-Lily?- Dorcas siedziała na łóżku przyjaciółki. Jednak
rudowłosa nie odpowiadała. Remus powiedział jej wczoraj o wszystkim.
-Wstawaj- potrząsnęła nią lekko. Gdy to tez nie zadziałało
ściągnęła z niej kołdrę. Jednak to co zobaczyła przeraziło ją nie na żarty. Na
pierwszy rzut oka wyglądało jakby spała, jednak był strasznie blada, a w ręku
trzymała pudełko po środkach nasennych
-Lily obudź się!! Nie zasypiaj! - Dorcas gwałtownie
potrząsała bezwładnym ciałem przyjaciółki.
-Marlena, idź po McGonagall!- Szatynka spojrzała na nią
nieprzytomnym wzrokiem.
-Idiotko ona umiera!!!- wypaliła czarnowłosa
-POTTER ZABIJE CIĘ!!!!!- wrzasnęła. Miała nadzieje, że
usłyszał. Złapała za dłoń Rudej szukając pulsu. Był, ale bardzo słaby.
Usłyszała na dole syrenę alarmową
-a jednak on jest idiotą- mruknęła do siebie z przerażeniem
stwierdzając, ze serce rudowłosej bije coraz wolniej. Do pomieszczenia wbiegła
zdyszana Minerwa McGonagall. podbiegła do łóżka i spojrzała na Lily.
- idziemy do do skrzydła- machnęła różdżką wyczarowując
nosze, na której położyli nieprzytomną dziewczynę. przyjaciółki ze łzami w
oczach zeszły za profesorką do pokoju wspólnego. O tak wczesnych godzinach nie
był zatłoczony. przy schodach stała trójka Huncwotów (pomijając, ze dwoje z
nich trzymało Pottera).
-Jak ona umrze to ja cię zabiję- Dorcas rzuciła mu
piorunujące spojrzenie i walnęła z liścia
-A ja jej pomogę- Syriusz najwyraźniej był po stronie
dziewczyn . Patrzył na przyjaciela z ironią . Jednak w tej chwili nic go nie obchodziło. kamień ,
który od wczoraj ciążył mu na sercu zrobił się jeszcze cięższy. Zamglonymi
oczami odprowadził wzrokiem "pochód". Zdał sobie sprawę, ze to
wszystko przez niego.
-Oni ją wyleczą?- Spojrzał na Remusa z nadzieją
-To się okaże. Nie traćmy nadziei, w końcu to środki
mugolskie.- może wszystko da się jeszcze
naprawić?.. pomyślał,a po jego policzkach popłynęła stróżka łez.
Dorcas patrzyła na przyjaciółkę z troską. Pani Pomfrey dała
Lily jakąś szkarłatna substancję. Nie wiedziała co to było, ale zdecydowanie
pomogło. Rudowłosa nie obudziła się, ale na jej pliczki wyszły zdrowe rumieńce.
Czarnowłosa trzymała ją za rękę i przyglądała się jej uważnie. Marlena
siedziała z boku nerwowo strzelając
kostkami. Do pomieszczenia weszła dwójka Huncwotów. Remus i Syriusz spojrzeli
na nieprzytomną Rudą ze współczuciem.
-Wyjdzie z tego?- Lunatyk spojrzał pytająco na dziewczyny
-raczej tak, ale mało brakowało. Gdzie macie Pottera?-
spytała zgryźliwie
-Siedzi za drzwiami. Jest w rozsypce- Black podszedł do
Dorcas i przytulił do siebie. -nie martw się, wszystko będzie dobrze- szepnął i
pocałował ja w czoło- Czarnowłosa spojrzała na niego ciepło. Te słowa naprawdę
jej pomogły.
-Proszę opuści szpital. To nie miejsce do przesiadywania-
wolnym krokiem wyszli z pomieszczenia.
James patrzył na oddalające się dziewczyny. Chciał je spytać
co z Lily...
-Idziesz?- Black spojrzał na niego obojętnie
-nie- rzucił krótko beznamiętnym głosem. Wzruszył ramionami
i ruszył razem z Lunatykiem w stronę wieży Gryffindoru. Odetchnął z ulgą i
wszedł do skrzydła szpitalnego. Było puste, z wyjątkiem jednego łóżka, na
której leżała drobna rudowłosa osóbka.
Podszedł do niej, usiadł na brzegu
materaca i złapał ją za rękę. Wyglądała
trochę lepiej, niż wcześniej. Gdyby nie wiedział co się stało, pomyślałby, że
śpi, ale zaraz on przecież faktycznie
nie wiedział. przejechał dłonią
po twarzy - Potter jesteś idiotą- mruknął do siebie. Tak bardzo żałował tego co
się wydarzyło. wiedział, ze to wszystko przez niego. Ona go kochała , a on ją
zostawił.-nigdy tego sobie nie daruję- pomyślał ze smutkiem. Spojrzał na jej
zmęczoną twarz. Były na niej ślady cierpienia. Oczy miała opuchnięte od łez,
miał świadomość, ze to przez niego płakała, i właśnie przez niego chciała
odejść z tego świata. Poczuł ,że jej dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku.
-Lily?- spytał z nadzieją pochylając się nad nią jeszcze
bardziej. Powoli podniosła powieki, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
-Moja głowa...-
zacisnęła zęby i skierowała wzrok na Jamesa
-Ja umarłam?-spojrzał na nią z bladym uśmiechem
-nie. Żyjesz- szepnął. Poczuł jak łzy zbierają mu się pod
powiekami
jej oczy były pełne
smutku i żalu
-Po co tu przyszedłeś -spytała cicho.
-Bo cię kocham
-Nie James, ty kochasz tylko siebie. Myślałam, ze się
zmieniłeś, jak mogłam się tak pomylić- W jej głosie nie było słychać złości.
Tylko żal i pretensję. nie wiedział co jej odpowiedzieć. Dzisiaj dotarło do
niego, ze jest najważniejsza w jego, życiu
-milczysz... To jest prawda. Gdybyś mnie kochał nie
zrobiłbyś czegoś takiego..
-Byłem pijany...
-To cię nie usprawiedliwia. Jeśli zawsze w stanie upojenia
masz zamiar mnie zdradzać, to ja nie
chcę takiego związku.
-Już więcej tego nie zrobię! wybacz mi proszę- mówił do niej błagalnym tonem, a po jego policzkach
ściekały stróżki łez
-Chciałabym ci wierzyć- uśmiechnęła się blado
-Daj mi szansę- spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem.
-Idź już..nie mam siły- szepnęła zamykając oczy. Patrzył na
nią. Słyszał jej równomierny oddech. Była tak blisko, a zarazem tak daleko.
Widząc ją nie mógł pojąć tego co zrobił. Schował twarz w dłoniach zaciskając
palce na kruczoczarnych włosach i zaczął wyklinać swoja głupotę.Nigdy sobie
tego nie daruje.
-To się okaże. ważne, że Rudej nic nie jest.
-Tylko żeby ten pajac niczego nie wymyślił. w ciągu tego
jednego dnia zmienił się nie do poznania
-ciekawe na jak długo- przeszli przez dziurę w portrecie do
pokoju wspólnego. Była niedziela, więc większość jeszcze smacznie spała w
dormitoriach. Peter zresztą też. Podeszli do kominka i usiedli w fotelach
naprzeciwko Dorcas i Marleny
-Nie gadajcie, ze Potter tam został- Czarnowłosa
spiorunowała wzrokiem Huncwotów. Wymienili znaczące spojrzenia
-Tak jakoś wyszło
-Już się boję co ten idiota znowu wymyśli -Marlena
podciągnęła nogi pod brodę i wpatrywała się w ogień wesoło trzaskający w
palenisku.
-Nie przesadzaj, chyba gorzej już być nie może. A do jego
pustego móżdżku chyba wreszcie dotarło co zrobił.
-No i co z tego? wale mi go nie żal- Dorcas zacisnęła palce
na poręczy fotela.
-James?- Rudowłosa spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem
-Nareszcie się obudziłaś- powiedział czule.
-Po co tu jeszcze jesteś?- spytała ze zdziwieniem
-Bo jesteś dla mnie najważniejsza na tym nędznym świecie,
wiem że wszystko spieprzyłem, ale proszę wybacz mi.
-nie wiem, czy jestem w stanie zaufać ci drugi raz...- w
jego oczach pojawiła się iskierka nadziei
-A teraz idź już, muszę to przemyśleć- uśmiechnęła się
ciepło do chłopaka. Pocałował ją w czoło i szybko opuścił pomieszczenie
-No nareszcie sobie poszedł, myślałam, ze ma zamiar się tu
przeprowadzić. Widzę skarbie, ze już czujesz się lepiej- pani Pomfrey podeszła
do Lily i dotknęła jej czoła
-Masz jeszcze gorączką, musisz wypoczywać- uśmiechnęła się
do dziewczyny przyjaźnie
-Jak narazie nie planuję ruszać się z łóżka- rudowłosa westchnęła cicho i pogrążyła
się w myślach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz