Kiwała się na krześle
obracając w dłoni pióro. Wpatrywała się bezbarwnym wzrokiem w pergamin.
Nie mogła się w ogóle skupić na pracy.
Próbowała napisać coś na temat Trollów ale nie mogła wy biedzić nawet
słowa. Stanowczo przeważała burza hormonów w jej głowie. Za każdym razem, gdy
próbowała coś napisać odciągał ją od tego widok opiętego podkoszulka na torsie
Jamesa. Starała się to ignorować, ale jak każda dziewczyna w tym wieku silnie
odbierała takie bodźce.
-James.. mógłbyś mnie nie rozpraszać?- wymamrotała unosząc
głowę. Uśmiechnął się do niej szelmowsko zakładając ręce za głowę.
-Mogłabyś mi dokładnie opisać, co cię we mnie rozprasza?-
spytał tajemniczym głosem patrząc na nią błyszczącymi oczami. Na jej twarzy
pojawił się lekki grymas. Nie wiedziała do końca jak to ująć, żeby nie zrobić z
siebie idiotki.
-Po prostu tak jakoś..- burknęła, pochylając się tak, żeby
włosy opadły jej na twarz zasłaniając purpurowe policzki. Zdawał się zauważyć jej
zmieszanie. Uśmiechnął się ponownie.
-Uff. Trochę tu zimną- zachichotał naciągając na ramiona
kraciastą koszulę. Odetchnęła w duchu. Była wdzięczna chłopakowi za to,
chociaż, miała wrażenie, że bardzo łatwo można ją przejrzeć, co trochę ją zbiło
z tropu.
-Faktycznie.- potwierdziła biorąc do rąk egzemplarz
„Wędrówek z trollami”. Zaczęła nerwowo przewracać stronice, co jakiś czas
zatrzymując się by przeczytać jakiś nudny fragment. Wypuściła powietrze z ust i
odłożyła książkę na stolik obok. Naskrobała na pergaminie kilkanaście zdań,
przygryzając dolną wargę. Z satysfakcją uniosła zwój i wyszczerzyła zęby z
zadowoleniem, odrzuciła go i podciągnęła kolana pod brodę opierając na nich
głowę. Zmarszczyła czoło usiłując wrócić myślami kilka lat wstecz. Do przyjaźni
z Severusem, niedoszłych randek z Potterem, dzieciństwa… Może brakowało jej
trochę tych chwil, jednak zdecydowanie wolała teraźniejszość.
-Lily?- Z zamyślenia wyrwał ją głos Jamesa. Spoglądał na nią
spod kurtyny rozwichrzonych, czarnych włosów. Uśmiechnęła się do niego z lekkim
roztargnieniem i opuściła nogi na podłogę, na które wskoczył Einstein.
Pogładziła kota po jedwabistej sierści.
-Przez chwilę cię nie słuchałam .Coś mówiłeś?- spytała
rzucając mu ciepłe spojrzenie. Kąciki jego ust uniosły się lekko. Usiadł koło
niej i popatrzył na nią z rozbawieniem.
-Ostatnio dość często to robisz.- Stwierdził żartobliwie
mierzwiąc włosy. Uśmiechnęła się mimowolnie. – Wyglądasz, jakby cię coś
martwiło- Ciągnął obracając w dłoniach złoty znicz.
- Po prostu. Zimowa deprecha mnie dopadł.- Zachichotała
ściągając Einiego z kolan.
-Ciekawe stwierdzenie. Dobrze, ze nie mam takich problemów.
A tak naprawdę?- powiedział opierając się o oparcie fotela.
-Po prostu wzięło mnie na rozmyślanie o przeszłości.-
Westchnęła przypominając sobie o złośliwościach siostry. Na jej twarzy pojawił
się lekki grymas. Odgarnęła grzywkę z czoła i założyła nogę na nogę.
-Jak ja myślę o przyszłości, to w głowie mi brzęczy „Nie
Potter nie umówię się z tobą na żadną randkę”- Parsknęła śmiechem zdając sobie
sprawę ze swojego egoizmu. Nie była pewna czy do końca się jego pozbyła, ale
jak na razie nie dawał jej się we znaki.
- A o „Evans, umówisz się ze mną’ to już zapomniałeś? –
dorzuciła chichocząc i szczerząc zęby do chłopaka. Zaśmiał się i rozłożył na fotelu.
- O tym nie da się zapomnieć. Wymawiałem to dwadzieścia cztery godziny na
dobę. – stwierdził wkładając ręce do kieszeni i spoglądając na Lily
błyszczącymi się oczami.
-A ja przez te dwadzieścia cztery godziny mówiłam „nie”-
westchnęła siadając po turecku.
-To tez nie odłączna część planu. Ale musze powiedzieć, że
taki rozwój spraw jak obecny mi odpowiada. Myślałaś o feriach
bożonarodzeniowych? – Spytał z lekko nieobecnym wzrokiem.
-Jak na razie nie. Ale chyba wracam do domu- mruknęła ze
smutkiem. Ostatni rok w Hogwarcie, tak drogim jej miejscu. Teraz wszystko, co
tu robi dzieje się po raz ostatni..
-A może byś chciała spędzić je ze mną?- Słysząc jego słowa
poderwała się z oparcia patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Ja? Na święta? Do ciebie? Znaczy że co?- wypaliła tępo.
Parsknął śmiechem na widok jej zdezorientowanej miny.
-No.. to, ze moglibyśmy spędzić święta u moich rodziców. Jak
chcesz twoi też mogą przyjechać.- zasugerował ze stoickim spokojem wyczekując
jej reakcji. Przegryzła lekko wargę.
-Hmm.. wątpię czy się zgodzą, znaczy Petunia… ona nigdy z
własnej woli nie zbliży się do żadnego czarodzieja.- powiedziała z grobową
miną. – Ale w sumie.. czemu nie.-
Wyszczerzyła zęby do Jamesa. Odetchnął z ulgą.
-Czy ty nigdy nie możesz postawić jednoznacznej odpowiedzi?-
Zażartował mierzwiąc jej włosy.
-Za nic. Robię wszystko , żeby jeszcze bardziej umilać ci
życie. – rzuciła z miną pod tytułem „Jak
ja lubię cię wykurzać”.
-No wiesz?- Żachnął się udając obrażonego. Podeszła do niego
i usiadła mu na kolanach.
-Jamie, przecież wiesz, ze ja cię tak bardzo kocham ty mój
słodki cukiereczku.- wytrzeszczył na nią oczy. Parsknęła śmiechem i pocałowała
go delikatnie.
-Nigdy tak do mnie nie mów.- prychnął oddając pieszczotę.
-Nie mogłam się powstrzymać.- mruknęła zatapiając się w jego
słodkich ustach. Powędrował dłońmi po jej tali. - Nie tutaj- zachichotała zaplatając ręce na
jego szyi. Z niechęcia cofnął ręce.
-Jestem niepoprawnym erotomanem – parsknął śmiechem.- Ale
bardziej prawdopodobne, ze to ty tak na mnie działasz.- Dorzucił z tajemnicza miną.
- Nie wiem, czy ta pierwsza kwestia nie jest bardziej
realna.- odparła z rozmysłem.
-Może lepiej pomińmy tę kwestie?- spytał z huncwockim
uśmiechem. Odrzuciła włosy na plecy i wstała z jego kolan.
-Mogę przymknąć oko.- wypaliła biorąc Einsteina na ręce.- A
teraz wybacz, ale muszę spadać. Czeka mnie jeszcze referat z transmutacji.-
westchnęła i cmoknęła go na pożegnanie.
- Widzimy się wieczorem.- puścił jej oczko. Zaśmiała się
perliście.
- Jeśli uda wam się do nas dostać.
Dorcas w skupieniu wpatrywała się w piórko. Leżała na boku w
objęciach Syriusza, który uważnie wpatrywał się w poczynania dziewczyny.
–Engorgio- mruknęła, jednak nic się nie zmieniło. Zacisnęła zęby.
-Nie denerwuj się , mów spokojnie….- wyciągnął różdżkę –
Engorgio- Piórko powiększyło się do sporych rozmiarów. Westchnęła i przykryła
twarz poduszką.
-Nie zdam egzaminu z transmutacji, mogę się założyć.-
wychrypiała ze zdenerwowaniem. Przytulił ja do siebie.
-Zdasz, zdasz. Po prostu za bardzo się denerwujesz.- odparł
ze stoickim spokojem kładąc się na plecach.
-Łatwo ci powiedzieć. Tobie wszystko wychodzi.- prychnęła
siadając na materacu i spoglądając na niego z wyrzutem.
-Wierz mi , że nie.- Zachichotał przyciągając ja do siebie.
Uśmiechnęła się lekko i odgarnęła włosy z oczu.
-Spotkamy się dzisiaj wieczorem?- spytała patrząc na jego
czarne tęczówki.
-Eee.. Dzisiaj nie mogę.- Wybąkał niepewnie. Na jego twarzy
widniało lekkie zmieszanie co sprowadziło do głowy Dorcas falę podejrzeń.
-Dlaczego?- wysyczała piorunując go wzrokiem.
-Mamy z chłopakami pewną sprawę. Był na siebie wściekły, ze
kolejny raz musiał ją okłamywać. Z reszta jak co miesiąc.
-Powiedz po prostu prawdę. Masz inną?- powiedział grobowym
tonem. Wytrzeszczył na nią oczy.
-Nie! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?- wypalił
uniesionym głosem. Skrzywiła się znacznie.
-A ja myślałam, że się zmienisz…- wyszeptała, a w jej oczach
pojawiły się łzy. Zdał sobie z konsekwencji swojej nieszczerości. Wiedział
jednak, ze nie może zdradzić przyjaciela.
-Ale to nie tak jak myślisz.- spojrzał na nią ze smutkiem.
-A jak?- prychnęła czerwieniejąc ze złości.- Jak śmiesz w
ogóle to robić! – ciągnęła z pretensją.
-Wyjaśnię ci to, tylko jeszcze nie teraz. Nie zauważyłaś
jeszcze, że nie tylko ja znikam?- Miał nadzieję, ze jak czarnowłosa uświadomi
sobie, ż reszta Huncwotów też przepada, to może nabierze trochę zdrowego
rozsądku.
-A wiec Potter zdradza Rudą?- wypaliła zszokowana.
Przejechał sobie ręką po twarzy. Dlaczego to musiało być aż tak skomplikowane.
-Nikt nikogo nie zdradza zrozum to! Dowiecie się w swoim
czasie. Niestety musimy przełożyć nasz romantyczny wieczór na jutro. –
Westchnął wstając z łózka.
-Syriuszu Blacku, jeżeli planujesz mnie okłamywać to nie
widzę przyszłości w naszym związku. -
warknęła zakładając ręce na piersiach.
-Jeśliby to chociaż ode mnie zależało- mruknął.
-A nie zależy?- Spytała oschle spoglądając na niego z
wyczekiwaniem.
-Nie.- rzucił
pstrykając palcami.
-W takim razie ja stąd idę. Jak sobie wszystko przemyślisz
to przyjdź.- burknęła odwracając się na pięcie i wychodząc z dormitorium. Z
przypływu złości kopnął w kufer, czego po chwili pożałował, czując przenikliwy
ból w dużym palcu. Do pomieszczenia wpadł James z lekko zdezorientowaną miną.
-Co jej zrobiłeś?- spytał wskazując kciukiem na wyjście.
-Nic. Po prostu nie toleruję, ze nie mogę jej wszystkiego
powiedzieć.- warknął rzucając się na łóżko.
-Lily też w zeszłym miesiącu narzekała. W końcu będziemy
musieli im powiedzieć.- westchnął wkładając ręce do kieszeni.
-Ale nie teraz.- odparł Black wpatrując się w sufit
nieobecnym wzrokiem.
-Czuje, ze oni robią cos nie właściwego, tylko nie wiem co.
Nie sądzisz, ze to dosyć dziwne, jak czwórka chłopaków znika co miesiąc na cała
noc?- Dorcas z irytacją krążyła po pokoju. Lily Spojrzała nad nią znad
„Historii magii”.
-Tak, jeśli ci chłopacy nie są Huncwotami.- rzuciła
powracając do lektury.- Jednak uważam, ze powinniśmy to zbadać.- Stwierdziła
nie unosząc głowy.
-Co masz na myśli?- Spytała czarnowłosa wpatrując się w
przyjaciółkę z wyczekiwaniem.
-Jak to co. Będziemy ich śledzić!- zachichotała odkładając
książkę. Spojrzała na przyjaciółkę z zadowoleniem.
-W sumie może być nawet ciekawie.- parsknęła śmiechem.
-I na pewno będzie. Trzeba tylko wymyślić jak to zrobimy,
żeby nas nie zauważyli.- kontynuowała z zastanowieniem gładząc się po brodzie.
-Będzie ciężko. A jeśli wymkną się pod peleryną niewidką?-
Zasugerowała Dorcas przygryzając dolna wargę.
-O tym nie pomyślałam. Ale będziemy widziały, jak portret
się otworzy. W końcu to że są niewidzialni nie równoważy się z przenikaniem
przez ściany.- wypaliła, a w jej oczach pojawiła się niebezpieczna iskierka.
-Coś czuję że to będzie niebezpieczna akcja.- Lily spojrzała
wesoło na Meadowes.- A właściwe gdzie nam wcięło Marlenkę?-
-Właśnie. Nie widziałam jej od rana. Coś czuję, że to ma
związek z tym chłopakiem..- puściła oczko do przyjaciółki.
-Nie będę się wcinać. A więc zrobimy tak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz