Co jak co, ale takiej kolacji jeszcze nie jadła. Może nie
chodzi tu konkretnie o sam posiłek, ale
o jego ilość. Matka Jamesa, zdecydowanie stwierdziła, że Lily jest zbyt chuda i
powinna się lepiej odżywiać. Nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że osobiście dopilnowała by zjadła trzy
parówki, zapiekankę ziemniaczaną, do tego dwa tosty i zupę, nie zapominając się
o deserze składającym się z cista i owoców. Rudowłosa z rezygnacją dziobnęła
ostatni kawałek jabłecznika. Nie wiedziała, czy to jakoś wpłynie na jej figurę,
ale była pewna, że na żołądek tak. Z Ulgą odeszła od stołu w miedzy czasie
odmawiając dokładki. Weszła na górę razem z chłopakami z trudem unosząc nogi.
Miała ochotę na chwile odpoczynku. Jak zawsze po jedzeniu ogarniała ją fala
senności. Oparła się pokusie klapnięcia na łóżko i zakopania się w kołdrze i
usiadła na beżowym fotelu w pokoju Rogacza.
-Widzę, że mamuśka doprowadza cię do stanu nieużywalności.-
Zachichotał mierzwiąc kruczoczarne
włosy, które zdążyły mu opaść na oczy. Zaśmiała się cicho i podciągnęła nogi
pod brodę. Nagle zdała sobie sprawę, ze słowa " nie dziękuję, nie jestem głodna"
i "już się najadłam" nie miały największego znaczenia.
-Może w kwestii ciężkości. W reszcie jest spoko - Odparła po
chwili namysłu wciskając się w siedzenie.
-Wiesz Ruda, twoje pęciny są zbyt chude.- Stwierdził Syriusz
puszczając oko do Jamesa. Obydwoje wybuchli śmiechem. Uwaga niezbyt rozbawiła
młodą Evansównę. Na jej twarzy pojawił się lekki grymas, gdyż osobiście
uważała, ze jest lekko przy tuszy i potrzebuje diety.
-Proszę bardzo, nabijajcie się ze mnie, a ja tu się trochę
zdrzemną- Rzuciła ironicznie zakładając ręce na piersi.
Nie lubiła gdy ktokolwiek rozważał w jakikolwiek sposób jej
wygląd, a w szczególności w jej obecności. Tak, to było podłe. Może to tylko
kwestia humoru? Zdecydowanie dzisiaj rodzina dała się jej we znaki. Ale czego
właściwie oczekiwała? Że wszyscy zaakceptują jej odmienność? Może i tak.
Przynajmniej tak było w innych domach. Ale nie tutaj. Petunia zdecydowanie
wolała unikać styczności ze światem magicznych. W pewnym sensie ją to cieszyło,
jednak z drugiej strony czuła do niej lekki żal. W tej chwili mało ja to
obchodziło. Miała wspaniałego chłopaka, może zbyt zarozumiałego, ale jednak.
Kochała go, ale czy on ją kochał? Zdała sobie sprawę, ze rzadko jej coś takiego
wyznawał. Czuła się głupio podważając jego uczucia, ale taka już była.
Niezmiennie kierująca się mózgiem Lily Evans. Odgoniła od siebie niechciane
myśli i powróciła do rzeczywistości.
-Duma została urażona.- Łapa parsknął śmiechem rozkładając
się na łóżku
-Żebyś wiedział Łapciu. Pilnuj swojego nosa.- prychnęła pokazując
mu język. Spojrzała ukradkiem na Pottera, który przyglądał się jej z uwagą . W
jego orzechowych oczach dostrzegła wyraz jakby.. tęsknoty? Nie to nie możliwe.
Za czym mógłby tęsknic James Potter?
-Ja swojego pilnuję. Wybaczcie, ale opuszczę was na jakiś
czas. Nie płaczcie za mną.- powiedział opuszczając pokój. Dziewczyna
odprowadziła go wzrokiem, następnie powróciła do beznamiętnego wpatrywania się
w ścianę.
-Lily?- Usłyszała koło siebie głos chłopaka. Odwróciła się w
jego stronę z zaciekawieniem. Uśmiechnął się do niej ciepło.
-O czym tak myślisz?- Spytał świdrując ją swoimi brązowymi
tęczówkami. Na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiego zastanowienie, może
udawanego? Nie, ona zdecydowanie czuła, że on coś przed nią ukrywa i to właśnie
było powodem zamyślenia.
-O niczym, po prostu jestem zmęczona.- Skłamała opuszczając
głowę i bawiąc się końcówkami włosów.
Nie umiała kłamać. Była pewna, ze jej zaróżowione policzki ja zdradzą.
-Przyrzeknij mi coś.- Wyszeptała.
-Co?- usiadł na poręczy fotela i pogładził ją po rudych
pasmach. Zawahała się nieznacznie i
podniosła wzrok.
-Właściwie czemu ze mną jesteś?- Zdała sobie sprawę, ze te
pytanie było wyjątkowo głupie, ale nie potrafiła tego inaczej określić. Czekała
na jego reakcję z niecierpliwością. Ku jej zdziwieniu wybuchnął śmiechem.
-A jak myślisz? Jesteś jedyna dziewczyną która nie od razu
oparła się mojemu wdziękowi.- zachichotał. Oczy świeciły mu się ciepłym
blaskiem, jak dwa wesołe ogniki. Uśmiechnęła się mimowolnie.
-Tylko za to?- Dopytywała się.
-Jasne , że nie! Jesteś piękna, inteligenta, seksowna.
Jesteś moją Lily. Wyszczerzył szeroko zęby zadowolony ze swojej odpowiedzi.
-Wow, James nie poznaje cię.- Zachichotała i przyciągnęła go
do siebie, składając na jego ustach delikatny pocałunek.
-Masz jeszcze na to czas.
Rozparła się wygodnie na kanapie zahaczając nogami o stolik.
Zdecydowanie ta chwila nie należała do najlepszych w jej życiu, gdyż niezbyt
lubiła zbyt długo przebywać w tej posiadłości. Mimo, ze jako tako akceptowała
samotność, to aktualnie bardzo pragnęła bliskości drugiej osoby. Rodzice
zdecydowanie nie przejawiali nawet
najmniejszego zainteresowania losem córki. Jedyne co ich obchodziło to honor i
kultura, której nad wyraz przestrzegali. Dorcas była wychowana w domu pełnym
dystansu i chłodu. Musiała zachowywać się nienagannie , co bardzo jej
przeszkadzało. Nie lubiła ograniczeń i barier życiowych. Czuła się jak w klatce
bez wyjścia. Otoczona schludną sukienką i poważnym wyrazem twarzy. Pod tą
powłoką kryła się zwariowana dziewczyna, na dodatek niezwykle pyskata, a czasami
nawet trochę wyniosła i ironiczna.
-Dorcas, kolacja!- Usłyszała oschły głos matki dobiegający z
dołu. I znowu zaczynają się dni rutyny i porządku. Z niechęcią zwlekła się z
łóżka i opuściła przytulny pokój.
Rzuciła przelotne spojrzenie na rodzicielkę i zabrała się do jedzenia. Z trudem przełknęła tosta i bez słowa wróciła
do sypialni. Weszła do garderoby i rozejrzała się po pomieszczeniu. Czego jak
czego, ale ciuchów jej nie brakowało.
Rodzice to zwykli materialiści- przeszło jej przez głowę.
Westchnęła głęboko i zaczęła przeglądać szafy. Umówiła się z Syriuszem, że
zabierze ją z stąd do siebie. Niedawno
dostała list od chłopców, z którego dowiedziała się, że Lily jest już na
miejscu. W sumie zapowiadało się bardzo ciekawie. Uśmiechnęła się do siebie ściągając
z wieszaka beżową sukienkę. Wrzuciła ją do kufra i kontynuowała poszukiwania.
Ostatecznie musiała użyć zaklęcia zmniejszającego, żeby wszystko pomieścić. Nie
mogła się zdecydować w większości przypadków, więc zabrała ze sobą dwa razy
więcej ciuchów, niż planowała. Przywołała do siebie domową skrzatkę. Ukłoniła
się jej posłusznie
-Pani mnie wzywała- zapiszczała cieniutkim głosikiem
spoglądając na czarnowłosą swoimi dużymi oczami.
-Tak, mogłabyś udać się teraz do domu państwa Potter z tym
listem?- Spytała wręczając jej zwitek pergaminu.
-Oczywiście panno Dorcas.- zniknęła się z cichym pyknięciem.
Wciągnęła na ramiona płaszczyk i mocowała się z zapięciem.
-Na pewno nie chcesz, żebym z tobą poszedł?- James spojrzał
na nią z troską. Uśmiechnęła się przepraszająco.
-Chce coś przemyśleć.- powiedziała spokojnie. Bardzo chciała
ogarnąć myślami to wszystko. Chociaż w jej głowie błądziła masa pytań bez
odpowiedzi, wolała nie zagłębiać się w tym za bardzo. Potrzebowała chwili
wytchnienia, a świeże powietrze na pewno oczyści zabałaganiony umysł,
przynajmniej po części. Wyszła na
zewnątrz i wolnym krokiem skierowała się
w stronę bramki. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się okolicy z dokładnością. Przed nią ciągnęła się masa domków
ustawionych w równym rządku wzdłuż ulicy. Ruszyła zaśnieżoną aleją. Jej twarz
smagały ostre podmuchy wiatru, a śnieg osiadał na kasztanowych włosach.
Delikatne płatki opadały lekko na ziemie ginąc w białym puchu.
-Ej Ruda!- Usłyszała za sobą nieznany jej dotąd głos.
Zmarszczyła lekko brwi, jednak z ciekawością odwróciła się w stronę
nieznajomego. Był to wysoki mężczyzna o brązowych włosach i jasno zielonych
oczach. Szedł w jej stronę sprężystym krokiem. Wydawało jej się, ze już kiedyś
go widziała, jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Czuła lekki strach przed
chłopakiem. Zatrzymała się nerwowo zaciskając palce na różdżce.
-Skąd ten pomysł, by taka piękna kobieta spacerowała
samotnie w taką pogodę?- Spytał z lekko ironicznym uśmiechem. Miał nieco ostre
rysy twarzy, ale wyglądał na około dwadzieścia lat, może mniej . Lily
niespokojnie zrobiła krok w tył.
-Nie twój interes.- odparła oschle nie spuszczając z niego
wzroku. Przybliżył się do niej z satysfakcją.
-Może potrzebujesz towarzysza?- zasugerował taksując ją
wzrokiem. Poczuła się niezręcznie. Miała wrażenie, ze przez chwilę widziała w
jego oczach nutę pożądania? Nie, musiało jej się zdawać. Pokręciła delikatnie
głową.
-Nie.- ucięła odwracając się na pięcie. Poczuła na swoich
dłoniach stalowy uścisk.
-Nieładnie tak odchodzić bez pożegnania- usłyszała przy
uchu. Po jej ciele przeszedł dreszcz strachu.
Zdecydowanie wyrwała się z jego uścisku,
-Nie sądzę.- powiedziała zachowując zimną krew. Żałowała, że
jednak nie poszła z Jamesem.
Spojrzał na nią przenikliwie. Stwierdziła, że jest on bardzo przystojny,
jednak mimo wszystko w obecnej sytuacji budził niej lęk. Jej umysł zaczął
tworzyć najróżniejsze czarne scenariusze, jakie mogłyby tylko istnieć.
- Lubię takie !- parsknął śmiechem.
-Jakie?- prychnęła zakładając ręce na piersiach. W tej
chwili może troszkę przypominał jej Pottera? Zdecydowanie był bardziej
ironiczny i wyniosły, ale poza tym dałoby się znaleźć jakieś podobieństwo.
-Niedostępne.- Zadarła wysoko głowę by spojrzeć na jego
twarz. Uśmiechał się z naturalną drwiną.
-I zajęte- Dodała z satysfakcją, kierując się w stronę domu
Potterów.
-To nie problem.- Skwitował przyciągając ja do siebie.
Wyrwała się gwałtownie z jego objęć.
-więcej tego nie rób.- Wysyczała już prawie biegnąc.
-Jeszcze się zobaczymy Evans!- Usłyszała za sobą. Do cholery
skąd znał jej nazwisko? Nawet trochę jej się to nie podobało. Czuła się
osaczona, w sytuacji bez wyjścia. Wiedziała, że szybko tym nie zapomni. Nie
lubiła takich sytuacji, a w szczególności obcych facetów, którzy znali jej dane
osobowe. Westchnęła głęboko i popchnęła furtkę. Szybkim krokiem przebyła odcinek dzielący ją od drzwi. Jedyne o czym
teraz marzyła, były silne ramiona Jamesa i przytulne łóżko. Rozebrała się i wspięła się po schodach na górę. Usiadła w beżowym fotelu i wbiła
wzrok w ścianę naprzeciwko. Ciągle miała w głowie obraz nieznajomego chłopaka.
On ją znał, a ona nie miała kompletnego pojęcia kim jest. Nawet nie zauważyła
gdy do pomieszczenia wszedł Potter i od jakiegoś czasu przyglądał się jej
uważnie.
-Lily? Nic ci nie jest?- Spytał w końcu z troską. Otrząsnęła się z myśli i
spojrzała na niego z dezorientacją.
-Mi? Nie, nic.
-Przecież widzę.- prychnął wkładając dłonie do kieszeni
spodni.
-Ale naprawdę wszystko w porządku!- powiedziała podchodząc
do niego. Uśmiechnął się zawadiacko
-A wiec pewnie chciałabyś wiedzieć, jakby Dorcas miałaby tu
jutro przyjechać?- Zasugerował szczerząc zęby.
-No pewnie , ze tak! Na serio?- spiorunowała go badawczym
wzrokiem, jednak nie wykryła żadnego oszustwa.
-Nie na niby.- parsknął śmiechem i objął ja w talii.
Zachichotała cicho.
-Czyli dopiero się zacznie. Jak panna Meadowes przekroczy
próg tego domu, to nie licz na spokój.- przejechała palcami po włosach
odgarniając je do tyłu.
-Tego się właśnie obawiam. Poza tym łapcio szykuje
niespodziankę dla swojej narzeczonej.- mrugnął do niej okiem.
-Jaką?- Zaciekawiła się rudowłosa robiąc maślane oczka.
-Jutro się dowiesz. – uciął. Pokazała mu język zniesmaczona.
-Jako para nie powinniśmy mieć ze sobą żadnych
tajemnic.-obruszyła się z udawaną wściekłością.
-Jeżeli zaprzyjaźnisz się z Blackiem do tego stopnia co ja
to wtedy pogadamy.-
-Do tego nigdy nie dojdzie, oby nie. Już wole pozostać w
normalnym porządku dziennym. Miejcie sobie te swoje durne tajemnice i mnie w to
nie mieszajcie.- rzuciła nie zastanawiając się do końca nad sensem swoich słów.
-Na serio? Nareszcie mogę zrealizować swój odwieczny plan…-
Jednak Lily nie dała mu dokończyć.
-Jaki plan?- Zmarszczyła podejrzliwie brwi.
-Nieważne, zmieńmy temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz