niedziela, 21 października 2012

20. "Śnieżne aniołki"


. -Lily proszę- James wpatrywał się maślanymi oczami w rudowłosą.
-Nie! – odparła nie odrywając wzroku od książki.
-Tylko na chwilkę!- szepnął słodkim głosem, całując ją kusząco.
-Nie James. Niedługo OWUTEMY – prychnęła zaciskając palce na okładce.
-Ale spadł śnieg. Jak można się w takiej chwili uczyć!- burknął z dezaprobatą.
-Można. I ja jestem tego przykładem.- rzuciła, chociaż w duszy bardzo chciała iść poszaleć. Jednak rozum podpowiadał jej co innego.
-Liluś… jedna mała bitwa na śnieżki?- spytał z niecierpliwością.
-Oj no dobra. Ostatni raz. Ale pod warunkiem, że Dorcas też pójdzie.- z determinacją wpatrywała się w chłopaka, który aktualnie pochylał się nad nią z wyczekiwaniem.
-Syriusz nie ma takich problemów. Meadowes dawno jest gotowa. Tylko ty uparciuchu stawiasz opór!- wypalił zakładając ręce na piersiach.
-Uważaj Potter, bo zaraz ten uparciuch zrobi ci na złość i zostanie- rzuciła odkładając książkę.
-nie zrobisz mi tego- wytrzeszczył na nią oczy.
-Owszem. Tym razem nie. Ale jak zachoruje to zginiesz marnie- wyszczerzyła szeroko żeby i zmierzwiła mu włosy. Odetchnął z ulga i pocałował ją delikatnie.
-Poczekaj tu.-  pobiegła do dormitorium, założyła grubą, puchową kurtkę, ciepły szalik i czapkę. Wcisnęła się w skórzane kozaki, zgarnęła rękawiczki z komody i wróciła do pokoju wspólnego.
-Już!- wypaliła chowając różdżkę.
-Szybko się uwinęłaś.- parsknął śmiechem. Złapał ją za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.
~`~
Biel śniegu zmusiła ją do zmrużenia oczu. Rozejrzała się po otoczeniu szukając znajomych twarzy. Dostrzegła resztę Huncwotów, Dorcas, Marlenę, Mary i Tonks. Uśmiechnęła się do siebie. W ciągu tych kilku dni zdążyły się zaprzyjaźnić.  Spojrzała na Jamesa z chytrą miną i szturchnęła go łokciem. Wyszczerzył żeby pochylając się by zrobić Snieżkę. Wyciągnęła różdżkę i machnęła nią, tworząc kulki.
-Nawet nie myśl- wysyczała ostrzegawczo. Wtedy poczuła na twarzy przeszywające zimno.  Starła z policzków śnieg i spiorunowała wzrokiem Blacka.
-Grabisz sobie- prychnęła i skierowała w jego stronę cały zasób białego puchu, w efekcie, wyglądał jak sporej wielkości bałwan.
-Niewybaczalny błąd- wychrypiał wygrzebując się ze śniegu.
-mów co chcesz. Trzeba było nie zaczynać- zachichotała i dołączyła do dziewczyn.
-Właśnie rozpętałaś bitwę- Łapa wymienił znaczące spojrzenia z Rogaczem. Podeszli do Lunatyka i Petera w celu omówienia strategii.
-Przygotujcie się na atak-  Dorcas parsknęła śmiechem i założyła ręce na piersiach. Mimo przewagi liczebnej były zmuszone do odwrotu. Biegły w stronę chatki Hagrida, jednak ich starania były daremne, gdyż Huncwoci szybko je dogonili i natarli śniegiem. Syriusz wylądował na Dorcas, James na Lily, jednak Remus i Peter nie mieli tyle szczęścia i leżeli obstawieni przez Mary, Tonks i Marlenę.
-Litości…- rudowłosa zasłaniała twarz rękami.
-Nie ma tak dobrze- parsknął śmiechem i obrzucił ją białym puchem.
-James!- prychnęła rzucając mu ostrzegawcze spojrzenia.
-Już zapomniałem, jak pięknie wyglądasz gdy się złościsz.- wyszczerzył szeroko zęby przyciskając jej ręce do ziemi.
-Jamesie Potterze. Jesteś niepoprawnym idiotą,  ale i tak cię kocham- zachichotała i pocałowała go namiętnie. Ahh.. te motylki w brzuchu. Nie czuła tego przy Chrisie. Odpłynęła na chwilę zatapiając się  w tej cudnej pieszczocie.
-Dosyć tego gołąbki. Robimy aniołki na śniegu!!- Black pociągnął  Rogacza za kaptur. Meadowes podeszła do Lily z rozbawieniem wpatrując się w tarzających się po ziemi chłopaków.
-Normalnie jak dzieci.- parsknęła śmiechem.
-Albo i gorzej.- Evans z rozbawieniem obserwowała poczynanie Huncwotów, którzy aktualnie wywijali rękami w białym puchu. Byli cali mokrzy. Podobnie zresztą jak i one.
-Z kim ja się żenię- Dorcas wywróciła oczami i założyła ręce na piersiach.
-Może jeszcze igloo zbudują- zażartowała szczerząc żeby.
-Po nich można się wszystkiego spodziewać- odparła uśmiechając się szeroko. I się nie myliła. Czwórka Gryfonów zjeżdżała właśnie ze stromej górki w stronę zakazanego lasu.
-Zaczynam zastanawiać się nad zmianą chłopaka.- burknęła Lily mrużąc oczy.
~`~
-Dlaczego ja się zgodziłam?- Rudowłosa z dezaprobatą wywróciła oczami, otulając się szczelniej w ciepły koc.
-Ważne, ze się dobrze bawiliśmy- Dorcas zachichotała i głośno kichnęła.
-Może przynajmniej na lekcje nie pójdziemy?- spytała z nadzieją.
- Założę się, ze Pomfrey znajdzie lek na nasze cierpienie- stwierdziła smarkając nos.
-Załóżmy, że tego nie da się wyleczyć w jeden dzień- burknęła Meadowes.
-Ciekawe jak Huncwoci się trzymają- Lily z zastanowieniem wpatrywała się w przyjaciółkę.
-Podejrzewam, ze dobrze, bo nie chcą się nam pokazać na oczy- wychrypiała zatapiając wzrok w kominku.
-W sumie dziewczyny od razu odpadły, pewnie leżą sobie w ciepłym łóżeczku..- Dorcas westchnęła i oparła głowę na łokciach.
-Przypominam , że one nie mają chłopaków.- rudowłosa spojrzała na drzwi do dormitorium Hunców.
-A to do czegoś zobowiązuje?- Lily słysząc słowa dziewczyny parsknęła śmiechem.
-Tak. Mamy ten zaszczyt, a może jesteśmy zobowiązane osobiście ich ukatrupić.
-A więc oprócz roli seks maszyny maja też inne zalety. Hmm.. nie myślałam o tym- zachichotały.
-Ty tylko o jednym- obrzuciła Meadowes rozbawionym spojrzeniem.
~`~
-Łapciu, ja umieram- James z miną męczennika wpatrywał się w przyjaciela.
-Umierać to ty będziesz, jak Lilka cię dorwie.- stwierdził ironicznie Syriusz naciągając kołdrę na głowę.
- W sumie sama się na to zgodziła-
-Chyba żartujesz, założę się, ze nie poszła dobrowolnie.- Lunatyk parsknął śmiechem.
-Może były pewne komplikacje..-  wyszczerzył zęby do chłopaków.
-Albo ciut większe- prychnął pociągając łyk herbaty.
-Oj no dobra, mam przerąbane. – westchnął zakładając ręce za głową i pociągając nosem.
-Brawo za spostrzegawczość.
-Teraz wybaczcie, ale ja idę spać.- mruknął wtulając się w poduszkę.
~`~
Wolnym krokiem ruszyły w stronę skrzydła szpitalnego.
-nie wiem, czy to jest dobry pomysł.- burknęła  Marlena pociągając nogami po posadzce.
-Daj spokój, nie mam zamiar leżeć w łóżku przez okrągły tydzień- Tonks spiorunowała wzrokiem McKinnon.
-Zapewne da nam coś ohydnego. Wywar z czyrakobulwy-  Lily pocieszająco klepnęła przyjaciółkę po plecach.
-Nie strasz.- rzuciła jej złowrogie spojrzenie i włożyła ręce do kieszeni.
-Czy wam też jest tak masakrycznie zimno?- Dorcas wpatrywała się pytająco w dziewczyny dmuchając nos.
-niestety. Takie są uroki zimy.- Mary parsknęła śmiechem i niepewnie otworzyła drzwi do szpitala.
-Kolejni! Dopiero wypuściłam czwórkę chłopaków. Normalnie jak dzieci. To że spadł śnieg nie znaczy, ze trzeba się w nim tarzać do upadłego!- pani Pomfrey z pretensją świdrowała je wzrokiem.
-My tylko po coś na wzmocnienie- Marlena próbowała złagodzić sytuacje. Pielęgniarka kręcąc głową podała im jakiś fioletowy eliksir. Nie był aż taki zły, w smaku przypominał sok porzeczkowy. Opuściły w milczeniu pomieszczenie i szybkim krokiem ruszyły w stronę dormitorium co jakiś czas kichając i kaszląc.
~`~
-Weź tamto! To jest zbyt prymitywne.- Black z zastanowieniem wpatrywał się w zdjęcia.
-To zdemaskują po pięciu minutach.- Prychnął James błądząc wzrokiem po fotografiach.
-Debile! Wysilcie te durne mózgownice wreszcie. – Remus wcisnął się miedzy chłopaków.
-Wysilamy jak widać!- Oburzyli się spoglądając na Lunatyka spod byka.
-Nie sądzicie, że TO jest zbyt pospolite jak na Huncwotów?- spojrzał na nich z irytacją.
-Ja chyba mam pomysł- Potter wymienił znaczące spojrzenia z Łapą i wyciągnął kawałek pergaminu.
- Chyba nie masz zamiaru?- Peter z obawą  lustrował przyjaciela.
-Owszem mam.- Zachichotał i szturchnął Lupina łokciem. – To będzie piękne- rozmarzył się zanurzając pióro w atramencie.
~`~
Zgarnęła z łóżka torbę i zbiegła do pokoju wspólnego po drodze zapinając guziki szaty.
Podeszła do Pottera, który aktualnie wpatrywał się w nią z tajemniczym uśmieszkiem. Uniosła lekko brwi, ale nic nie powiedziała. Miała wrażenie, ze coś kombinuję. I nie myliła się.
-James?- spytała podejrzliwie opierając ręce na biodrach.
-Tak złotko?- szepnął przesłodzonym głosem.
-Jeżeli znowu coś wymyśleliście to przysięgam, ze uroczyście cię wykastruję.- Powiedziała wpatrując się w niego uważnie. Przełknął ślinę i zmierzwił włosy.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku.- parsknął śmiechem całując ją delikatnie.
-Zobaczymy- zachichotała pokazując mu język.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz