niedziela, 21 października 2012

24. "Świąteczne plany"


-Zaczynam wątpić w powodzenie tego planu.- Lily z mieszanymi uczuciami wpatrywała się w zegarek. Dorcas spojrzała na nią z zastanowieniem.
-Ja nie. Wszystko jest ustalone.- Stwierdziła ze stoickim spokojem przenosząc wzrok na wyjście.-Poza tym czekanie mnie dobija.- dodała z grymasem na twarzy wciskając się w fotel.
-Mnie też. Chociaż pomyśl. Dwie dziewczyny przeciwko pelerynie i mapie Huncwotów.- prychnęła Lily odgarniając włosy za ucho.
-Faktycznie, o mapie nie myślałam. Ale może nie będą się zbytnio przyglądać postaciom.- powiedziała wzruszając ramionami.
-To się okaże. Jak na razie wierze w pozytywne zakończenie akcji.- Dorcas  zachichotała wychylając się za oparcie.- Patrz, wyleźli z twierdzy.- wypaliła spoglądając na trójkę chłopaków.
-Dobra, czyli udajemy, ze nic się nie stało i, że jesteśmy zmęczone.- Rudowłosa w skupieniu przypomniała sobie kolejne punkty planu. W tym czasie Huncwoci zdążyli dotrzeć do nich i zając miejsca.
-Cześć laski.- Syriusz z nonszalanckim uśmiechem rozłożył się na sofie, jak zwykle w niedbale zapiętej koszuli i rozluźnionym krawacie.
-Cześć mary nocne.- prychnęła Meadowes, za co dostała kuksańca w bok od Lily.  Rogacz i Łapa wymienili znaczące spojrzenia.
-Znaczy ona chciała powiedzieć, że jesteśmy zmęczone i wybaczamy wam odwołanie spotkania.- wtrąciła się. Chłopacy stłumili śmiech.
-W takim razie dawno powinnyście być w łóżkach. Jest jedenasta.- Stwierdził Peter sadowiąc się na fotelu.
-Stwierdziłyśmy, ze nie pożegnałyśmy się jeszcze  z naszymi chłopakami.- Dorcas błyskotliwie wybrnęła z sytuacji. Podeszła do Blacka i u usiadła mu na kolanach. Spojrzał na nią swoimi czarnymi oczami i przyciągnął do siebie.
-A ty złotko się ze mną nie pożegnasz?- James zwrócił się do Evans szeroko szczerząc zęby. Dziewczyna powstrzymała się przed wybuchem śmiechu.
-W sumie równie dobrze to ty mógłbyś się ze mną pożegnać wstając i podchodząc do mnie.- Stwierdziła zakładając ręce na piersiach.
-Nie pomyślałem o tym w ten sposób.- Zaśmiał się cicho i złożył na jej ustach szybki pocałunek.
-No wiesz co? Tylko tyle?- prychnęła z obrażoną miną.
-Mówisz masz.-  pocałował ją czule przyciągają do siebie. Syriusz odchrząknął znacząco. Głowy zakochanych zwróciły się w jego stronę .
-Wiecie, nie chciałbym przerywać, ale mamy ważną sprawę. Lunio czeka.- rzucił uśmiechając się tajemniczo.  Dziewczyny wymieniły znaczące spojrzenia.
-Nie będziemy was zatrzymywać. Zobaczymy się jutro- Dorcas ze słodką miną zwróciła się do Huncwotów.
-Aha..-  Potter z lekką dezorientacją skierował się w stronę wyjścia. – A wiec do jutra skarbie- dorzucił wyjmując mapę i naciągając na siebie i pozostałą dwójkę pelerynę niewidkę.
-Teraz szybko- Szepnęła rudowłosa, gdy Huncwoci zniknęli już za obrazem.  Nie pewnie wyjrzały na korytarz. Ciężko było śledzić kogoś, kogo nie było widać. Na szczęście było słychać. Na palcach przesuwały się wzdłuż ściany z wstrzymanym oddechem. Jak na razie nie zostały zauważone przez nikogo.  Wszystko szło zgodnie z planem dopóki nie dotarły do rozwidlenia korytarza.
-Pięknie. Teraz tylko w którą stronę – Evans z rezygnacją usiadła na posadzce.
-Też się and tym zastanawiam.- Burknęła Dorcas siadając koło przyjaciółki.
-A ja się zastanawiam co wy tu robicie o tej porze- Odwróciły się w stronę dobiegającego głosu. Przed nimi stała McGonagall w pełnej krasie. Z przerażeniem w oczach spoglądały na profesorkę.
-No bo my.. znaczy się Dorcas lunatykuje. Udało mi się ją dogonić dopiero tu.- Lily tłumaczyła się nie pewnie kłamiąc jak z nut.
-Bardzo dziwne, ze jeszcze to do mnie nie dotarło.-
-Bo ja dopiero zaczęłam.- wtrąciła  Meadowes podnosząc się z podłogi.
-Bardzo ciekawe. Gryffindor traci dwadzieścia punktów! Wracajcie do wieży- burknęła poganiając ich w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Dziewczyny z rezygnacją wróciły do dormitorium powłócząc nogami.
--Klęska! Jak zwykle. Miejmy nadzieje, ze Huncwoci nas nie widzieli.- prychnęła rudowłosa wspinając się po schodach.
-To się okaże. Oni zawsze maja szczęście, niezależnie od tego jak głupie maja pomysły to zawsze uchodzi im to płazem.- żachnęła się Dorcas  wkładając ręce do kieszeni. Jakkolwiek bądź czuła, ze tu dzieje się coś nie dobrego. Miałą jednak nadzieję, ze nie ma to związku z żadną dziewczyną.
-Gdzie byłyście?- Marlena spoglądała na nich podejrzliwie. Dziewczyny wymieniły znaczące spojrzenia i opowiedziały jej o swoich podejrzeniach.
-Ahh! Oni już tak mają. Pewnych rzeczy się nie dowiecie, musicie to  przyjąć do wiadomości.- Stwierdziła wsuwając nogi pod kołdrę.
-łatwo ci powiedzieć. To nie twój chłopak włóczy się po nocach.- Burknęła Lily wyczarowując różdżką kolorowe iskierki. – tak w ogóle to gdzie cię nosiło przez cały dzień?- spytała patrząc na nią z zainteresowaniem. Szatynka lekko się zarumieniła.
-Byłam na korkach z zaklęć- wybąkała skubiąc pidżamę.
-Można wiedzieć z kim?- Zachichotała Meadowes szturchając ja łokciem.
-Z takim chłopakiem..- mruknęła ziewając.- Wybaczcie ale chce mi się spać- dorzuciła zasłaniając kotary łóżka.
-Ej no! Nie w takiej chwili.- oburzyła się rudowłosa odsuwając szkarłatne zasłony.
-Marlena się zakochała!- parsknęła śmiechem widząc zmieszaną miną przyjaciółki.
-Niech wam będzie. Dobranoc.- Wychrypiała zakopując się w pościeli .Dorcas wymruczała jeszcze coś na temat braku solidarności i ukrywaniu prawdy. Ustaliły, że następnego dnia porozmawiają z chłopakami i również poszły spać.

Jednak Huncwoci za nic w świecie nie chcieli ujawnić tajemnicy. Uparli się przy wersji „ Nie, to może zmienić wasze patrzenie na pewne osoby, dlatego wam nie powiemy”, czym jeszcze bardziej drażnili dziewczyny. Przed świętami, nauczyciele dostali weny na zadawanie prac domowych, dlatego wszyscy siódmoklasiści nie mieli czasu na nic poza nauką. W końcu nadszedł upragniony ostatni dzień przed feriami. Lily i Dorcas pakowały się pospiesznie.
-Nie wiesz gdzie jest moja granatowa sukienka.?- Rudowłosa  nerwowa przerzucała rzeczy, w poszukiwaniu ciuchów.
-Zdaje się, że gdzieś w moim kufrze.- Odparła Meadowes spokojnie układając bluzki na gromadkę.
-Co ona robi w twoim kufrze?!- prychnęła piorunując wzrokiem przyjaciółkę.
-Tak jakoś niechcący ją wwaliłam podczas sprzątania.- wypaliła rzucając w jej stronę sukienkę.
-Spoko.- zachichotała odkładając  ją na stertę ciuchów. –Jaka ja jestem głupia- puknęła się w czoło.- Męczę się układając to wszystko, a przecież równie dobrze mogę użyć czarów.- wyciągnęła różdżkę- Pakuj- szepnęła. Wszystko ułożyło się w schludne gromadki. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Dorcas powtórzyła zaklęcie i po chwili obie były gotowe do wyjazdu.
-Świetnie! Teraz możemy spokojnie iść spać. Jutro czeka nas piękny dzień.- Westchnęła czarnowłosa układając się na łóżku.-  szkoda, ze z nami nie jedziesz.- zwróciła się do Marleny, która aktualnie leżakowała zatopiona w lekturze.
-wiecie, Adam zostaje.- powiedziała rozmarzonym głosem.
-Tak oto nasza Marlenkę została pożarta przez miłość. Witaj w klubie.- Lily zachichotała i przeciągnęła się.
-Dajcie spokój. Czysta przyjaźń- obruszyła się robiąc obrażoną minę.
-nam tego nie wmówisz.
-Oj tam,  gdzie spędzacie święta.?
- Ja chyba u rodziców. Poza tym będziemy z Łapą szukać jakiegoś przytulnego domu- Dorcas uśmiechnęła się szeroko.
-a ty Ruda?
-No ja pół na pół. James nalega, żebym do niego przyjechała, ale rodzice bardzo chcą, żebym u nich spędziła święta. Ustalimy to jeszcze. – odparła z zastanowieniem.- W każdym razie Petunia ma nadzieję, ze nie przyjadę. Ale mniejsza o to. – westchnęła czesząc włosy.
-Może być ciekawie.-  Marlena parsknęła śmiechem.
-Ta, to będzie piękne-
-Szczególnie kiedy zostawisz Blackowi wybór miejsca zamieszkania. – Zachichotała Ruda kierując się w stronę łazienki.

Weszły do pustego przedziału i założyły kufry na półki. Lily zajęła miejsce obok okna. Zawsze w czasie podróży lubiła podziwiać widoki. Już niedługo miała się spotkać z rodziną. Na dodatek Petunia ma przedstawić swojego narzeczonego.. Na jej twarzy pojawił się lekki grymas. Odgarnęła włosy za ucho.
-Przeraża mnie wizja przyszłości- burknęła z dezaprobatą spoglądając na przyjaciółkę.
-Czyli?- Spytała odwracając się w jej stronę.
-Ślub mojej kochanej siostrzyczki.- prychnęła z niesmakiem.
-Wątpię, czy będzie zadowolona z twojego towarzystwa.- Dorcas zachichotała i założyła nogę na nogę. -Ja też. Mam ochotę postraszyć ją trochę, ale chyba nie będę taka wredna.- Evans puściła oczko Meadowes. Do przedziału wparowała czwórka Huncwotów. Przywitali się i usadowili, tak, że Syriusz wylądował przy czarnowłosej, a James koło Lily. Peter zajął miejsca na przeciwległym siedzeniu.
-Gdzie macie lunia?- Dorcas spojrzała pytająco na narzeczonego.
-Zdaje się, ze nawiązuje romans z Tonks, ale nie wiem do końca- Łapa zachichotał obejmując ją ramieniem.
-Remus romansuje.. brzmi ciekawie-  Ruda położyła nogi na kolanach Pottera. Popatrzył na nią z rozbawieniem.
-Nie za wygodnie ci?- Zażartował szczerząc zęby.
-Nie, jest w sam raz,- rzuciła.- Jednak nie- odwróciła się tak, ze opierała się głowa o jego tors.- Teraz jest idealnie.- Rogacz parsknął śmiechem i pocałował ja delikatnie.
-Pieszczoch z ciebie- stwierdził z szerokim uśmiechem.
-A czego oczekiwałeś?- rzuciła wyzywającym tonem.
-czegoś więcej, niż tylko roli materaca.
-Sugeruje, że może też służyć jako zabawka erotyczna- wypalił Black, za co dostał po głowie.
-Nie odzywaj się Łapciu. Zajmij się swoją UKOCHANĄ- żachnęła się Evansówna.
-Ależ ja się zajmuję.- zaśmiał się i zmierzwił włosy Meadowes.
-Właśnie Łapciu, mógłbyś się mną ZAJĄĆ- Dorcas zachichotała wpatrując się w jego czarne oczy.
-Wynagrodzę ci na osobności.- Mruknął całując ją namiętnie.
-Moglibyście to ustalać w innym miejscu?- Peter spojrzał na nich z dezaprobatą.
-Wiesz co Glizdek, powinieneś sobie znaleźć dziewczynę, ostatnio stałeś się nie do zniesienia.
-Popieram.!- Wtrącił się James. Na korytarzu rozległ się znajomy głos.
-ŻARCIE!!- Huncwoci zerwali się z miejsc i wypadli na zewnątrz. Dziewczyny wymieniły znaczące spojrzenia.
-Jak dzieci.- Czarnowłosa pokręciła głową z rozbawieniem, jednak także opuściła przedział, podobnie jak Lily. Wrócili z toną słodyczy i zabrali się do ich spożycia. Po godzinie jedzenia wspólnie stwierdzili, że starczy im endorfiny do końca życia.
-Czuje się jakbym ważyła o dziesięć kilo więcej.- Ruda z niechęcią wpatrywała się w nadjedzoną, czekoladową żabę
-A ja z dwadzieścia. – Dodała Dorcas odrzucając  paczkę fasolek wszystkich smaków. Za oknem widać już było znajome, ośnieżone tereny Londynu.
-Niedługo spotkanie z rodzinką- wypalił James wpatrując się w szybę.
-Coś czuję, ze twoi starzy mnie utuczą w tym roku. W tamtym się nie udało, bo nie wracaliśmy na święta.- westchnął Syriusz rozkładając się na siedzeniu.
-Mi to mówisz?- zachichotał Rogacz. Pociąg zatrzymał się  i wszyscy uczniowie zaczęli opuszczać wagony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz