Rozejrzała się po pomieszczeniu z zastanowieniem. Gdzieś tu
powinien być! Otworzyła kufer i zaczęła
w nim uporczywie grzebać. W końcu wyciągnęła z niego malutki, szklany
przedmiot. Obróciła go w dłoni i uśmiechnęła się z satysfakcją. Wybiegła z
dormitorium z zadowoloną miną i
dołączyła do Dorcas i Marleny,
-Masz?!- Czarnowłosa spojrzała na nią pytająco. Lily
pomachała jej przed nosem fałszoskopem szczerząc zęby. Zobaczyła w oczach
Meadowes niebezpieczne iskierki.
-Teraz ich mamy!- Stwierdziła z satysfakcją przybijając
piątkę z McKinnon.
-Nie tak prędko, ma być dyskretnie. Nie mam zamiaru stać się
ofiarą zbiorowego żartu!- prychnęła odgarniając z oczu rudy kosmyk.
-Mi to mówisz? Ja jestem mistrzem w tej dziedzinie- Dorcas
zachichotała i przeszła przez portret Grubej Damy.
-O ciebie się właśnie najbardziej obawiam- Odparła z powagą.
-Dajcie spokój. Wielka filozofia. Wyciągnąć z Huncwotów
informacje.- Marlena parsknęła śmiechem i puknęła się w głowę. – Każdy głupi to
potrafi.- Dorzuciła z politowaniem.
-To ich nie znasz! Coś czuję, ze to będzie ciekawy dzień-
Czarnowłosa zachichotała i wyszczerzyła zęby do przyjaciółek.
-Tak w sumie to brakowało mi tego.- Westchnęła uśmiechając
się błogo. Lily nachyliła się nad szatynką.
-Jest chora.- Szepnęła jej na ucho ze smutną miną.
-Ja wszystko słyszę.- Burknęła zakładając ręce na piersiach.
-Zadziwiające nieprawdaż?- Wymieniły znaczące spojrzenia i
wybuchły śmiechem. Weszły do Wielkiej Sali i zasiadły za stołem Gryfonów.
Rzucały ukradkowe spojrzenia Huncwotom w międzyczasie wcinając obiad. James
szturchnął Syriusza wskazując na dziewczyny. Zachichotali i wyszczerzyli do
nich zęby.
-Co za bezczelność. Knują cos za naszymi plecami i robią
słodkie minki.- Prychnęła rudowłosa dziobiąc stek.
-Już nie długo- Dorcas uniosła głowę z satysfakcją.
~`~
-Zaklęcia, zaklęcie, zaklęcia..- Mruczała do siebie
zaciskając palce na książkach. – Myśl o zaklęciach.- Wywróciła oczami i zaczęła
pstrykać palcami. – Lily, nie myśl o tym..- Zacisnęła powieki. Wtedy na wszystkie
osoby będące na korytarzach spadła lawina kleju, a następnie zdjęć Filcha.
-POTTER!- Wrzasnęła zaciskając pięści i szybko wbiegła do wieży Gryffindoru starając
się uniknąć przylepienia do podłogi.
~`~
James z zadowoleniem wmaszerował do dormitorium.
-Dorcas? Gdzie Evans?- Spytał szczerząc zęby do
czarnowłosej. Odwróciła się w jego stronę ze znudzeniem przewracając w dłoni
szklany przedmiot.
-Wyszła!- odparła spokojnie.
-Jak to WYSZŁA? TERAZ? – Wypalił wytrzeszczając na nią oczy.
-Dokładnie! A Black mi kazał siedzieć w tym durnym fotelu
przez piętnaście minut! To jest chore!- Oburzyła się zakładając ręce na
piersiach.
-Właśnie skazałem się na śmierć- Wychrypiał przejeżdżając ręką po twarzy.
-Mogę wiedzieć o co tu chodzi?- Spiorunowała go wzrokiem odgarniając
włosy z czoła.
-Obawiam się, że zaraz się dowiemy. Opadł z rezygnacją na
wolne miejsce przy kominku.
-Czy to ma związek z waszymi NIECNYMI planami?- Wysyczała.
Do pokoju wpadła rozwścieczona Lily. Dorcas wybuchła śmiechem na widok
przyjaciółki. Nie dość, że była cała obklejona w ruchomych fotografiach Filcha
i pani Norris ,to zaschnięty klej stworzył z jej włosów rudy hełm.
-Co się tak głupkowato rżysz? Lepiej pomóż mi TO usunąć!-
wychrypiała zaciskając pięści.- Niech ja tylko dorwę Pottera. TEN KRETYN ZGINIE
DZISIAJ ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ Z MOICH RĄK!- Wrzasnęła a w jej oczach paliły się
złowrogie ogniki. James wcisnął się w fotel starając się uniknąć wzroku młodej
Evansówny.
-Masz okazje.-
Meadowes nie przestając chichotać wskazała kciukiem na chłopaka.
Wyszczerzył zęby z lekkim zakłopotaniem. Skierowała głowę w jego stronę a jej
usta zamieniły się w cienką linię.
-TY…- nie mogła dobrać odpowiedniego słowa. – IDIOTO TO MA
ZNIKNĄĆ! TERAZ!- tupnęła nogą próbując odkleić jedną z fotek, jednak zakończyło
się to nie powodzeniem.
-Nie no… nie każ mi tego robić.- burknął przyglądając się
jej ze skruchą.
-W takim razie koniec naszego związku- prychnęła unosząc
władczo głowę. Westchnął i uniósł różdżkę. W jednej chwili wszystkie „ozdoby”,
zniknęły z ciała rudowłosej.
-dziękuje.- Wysyczała przez zęby.- Teraz bez problemu mogę
podjąć próbę zamachu na twoje nędzne życie.- rzuciła oschle wyciągając
różdżkę.- Ale szkoda mi mojego cennego czasu. A teraz wybacz, ale musze się
umyć- Warknęła odwracając się na piecie i kierując w stronę dormitorium. James
odetchnął z ulgą, jednak po chwili jego oczy rozszerzyły się do rozmiarów pięciozłotówek.
-UMYĆ SIĘ! ?– Wychrypiał z paniką w głosie.- Lily, odłóż to
na później…- Powiedział błagalnym tonem.
- Nie Potter.- odparła wspinając się po schodach i
zatrzaskując drzwi z hukiem. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Łapa
pogwizdując sobie z zadowoleniem.
-Żałujcie, że tego nie widzieliście- parsknął śmiechem.
Uniósł znacząco brew widząc grobową minę przyjaciela. Spoglądał to na Dorcas to
na Jamesa.
-Mogę wiedzieć, co tu się dzieje?- Spytał wkładając ręce do
kieszeni. Potter wskazał na drzwi do sypialni dziewczyn. Black wybuchnął
niepochamowanym śmiechem, opadając na fotel.
-Nie gadaj, że poszła się myć- wypalił wpatrując się w niego
z niedowierzeniem.
-Niestety..- odparł
mierzwiąc włosy.
-Chwila, chwila, Co w tym takiego dziwnego?- Meadowes
spoglądała wyczekująco na narzeczonego.
-Podejrzewam, że za chwilę…- Z góry dało się słyszeć
przenikliwy pisk.
-Właśnie teraz się dowiesz.- dokończył. Dorcas wybałuszyła
oczy, zrywając się z fotela. Do pomieszczenia wpadła Lily w samym ręczniku.
- W mojej wannie są jakieś ZIELONE GNIDY! – wyszeptała
głośno oddychając.
-ZAMIAST WODY WYPŁYWAJĄ ROBALE.! – wychrypiała zbita z
tropu.
-Bardzo błyskotliwe.- Black zachichotał klepiąc Jamesa po
ramieniu.
-To wasza robota.- wysyczała przybliżając się do chłopaków.
-ee… to może ja sobie pójdę.- Łapa okręcił się na pięcie
chcąc opuścić pokój.
-Nie tak prędko- Warknęła przytrzymując go za koszulę. Nie
zauważyli, ze już od dłuższego czasu przygląda im się spora grupka uczniów, z
której większość padła ofiarą kawału.
-Właśnie! Mogliście chociaż nas uprzedzić- Prychnęła Dorcas
mrużąc oczy.
-Wtedy by nie było niespodzianki.- Zażartował rozluźniając
krawat. Potter stał w milczeniu starając się uniknąć gniewu rudowłosej. Strach,
że go rzuci była o wiele silniejsza od jego Huncwockiej natury.
-Nie mogliście łaskawie ominąć naszego dormitorium?- spytała
z zażenowaniem.
-Yyy.. nie dało się- stwierdził z zakłopotaniem.
-Przyznajcie się, ze o tym nie pomyśleliście.- Dziewczyny
zaczynały się bawić bezmyślnością chłopaków.
-Znaczy, to nie do końca tak. Żeby nie było podejrzane..-
tłumaczyli się niezrozumiale przy tym ostro gestykulując.
-Starczy tego. Na razie wybaczamy wam tą zbrodnie, ale te
robale mają Z-N-I-K-N-Ą-Ć. – Rudowłosa powstrzymała się do śmiechu widząc
uradowaną minę Jamesa.
-To się zobaczy- odparł szczerząc zęby.
-Nie, wy macie to ZROBIĆ. Inaczej zrywam zaręczyny- Meadowes
uśmiechnęła się złośliwie do Blacka pokazując mu język
-To jest szantaż!- prychnął wykrzywiając usta.
-A ty musisz się do niego stosować. Bardzo mi przykro-
Zachichotała i pociągnęła Lily w stronę schodów. – Macie przyjść dzisiaj
wieczorem. Tylko nie włączcie alarmu.- puściła mu oczko i zniknęła za drzwiami.
Wymienili znaczące spojrzenia i udali się do sypialni.
~`~
Nie zdążyli wejść do dormitorium, a do pomieszczenia
wparowała rozwścieczona McGonagall.
-POTTER! BLACK! CZY WAM NA MÓZG PADŁO?- wrzasnęła piorunując
ich złowieszczym wzrokiem.
-W czym możemy pomóc?- spytali z niewinnymi uśmieszkami.
-Już wy dobrze wiecie. Co to za cholerstwo?- Spostrzegli, że
profesorka jest po części oblepiona fotkami Filcha. Powstrzymali się do
wybuchnięcia śmiechem.
-I co się stało z wodą?!- wymachiwała pretensjonalnie
rękami.
-Pani profesor, chyba pomyliła pani adresy. My jesteśmy
niezwykle grzeczni, i nie dopuścilibyśmy się do tak niewłaściwego czynu- Syriusz tłumaczył z powagą swoją „niewinność”
.
-Gryffindor traci dwadzieścia punktów i macie się do mnie
zgłosić jutro o siedemnastej- wysyczała i wymaszerowała z pokoju. Gdy
zatrzasnęły się za nią drzwi, Huncwoci wybuchli niepochamowanym śmiechem.
-Nie no to nam się udało.- nie przestawali chichotać. James
tarzał się po podłodze, a Rogacz ledwo trzymał się na nogach.
-Nie mogę się doczekać jak opowiem to Luniowi i Glizdkowi.-
wychrypiał trzymając się za brzuch.
-Teraz idę wziąć prysznic przed wieczornym spotkaniem-
wyszczerzył zęby. Łapa chrząknął znacząco.
-No co??- wypalił Potter opierając ręce na biodrach.
-Rozumiem, ze kochasz zwierzęta, ale nie wiedziałem ,że aż tak bardzo pociąga cię kąpiel z oślizłymi
robalami- prychnął ponownie wybuchając śmiechem.
-Nie gadaj, że tu też są.- z niedowierzeniem wpatrywał się w
przyjaciela.
-Niee.. chciałem zobaczysz na ile trzeźwo myślisz.
-Bo cię utłukę, jeżeli nie uprzedzi mnie twoja narzeczona-
odgryzł ,zamykając się w łazience.
-Ja też cię kocham!- wrzasnął Black potykając się o stertę
śmieci.
~`~
-No i na nic się nie przydał.- Lily odrzuciła fałszoskop na
gromadkę ciuchów.
-Oj tam, ale przyznaj, ze to było śmieszne.- Dorcas
zachichotała malując paznokcie.
-Faktyczne, to im się udało. Jakbym nie była ofiarą tego
kawału, to może bym się śmiała. – odparła szczerząc żeby do przyjaciółki.
-E tam. Nasi chłopcy są boscy- parsknęła śmiechem.
-Tu musze ci przyznać rację.- Rudowłosa powędrowała
rozmarzonym wzrokiem w stronę okna i przypomniała się ów wieczór po imprezie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz