niedziela, 21 października 2012

25. "Odwiedziny"


Rozejrzała się po peronie w poszukiwaniu znajomych twarzy. Wśród tłumu ludzi ciężko było jej dostrzec rodziców.
-Dobra Ruda, ja spadam.- Dorcas pożegnała się z przyjaciółką i oddaliła się razem z Blackiem w stronę państwa Meadowes. Lily uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem i odwróciła do Jamesa. Spojrzał na nią nie obecnym wzrokiem.
-O czym tak myślisz?- Spytała z ciekawością spoglądając na niego z determinacją.
-O niczym. Patrz to chyba twoi rodzice.- wykręcił się wskazując na dwójkę ludzi. Pani Evans pomachała do córki z radością. Rudowłosa odwzajemniła gest i pociągnęła Rogacza w jej stronę. Stawiał lekki opór.
-James! Oni cię nie zjedzą- syknęła w stronę chłopaka.
-Trzymam cię za słowo.- burknął ze sztucznym uśmiechem, gdyż dotarli już na miejsce. Lily Uścisnęła rodziców na powitanie.
-Eee.. Dzień dobry- Potter z niepewną miną zwrócił się do pary.
-Mamo, tato, to jest James-  Ruda wskazała na chłopaka szeroko szczerząc zęby. Pan Evans zlustrował go wzrokiem z nieodgadniona miną.
-Mark Evans- Przedstawił się wyciągając rękę w stronę chłopaka. Rogacz odetchnął z ulgą i uścisnął dłoń mężczyzny.- A to moja żona Mary- Kobieta uśmiechnęła się ciepło.
-Dzień dobry państwu jestem Syriusz Black nie chciałbym przeszkadzać, ale Dorea chce już wracać.- Łapa wyszczerzył zęby do przyjaciół. Evansowie wymienili znaczące spojrzenia.
-To nasz przyjaciel ze szkoły.- Lily spiorunowała go wzrokiem.
-To my może już pójdziemy..- wykręcił się James – Do zobaczenia- Pomachał ręką do małżeństwa uprzednio czule żegnając się z rudowłosa.
-Nawet miły chłopak..-  stwierdziła Mary z zastanowieniem. – Mam nadzieję, ze uda nam się z nim jeszcze porozmawiać, dłużej niż tylko „dzień dobry”- zaśmiała się i pociągnęła córkę w stronę samochodu.
-Już nie długo- Zachichotała.

Z zadowoleniem weszła do pokoju. Wyglądał tak jak wtedy gdy go opuściła pod koniec wakacji. Uśmiechnęła się do siebie i opadła na duże łóżko, z czarnymi ramami oplatanymi metalowymi listkami i kwiatami. W pomieszczeniu przeważały pastelowe barwy. Na ścianach wisiały ruchome zdjęcia jej przyjaciół. Wstała z materaca i wolnym krokiem podeszła do dębowego biurka. Usiadła na fotelu i wyciągnęła stary album. Zdmuchnęła warstwę kurzu, która zdążyła się na nim osiąść w ciągu kilku lat i otworzyła go na pierwszej stronie. Z fotografii patrzyła na nią drobna, ruda osóbka, trzymająca w rękach bukiet stokrotek. Na wspomnienie owego wydarzenia, na jej twarzy pojawił się blady uśmiech. Miała wtedy około ośmiu lat i nie wiedziała kim naprawdę jest. Wszystko było takie proste.. Westchnęła głęboko i przewróciła kartkę. Spojrzała prosto na twarz młodego chłopca o kruczoczarnych włosach i ziemistej cerze. Skrzywiła się i zatrzasnęła album odkładając go na dno szuflady. Otworzyła kufer i wyciągnęła z niego ramki z ruchomymi postaciami. Najbardziej lubiła te zrobione podczas zimowego popołudnia w Hogsmead. Na jednym z nich śmiała się do niej para zakochanych, Dorcas i Syriusz, a na drugim ona i James. To były piękne chwile…
-Lily! Kolacja.- dobiegł do niej głos Mary. Postawiła fotografie na szafce nocnej i zbiegła na dół. Wszyscy, łącznie z Petunią siedzieli już przy stole zajęci jedzeniem. Blondynka spojrzała na nią z pogardą. Rudowłosa skrzywiła się lekko. Niezbyt przepadała za swoją „ukochaną” siostrzyczką, zresztą z wzajemnością. Zajęła swoje dawne miejsce koło ojca i zatopiła spojrzenie w misce chrupek.
-Nie jesz?- Mark popatrzył na nią z troską.
-Nie mam ochoty. Po tych czekoladowych żabach i pieprznych diabełkach mam dość.- Jęknęła mieszając łyżka w białej konsystencji. Nie skomentował tego. Wstała z krzesła wróciła na górę. Wyciągnęła pergamin i nabazgrała krótki liścik do Dorcas. Przywiązała go do nóżki czarnej sowy. Wzięła Einiego na kolana i zaczęła go gładzić po czarnej sierści. Tu było tak cicho i spokojnie. Zdała sobie sprawę, ze życie bez Huncwotów jest nudne i bezbarwne. A może to kwestia przyzwyczajenia? Wzruszyła ramionami i sięgnęła po egzemplarz czarownicy. Odrzuciła magazyn na podłogę i podeszła do okna. Przez chwilę wpatrywała się w  unoszące na wietrze płatki śniegu, lecz po chwili dostrzegła też przybliżający się , ciemny kształt. Na jej parapecie wylądował brązowy puchacz. Wpuściła go do środka i odwiązała list. Na początku myślała, że to od Dorcas, jednak myliła się.

Hej Lily!

Stęskniłem się już za tobą przez te kilka godzin, wiec postanowiłem cię odwiedzić. Jakby co będę gdzieś koło dwudziestej.

PS. Skorzystam z proszku fiuu

James

Rudowłosa zszokowana wpatrywała się w pergamin. Dzisiaj? Fiuu? ŻE CO?. Poczuła mieszaninę radości i przerażenia. W końcu mało która zdążył się przygotować w ciągu pół godziny. Rzuciła się na szafę w poszukiwaniu odpowiednich ciuchów. Żałowała, ze nie jest jeszcze pełnoletnia i nie może używać magii poza szkołą. To wszystko zdecydowanie ułatwiłoby sprawę. Wbiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Petunia jak zwykle obserwowała ją z nutkę strachu w oczach co nie wzbudzało w niej nawet cienia zainteresowania. Założyła czarną tunikę i granatowe leginsy, do tego ciemne botki. Zbiegła na dół i spojrzała na zegarek. Za dwie… Uśmiechnęła się do siebie i usadowiła na kremowej sofie w salonie. Rodzice spoglądali na nią z zaciekawieniem.
-Co wprawiło cię w tak wesoły nastrój?- Mary zwróciła się do córki z lekkim zdziwieniem.
-Uroczyście oznajmiam wam, że zaraz przybędzie tu James Potter. Przekażcie Petunii, żeby przygotowała sobie schronienie na najbliższe kilka godzin.- Lily zachichotała i wyszczerzyła zęby do państwa Evans.
-Nie żartuj sobie z niej.- Burknął Mark siadając obok rudowłosej i włączając telewizor.
-Daj spokój tato i tak się schowa jak zawsze.- burknęła zakładając ręce na piersiach.
-O której przyjedzie ten twój James?- zaciekawił się.
-Powinien już być.- Stwierdziła patrząc na zegarek. Akurat gdy najdłuższa wskazówka zatrzymała się na dwunastce, z kominka wypadł wysoki, czarnowłosy chłopak z przekrzywionymi okularami .
-Dzień dobry- Wyszczerzył żeby do państwa Evans i wręczył Mary bukiet róż, a Lily stokrotek. Rozpromieniła się i spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Skąd wiedziałeś?- Zapiszczała wpatrując się w jego orzechowe oczy.
-Ma się swoje źródła. – Zachichotał.
-A więc, James, witamy cię po raz drugi.- Mark uściskał mu rękę z powagą.
-Faktycznie. Maja państwo piękny dom.- Stwierdził rozglądając się po pomieszczeniu. Nachylił się do Lily.
-Co to jest?- Wskazał na telewizor z nuta ciekawości.
-Później ci powiem.- Odparła z rozbawieniem. – Teraz idziemy do mnie .-  wyszczerzyła zęby i pociągnęła go w stronę schodów.
-Tak szybko? Nawet nie zdążyliśmy porozmawiać.- Oburzyła się pani Evans opierając ręce na biodrach.
-Jeszcze zdążycie.- wypaliła rudowłosa machając im na pożegnanie. Petunia przyglądała się im podejrzliwie zza ściany. Ruda rzuciła jej mordercze spojrzenie i otworzyła drzwi do pokoju.

 -Stęskniłem się za tobą.- pocałował ją delikatnie. Uśmiechnęła się do niego i usiadła na łóżku.
-W sumie to ja też.- Wyszczerzyła do niego zęby rzuciła w niego poduszką.
-Liczyłem na trochę inną odpowiedź.- Parsknął śmiechem.
-Co ty nie powiesz.- rzuciła chichocząc.
-Dlaczego dałeś mi akurat stokrotki?- spytała podejrzliwie przyglądając się mu  z uwagą.
-Jak chcesz to mogę je wymienić- wypalił przybliżając się do niej.
-Niee, są super. Dorcas ci powiedziała.- stwierdziła z satysfakcją
-Czy mnie aż tak łatwo rozgryźć- Prychnął z dezaprobatą przyciągając ja do siebie.
-Nie zawsze, ale czasami muszę ci powiedzieć, ze jesteś bardzo przewidywalny.- oboje wybuchli śmiechem. Byli już tak blisko siebie, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czuła na twarzy jego ciepły oddech. Objęła go ramieniem i zatopiła się w jego słodkich ustach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz