niedziela, 21 października 2012

27. "Nieoczekiwana zmiana planów cz.2"


Co jak co, ale takiej kolacji jeszcze nie jadła. Może nie chodzi tu konkretnie  o sam posiłek, ale o jego ilość. Matka Jamesa, zdecydowanie stwierdziła, że Lily jest zbyt chuda i powinna się lepiej odżywiać.  Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że osobiście dopilnowała by zjadła trzy parówki, zapiekankę ziemniaczaną, do tego dwa tosty i zupę, nie zapominając się o deserze składającym się z cista i owoców. Rudowłosa z rezygnacją dziobnęła ostatni kawałek jabłecznika. Nie wiedziała, czy to jakoś wpłynie na jej figurę, ale była pewna, że na żołądek tak. Z Ulgą odeszła od stołu w miedzy czasie odmawiając dokładki. Weszła na górę razem z chłopakami z trudem unosząc nogi. Miała ochotę na chwile odpoczynku. Jak zawsze po jedzeniu ogarniała ją fala senności. Oparła się pokusie klapnięcia na łóżko i zakopania się w kołdrze i usiadła na beżowym fotelu w pokoju Rogacza.
-Widzę, że mamuśka doprowadza cię do stanu nieużywalności.- Zachichotał  mierzwiąc kruczoczarne włosy, które zdążyły mu opaść na oczy. Zaśmiała się cicho i podciągnęła nogi pod brodę. Nagle zdała sobie sprawę, ze słowa " nie dziękuję, nie jestem głodna" i "już się najadłam" nie miały największego znaczenia.
-Może w kwestii ciężkości. W reszcie jest spoko - Odparła po chwili namysłu wciskając się w siedzenie.
-Wiesz Ruda, twoje pęciny są zbyt chude.- Stwierdził Syriusz puszczając oko do Jamesa. Obydwoje wybuchli śmiechem. Uwaga niezbyt rozbawiła młodą Evansównę. Na jej twarzy pojawił się lekki grymas, gdyż osobiście uważała, ze jest lekko przy tuszy i potrzebuje diety.
-Proszę bardzo, nabijajcie się ze mnie, a ja tu się trochę zdrzemną- Rzuciła ironicznie zakładając ręce na piersi.
Nie lubiła gdy ktokolwiek rozważał w jakikolwiek sposób jej wygląd, a w szczególności w jej obecności. Tak, to było podłe. Może to tylko kwestia humoru? Zdecydowanie dzisiaj rodzina dała się jej we znaki. Ale czego właściwie oczekiwała? Że wszyscy zaakceptują jej odmienność? Może i tak. Przynajmniej tak było w innych domach. Ale nie tutaj. Petunia zdecydowanie wolała unikać styczności ze światem magicznych. W pewnym sensie ją to cieszyło, jednak z drugiej strony czuła do niej lekki żal. W tej chwili mało ja to obchodziło. Miała wspaniałego chłopaka, może zbyt zarozumiałego, ale jednak. Kochała go, ale czy on ją kochał? Zdała sobie sprawę, ze rzadko jej coś takiego wyznawał. Czuła się głupio podważając jego uczucia, ale taka już była. Niezmiennie kierująca się mózgiem Lily Evans. Odgoniła od siebie niechciane myśli i powróciła do rzeczywistości.
-Duma została urażona.- Łapa parsknął śmiechem rozkładając się na łóżku
-Żebyś wiedział Łapciu. Pilnuj swojego nosa.- prychnęła pokazując mu język. Spojrzała ukradkiem na Pottera, który przyglądał się jej z uwagą . W jego orzechowych oczach dostrzegła wyraz jakby.. tęsknoty? Nie to nie możliwe. Za czym mógłby tęsknic James Potter?
-Ja swojego pilnuję. Wybaczcie, ale opuszczę was na jakiś czas. Nie płaczcie za mną.- powiedział opuszczając pokój. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem, następnie powróciła do beznamiętnego wpatrywania się w ścianę.
-Lily?- Usłyszała koło siebie głos chłopaka. Odwróciła się w jego stronę z zaciekawieniem. Uśmiechnął się do niej ciepło.
-O czym tak myślisz?- Spytał świdrując ją swoimi brązowymi tęczówkami. Na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiego zastanowienie, może udawanego? Nie, ona zdecydowanie czuła, że on coś przed nią ukrywa i to właśnie było powodem zamyślenia.
-O niczym, po prostu jestem zmęczona.- Skłamała opuszczając głowę  i bawiąc się końcówkami włosów. Nie umiała kłamać. Była pewna, ze jej zaróżowione policzki ja zdradzą.
-Przyrzeknij mi coś.- Wyszeptała.
-Co?- usiadł na poręczy fotela i pogładził ją po rudych pasmach.  Zawahała się nieznacznie i podniosła wzrok.
-Właściwie czemu ze mną jesteś?- Zdała sobie sprawę, ze te pytanie było wyjątkowo głupie, ale nie potrafiła tego inaczej określić. Czekała na jego reakcję z niecierpliwością. Ku jej zdziwieniu wybuchnął śmiechem.
-A jak myślisz? Jesteś jedyna dziewczyną która nie od razu oparła się mojemu wdziękowi.- zachichotał. Oczy świeciły mu się ciepłym blaskiem, jak dwa wesołe ogniki. Uśmiechnęła się mimowolnie.
-Tylko za to?- Dopytywała się.
-Jasne , że nie! Jesteś piękna, inteligenta, seksowna. Jesteś moją Lily. Wyszczerzył szeroko zęby zadowolony ze swojej odpowiedzi.
-Wow, James nie poznaje cię.- Zachichotała i przyciągnęła go do siebie, składając na jego ustach delikatny pocałunek.
-Masz jeszcze na to czas.

Rozparła się wygodnie na kanapie zahaczając nogami o stolik. Zdecydowanie ta chwila nie należała do najlepszych w jej życiu, gdyż niezbyt lubiła zbyt długo przebywać w tej posiadłości. Mimo, ze jako tako akceptowała samotność, to aktualnie bardzo pragnęła bliskości drugiej osoby. Rodzice zdecydowanie nie  przejawiali nawet najmniejszego zainteresowania losem córki. Jedyne co ich obchodziło to honor i kultura, której nad wyraz przestrzegali. Dorcas była wychowana w domu pełnym dystansu i chłodu. Musiała zachowywać się nienagannie , co bardzo jej przeszkadzało. Nie lubiła ograniczeń i barier życiowych. Czuła się jak w klatce bez wyjścia. Otoczona schludną sukienką i poważnym wyrazem twarzy. Pod tą powłoką kryła się zwariowana dziewczyna, na dodatek niezwykle pyskata, a czasami nawet trochę wyniosła i ironiczna.
-Dorcas, kolacja!- Usłyszała oschły głos matki dobiegający z dołu. I znowu zaczynają się dni rutyny i porządku. Z niechęcią zwlekła się z łóżka i  opuściła przytulny pokój. Rzuciła przelotne spojrzenie na rodzicielkę i zabrała się do jedzenia.  Z trudem przełknęła tosta i bez słowa wróciła do sypialni. Weszła do garderoby i rozejrzała się po pomieszczeniu. Czego jak czego, ale ciuchów jej nie brakowało.
Rodzice to zwykli materialiści- przeszło jej przez głowę. Westchnęła głęboko i zaczęła przeglądać szafy. Umówiła się z Syriuszem, że zabierze ją z stąd do siebie.  Niedawno dostała list od chłopców, z którego dowiedziała się, że Lily jest już na miejscu. W sumie zapowiadało się bardzo ciekawie. Uśmiechnęła się do siebie ściągając z wieszaka beżową sukienkę. Wrzuciła ją do kufra i kontynuowała poszukiwania. Ostatecznie musiała użyć zaklęcia zmniejszającego, żeby wszystko pomieścić. Nie mogła się zdecydować w większości przypadków, więc zabrała ze sobą dwa razy więcej ciuchów, niż planowała. Przywołała do siebie domową skrzatkę. Ukłoniła się jej posłusznie
-Pani mnie wzywała- zapiszczała cieniutkim głosikiem spoglądając na czarnowłosą swoimi dużymi oczami.
-Tak, mogłabyś udać się teraz do domu państwa Potter z tym listem?- Spytała wręczając jej zwitek pergaminu.
-Oczywiście panno Dorcas.- zniknęła się z cichym pyknięciem.

Wciągnęła na ramiona płaszczyk i mocowała się z zapięciem.
-Na pewno nie chcesz, żebym z tobą poszedł?- James spojrzał na nią z troską. Uśmiechnęła się przepraszająco.
-Chce coś przemyśleć.- powiedziała spokojnie. Bardzo chciała ogarnąć myślami to wszystko. Chociaż w jej głowie błądziła masa pytań bez odpowiedzi, wolała nie zagłębiać się w tym za bardzo. Potrzebowała chwili wytchnienia, a świeże powietrze na pewno oczyści zabałaganiony umysł, przynajmniej po części. Wyszła  na zewnątrz  i wolnym krokiem skierowała się w stronę bramki. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się okolicy z dokładnością.  Przed nią ciągnęła się masa domków ustawionych w równym rządku wzdłuż ulicy. Ruszyła zaśnieżoną aleją. Jej twarz smagały ostre podmuchy wiatru, a śnieg osiadał na kasztanowych włosach. Delikatne płatki opadały lekko na ziemie ginąc w białym puchu.
-Ej Ruda!- Usłyszała za sobą nieznany jej dotąd głos. Zmarszczyła lekko brwi, jednak z ciekawością odwróciła się w stronę nieznajomego. Był to wysoki mężczyzna o brązowych włosach i jasno zielonych oczach. Szedł w jej stronę sprężystym krokiem. Wydawało jej się, ze już kiedyś go widziała, jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Czuła lekki strach przed chłopakiem. Zatrzymała się nerwowo zaciskając palce na różdżce.
-Skąd ten pomysł, by taka piękna kobieta spacerowała samotnie w taką pogodę?- Spytał z lekko ironicznym uśmiechem. Miał nieco ostre rysy twarzy, ale wyglądał na około dwadzieścia lat, może mniej . Lily niespokojnie zrobiła krok w tył.
-Nie twój interes.- odparła oschle nie spuszczając z niego wzroku. Przybliżył się do niej z satysfakcją.
-Może potrzebujesz towarzysza?- zasugerował taksując ją wzrokiem. Poczuła się niezręcznie. Miała wrażenie, ze przez chwilę widziała w jego oczach nutę pożądania? Nie, musiało jej się zdawać. Pokręciła delikatnie głową.
-Nie.- ucięła odwracając się na pięcie. Poczuła na swoich dłoniach stalowy uścisk.
-Nieładnie tak odchodzić bez pożegnania- usłyszała przy uchu. Po jej ciele przeszedł dreszcz strachu.  Zdecydowanie wyrwała się z jego uścisku,
-Nie sądzę.- powiedziała zachowując zimną krew. Żałowała, że jednak nie poszła z Jamesem.
Spojrzał na nią przenikliwie.  Stwierdziła, że jest on bardzo przystojny, jednak mimo wszystko w obecnej sytuacji budził niej lęk. Jej umysł zaczął tworzyć najróżniejsze czarne scenariusze, jakie mogłyby tylko istnieć.
- Lubię takie !- parsknął śmiechem.
-Jakie?- prychnęła zakładając ręce na piersiach. W tej chwili może troszkę przypominał jej Pottera? Zdecydowanie był bardziej ironiczny i wyniosły, ale poza tym dałoby się znaleźć jakieś podobieństwo.
-Niedostępne.- Zadarła wysoko głowę by spojrzeć na jego twarz. Uśmiechał się z naturalną drwiną.
-I zajęte- Dodała z satysfakcją, kierując się w stronę domu Potterów.
-To nie problem.- Skwitował przyciągając ja do siebie. Wyrwała się gwałtownie z jego objęć.
-więcej tego nie rób.- Wysyczała już prawie biegnąc.
-Jeszcze się zobaczymy Evans!- Usłyszała za sobą. Do cholery skąd znał jej nazwisko? Nawet trochę jej się to nie podobało. Czuła się osaczona, w sytuacji bez wyjścia. Wiedziała, że szybko tym nie zapomni. Nie lubiła takich sytuacji, a w szczególności obcych facetów, którzy znali jej dane osobowe. Westchnęła głęboko i popchnęła furtkę. Szybkim krokiem przebyła  odcinek dzielący ją od drzwi. Jedyne o czym teraz marzyła, były silne ramiona Jamesa i przytulne łóżko.  Rozebrała się i wspięła się po schodach  na górę. Usiadła w beżowym fotelu i wbiła wzrok w ścianę naprzeciwko. Ciągle miała w głowie obraz nieznajomego chłopaka. On ją znał, a ona nie miała kompletnego pojęcia kim jest. Nawet nie zauważyła gdy do pomieszczenia wszedł Potter i od jakiegoś czasu przyglądał się jej uważnie.
-Lily? Nic ci nie jest?- Spytał w  końcu z troską. Otrząsnęła się z myśli i spojrzała na niego z dezorientacją.
-Mi? Nie, nic.
-Przecież widzę.- prychnął wkładając dłonie do kieszeni spodni.
-Ale naprawdę wszystko w porządku!- powiedziała podchodząc do niego. Uśmiechnął się zawadiacko
-A wiec pewnie chciałabyś wiedzieć, jakby Dorcas miałaby tu jutro przyjechać?- Zasugerował szczerząc zęby.
-No pewnie , ze tak! Na serio?- spiorunowała go badawczym wzrokiem, jednak nie wykryła żadnego oszustwa.
-Nie na niby.- parsknął śmiechem i objął ja w talii. Zachichotała cicho.
-Czyli dopiero się zacznie. Jak panna Meadowes przekroczy próg tego domu, to nie licz na spokój.- przejechała palcami po włosach odgarniając je do tyłu.
-Tego się właśnie obawiam. Poza tym łapcio szykuje niespodziankę dla swojej narzeczonej.- mrugnął do niej okiem.
-Jaką?- Zaciekawiła się rudowłosa robiąc maślane oczka.
-Jutro się dowiesz. – uciął. Pokazała mu język zniesmaczona.
-Jako para nie powinniśmy mieć ze sobą żadnych tajemnic.-obruszyła się z udawaną wściekłością.
-Jeżeli zaprzyjaźnisz się z Blackiem do tego stopnia co ja to wtedy pogadamy.-
-Do tego nigdy nie dojdzie, oby nie. Już wole pozostać w normalnym porządku dziennym. Miejcie sobie te swoje durne tajemnice i mnie w to nie mieszajcie.- rzuciła nie zastanawiając się do końca nad sensem swoich słów.
-Na serio? Nareszcie mogę zrealizować swój odwieczny plan…- Jednak Lily nie dała mu dokończyć.
-Jaki plan?- Zmarszczyła podejrzliwie brwi.
-Nieważne, zmieńmy temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz