie?
-Co znowu Ruda.- warknęła poprawiając sukienkę.
-Siedź cicho i słuchaj. Pomożesz mi z takim jednym gościem? - Spytałam zagadkowym głosem.
-Zdradzasz Jamesa?! No Lils nie ładnie..
-Nie mogę z tobą. Pewnie, że nie! Tu chodzi o zemstę. - wyjaśniłam skrótowo całe zajście z Adamem.
-Czyli czas na mały a'la Huncwocki dowcip - Uśmiechnęła się tajemniczo, co oznaczało tylko jedno.
-Wiec jak towarzyszko? Akcja "nokaut" rozpoczęte?
-No a jak! Tylko powiem Łapciowi, żeby się czymś zajął - rzuciła i zniknęła w tłumie.

Gdy wróciła, ruszyłyśmy do działania, ja miałam stać na czatach, a Dor kokietować Adama, tylko tak, żeby nikt nie zauważył z czyjej to inicjatywy. Od dawna wiadomo, że faceci mają do niej słabość, więc czemu ten miałby być inny i zwiać z miejsca zdarzenia? Plan był po prostu zdany na powodzenie.  Byłam stosunkowo blisko, więc mogłam śledzić całą sytuacje. Meadowes bawiła się kosmykami włosów ze słodką miną, a szatyn spoglądał na nią maślanymi oczkami, jakie to słodkie, prawda? Teraz część przejść do drugiej części. Nie zdążyłam jednak ruszyć się z miejsca, gdy przede mną nagle pojawił się Black i przywalił Adamowi pięścią w twarz.
-Nigdy nie warz się  podrywać MOJEJ dziewczyny - Powiedział jadowicie. Wziął Dor za rękę i pociągnął w stronę kanapy. Czarna pokazała mi uniesiony kciuk z triumfem w oczach. Z satysfakcją spojrzałam na mojego "byłego" i  stwierdziłam, że wyglada uroczo z podbitym okiem. Chyba muszę znaleźć Jamesa, bo ta jego nieobecność  robi się podejrzana.
-Do twarzy ci w fioletowym "skarbie" - rzuciłam przechodząc koło mojej "ofiary" . Zrobił zdezorientowaną minę  ale nic nie odpowiedział. Szkoda tylko, że tego siniaka może się pozbyć jednym machnięciem różdżki..

Dobra, można powiedzieć, ze znalazłam Rogasia, ale nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Idiota odstawiał taniec erotyczny z jakąś blondyną. O nie, po moim trupie. Ruszyłam szybkim krokiem do tej uroczej parki z wyrazem mordu w oczach. Zachciało mu się romansów... a ja głupia myślałam  ze on mnie na serio kocha.. dobra, nie będę robić tego co zawsze, przecież wszystko można jakoś racjonalnie wytłumaczyć... dobra, wszystko, ale nie TO! Ustałam przy nich z uroczym uśmiechem na ustach i odchrząknęłam znacząco.
-Liluś, moje słońce, gdzie byłaś?- spytał zdezorientowany. Był ewidentnie zalany w trupa.
-Potter!- Krzyknęłam - Ostrzegam, masz dwie minuty na wytłumaczenie tego, albo wylatujesz na zbity pysk, mówię ci.
-Mam takie samo prawo przebywania tu co ty. Ale w ogóle co ja mam tłumaczyć?- wychrypiał nie do końca chyba świadomy powagi sytuacji. Tego już za wiele...  Odwróciłam się na piecie i wymaszerowałam z tego cholernego domu - Nie, Liluś to nie tak, przepraszam!! - darł się za mną. O nie nie ma tak, nie mam zamiaru być publicznie poniżana, bo mój chłopak już nawet  mojej obecności nie potrafi mi dotrzymać wierności. Dobra, jestem staroświecka, ale również cholernie zazdrosna!