niedziela, 21 października 2012

22. "Amortencja"


-Musimy wymyślić coś spektakularnego.- Dorcas w skupieniu maszerowała wzdłuż pokoju.
-Mi to mówisz.- odparła rudowłosa nerwowo skubiąc koc.
-Dlaczego zawsze ja mam wszystko wymyślać?- Burknęła Meadowes z pretensją spoglądając na przyjaciółkę.
-Bo mi się nie chce pozalekcyjnie wysilać mózgu. Poza tym to jeszcze nie otrząsnęłam się szoku.- odparował mrużąc oczy. Dziewczyna zmrużyła oczy obdarzając Evans morderczym spojrzeniem.
-Ty i te twoje mądrości. I jaki szok?- prychnęła pukając się w czoło.
-Prawie bym się wykapała w zielonych robalach. Nie sadzisz, że to odpowiedni powód?- odparła  pokazując jej język.
-Wielkie mi halo. Skup się. Musimy  w końcu ukrócić skrzydła tym…- zamyśliła się szukając odpowiedniego słowa. – Niewyżytym Huncwotom.- dokończyła, a w jej oczach paliły się tajemnicze ogniki.
-Chyba seksualnie.- Lily zachichotała zrywając się z łóżka.
-Tak też.- Dorcas parsknęła śmiechem, wyczarowując kolorowe frędzelki.
-A to co miało być?-
-Takie podkreślenie sytuacji.- Odparła z powagą unosząc głowę.
-Chyba mam pomysł co zrobić..-  Rudowłosa usiadła po turecku na swoim kufrze marszcząc brwi.
-Jestem otwarta na propozycje.- Dorcas zajęła miejsce koło przyjaciółki , wpatrując się w nią z wyczekiwaniem.
-Zastanawiam się nad jednym, chociaż nie wiem czy to ci się spodoba.- powiedziała przygryzając wargę.
-Mów szybciej.- fuknęła Meadowes pstrykając palcami.
-Podamy jakimś dwóm Gryfonkom amortencje.- rzuciła Ruda bawiąc się różdżką.
-To ma być kara?- prychnęła czarnowłosa wywracając oczami.
- W końcu sprawdzimy czy nasi chłopcy są wystarczająco w nas zakochani, żeby odrzucić zaloty.- zachichotała puszczając jej oczko. Dorcas uśmiechnęła się podstępnie.
-W sumie to jest niezłe- rzuciła.- Tylko skąd wytrzaśniesz amortencje?- spytała z powątpieniem.
-Slughorn na pewno coś ma.-
-Wątpię czy da nam ją dobrowolnie- odparła zakładając ręce na piersiach.
-To ją sobie weźmiemy.- Zachichotała. Może w końcu się dowie, czy uczucia Jamesa, są faktycznie nie banalne.
-Już to widzę. Nie zrobisz tego- prychnęła czarnowłosa.
-Założymy się?- spytała z satysfakcją nie odrywając oczu od przyjaciółki.
-No dobra.. Ale robisz to na własną odpowiedzialność.
-Od kiedy to jesteś taka przestrzegająca zasad?- prychnęła Evans odrzucając włosy za ramiona.
-Od teraz, po prostu nie zniżę się do poziomu Hunców- Odparowała.
-Oj tam. Dla celu się poświęcisz.- parsknęła śmiechem klepiąc dziewczynę po ramieniu.
-W takim razie jak zamierzasz to zrobić?- warknęła zirytowana Meadowes
-Peleryna niewidka.- z satysfakcją podeszła do szafy i wyciągnęła z niej cienki materiał. Dorcas wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę.
-Skąd to masz?- wychrypiała. Lily wywróciła oczami przejeżdżając ręką po twarzy.
-Dormitorium było puste, więc weszłam i wzięłam.-
-Nie poznaję cię rudzielcu. Przez tego Pottera na zdziczałaś.- wybuchła śmiechem.
-Oj tam, trzeba przystosować się do sytuacji. Teraz chodź. Rozpoczynamy akcję, uwieść Huncwotów.- wypaliła w uniesieniu machając różdżką.
-Tak jest kapitanie- przybiły piątki i cichaczem wybiegły z dormitorium.

-Jakby tu się tam dostać bez włączania alarmu..- James z zastanowieniem wpatrywał się w sufit.
-Teleportować się- Zachichotał Syriusz, który aktualnie grał z Remusem w Eksplodującego Durnia.
-Większej głupoty to już nie mogłeś wymyślić- Prychnął Lunio pukając się w czoło.
-Tylko sugerowałem- żachnął się, manewrując miedzy stertami ubrań i innych przedmiotów.
-Ewentualnie na miotle.- stwierdził Rogacz, zakładając nogę na nogę.
-W ogóle To Idziesz z nami?- Black spojrzał na Lupina pytająco.
-Nie, mam ciekawsze zajęcia- Zachichotał szczerząc zęby do chłopaka. Łypnął na niego podejrzliwie.
-Rozwiniemy tę kwestię później – Stwierdził przeglądając starą księgę zaklęć.
-Chyba wiem jak się dostaniemy do dziewczyn- James zachichotał wyrywając opasły tom z rąk Łapy.

Skradały się na palcach rozglądając się lękliwie po korytarzu. W głowie Lily panował istny chaos. Powoli zaczynała żałować, że jednak zdecydowała się zrealizować ten niecny plan. Czuła się trochę niezręcznie wystawiając Jamesa na próbę miłości. Może postępowała trochę egoistycznie, no ale cóż… Czasem trzeba się poświęcić dla sprawy. Podeszła do gabinetu Slughorna nasłuchując, czy nikt nie idzie. Przyłożyła ucho do drzwi, próbując wyłapać jakikolwiek dźwięk. Niepewnie złapała za klamkę. –Zamknięte- mruknęła wyciągając różdżkę.- Alohomora- wyszeptała, ponownie przekręcając gałkę. Zajrzała niepewnie do pomieszczenia, z ulgą stwierdzając, że jest pusty. Machnęła ręką w stronę Dorcas, pewnym krokiem przestępując próg. Na widok ciągu półek, zapełnionych najróżniejszymi eliksirami zrzedła jej mina.
-Czyli mamy zapełniony czas na najbliższe pięćdziesiąt lat- Burknęła Meadowes lustrując fiolki.
-Przypominam ci , że jesteś czarodziejką- prychnęła rudowłosa.
-Accio amortencja- W jej stronę poleciała malutka buteleczka. Uśmiechnęła się z  satysfakcją.
-Prosto i bez problemów.- zachichotała zaciskając palce na eliksirze. -Poczekaj chwilkę…- Evan odwróciła się na pięcie i wróciła do gabinetu. Przywołała antidotum i schowała je do torby. Szybko wybiegła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
-Teraz tylko, kto będzie nasza ofiarą?- Dorcas z zastanowieniem zmarszczyła brwi.
-Możemy wykorzystać kogoś z fanklubu. Lily parsknęła śmiechem chowając różdżkę do kieszeni szaty.
-Tylko kogoś w miarę ładnego,  będzie lepszy efekt- dorzuciła Meadowes.
-Ja dla Jamesa biorę tą blondynę z szóstego roku.- Stwierdziła Ruda  z ekscytacją.- Podamy jej to w czekoladkach.- rzuciła  szczerząc żeby z zadowoleniem.
-A ja ….   Emily McNugg.-
-  Dobra , czyli problem z głowy.- Zachichotały przechodząc przez dziurę w portrecie.
-Nie tak z głowy. Napiszemy dwa listy, do tych lasek z jakimiś pralinkami. Jak zjedzą to będzie sukces-
-Kto by nie zjadł czekoladek od Syriusza Blacka i Jamesa Pottera.- Prychnęła wspinając się po schodach.
-Ja kiedyś- Lily parsknęła śmiechem wciągając z kufra różowy pergamin.
-A więc tak.. Kochana Rachel..

Usiadł w fotelu  z zastanowieniem wpatrując się w  wesoło trzaskający ogień. Z Zadowoleniem oparł nogi na stoliku i założył ręce za głowę.
-Och Jamie! – Rogacz odwrócił się w stronę z której dobiegał głos. Ze zdziwieniem spojrzał na wysoką blondynkę, wpatrującą się w niego z uwielbieniem. –Moje życie bez ciebie nie ma sensu! Jesteś moją jedyną wielką miłością- wytrzeszczył oczy na dziewczynę.
-To chyba jakaś pomyłka- wychrypiał spoglądając na nią niepewnie.
-Ależ nie Jamie!  Wysłałeś mi taką śliczną różową kartkę i czekoladki! Jakiś ty słodki!- Rzuciła się na niego obrzucając go pocałunkowi. Chłopak jak oparzony zerwał się z fotela. Pośpiesznie skierował się w stronę dormitorium po drodze wpadając na Syriusza.
-Łapciu ratuj, ta chora psychicznie laska, próbuje mnie zabić- Nie zauważył, że na twarzy Blacka znajdują się ślady po szmince.
-Mi to mówisz? Jakaś kretynka rzuciła się na mnie na korytarzu i nie chciała puścić. Zamknąłem ją w jakiejś opustoszałej klasie, ale podejrzewam, ze niedługo tu trafi.- prychnął.
-Jamie!! Nie uciekaj, Ty mój słodki cukiereczku.- Usłyszeli za sobą głos blondynki. Po chwili dołączyła do niej druga  i obydwie rzuciły się na Huncwotów.
-RATUNKU!!- wrzasnęli jak najszybciej wbiegając po schodach. Lily i Dorcas tarzały się ze śmiechu po podłodze. Ogłupiałe eliksirem dziewczyny wpatrywały się tęsknie w drzwi do sypialni chłopaków.
-Chyba czas najwyższy dać im antidotum- zachichotała rudowłosa wyciągając z kieszeni dwa ciasteczka. Podeszła do nich i wręczyła każdej po jednym, uprzednio wmawiając im, że to od Łapy i Rogacza. Zjadły chętnie.
-teraz przynajmniej wiemy, ze oni naprawdę nas kochają- Dorcas parsknęła śmiechem wspinając się po schodach.
-No ba,  że tak. Teraz będzie nagroda, jeśli uda im się do nas dostać- puściła oczko Meadowes.
-Racja. Przygotujemy coś specjalnego i absolutnie nadzwyczajnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz