sobota, 20 października 2012

2. "Szlaban i toaleta prefektów"

 W pokoju wspólnym Gryffindoru, jak zwykle w wieczorowych porach panował niezły tłok. Lily, Dorcas, i Marlena siedziały w fotelach przy kominku i przyglądały się czwórce huncwotów pochylonych nad stolikiem
- Coś czuję, ze oni coś knują
- Amerykę odkryłaś- mruknęła Lily oglądając paznokcie
- Dorcas, Może spytasz Łapę- zachichotała szczerząc zęby do brunetki
- A może ty Rogacza?- odgryzła się Meadowes
- Oj dajcie spokój , niema czasu na kłótnię- Marlena jak zawsze zachowała trzeźwy umysł
- Potter! Chodź ty na chwilę
- Tak Evans?- spytał z szarmanckim uśmiechem  czochrając włosy - wygladał tak słodko..- pomyślała rudowłosa, lecz po chwili otrząsnęła się z tej myśli
- Planujecie jakiś kawał?- spytała prosto z mostu
- no.. zobaczysz w swoim czasie- Dziewczyny spojrzały na niego wymownie. Wzruszył ramionami i wrócił do chłopaków

 -One coś podejrzewają
- Oj Rogaś daj spokój, sądzisz, ze Lily uda się jakoś to rozkminić?
- No wiem Łapo, ale jak się dowie to nie żyję
- I tak się z tobą nie umówi na randkę
- a ja ci mówię ze ona mnie kocha
- Acha, i to z miłości wyzywa cię do idiotów i wyrządza krzywdy cielesne- Remusa najwyraźniej puściła wodza fantazji. Cała trójka z wyjątkiem James zachichotała i wzięła się do pracy.
- To będzie spektakularne po prostu. McGonagall będzie zachwycona
- I z tej radości wbije nam szlaban. A tak w ogóle To nie zapomniałeś o szlabanie?- James o mało nie zakrztusił się kanapką
-słusznie Luniu. Evans pamiętasz o naszej randce?- rzucił w stronę dziewczyn.
-Jakiej randce Potter?- rudowłosa spojrzała na niego z politowaniem
- Takiej jednej, z Filchem- wypalił od nie chcenia
- O cholera szlaban- Dorcas i Marlena wybuchnęły śmiechem. Lily spojrzała na zegarek, było za dziesięć
- kurde, zaraz się spóźnię, cześć- zerwała się z fotela i ruszyła w stronę portretu grubej damy
- Miłej randki życzę- Dziewczyna spojrzała piorunującym wzrokiem na Blacka.
-  nic już nie mów- wycedziła
- Ej ruda czekaj na mnie, chcesz mnie zostawić samego? no wiesz..
- zaraz oberwiesz po ryju
- No nie bądź taką jedzą-  Rogacz spojrzał na nią swoimi orzechowymi oczami
- Jeśli masz zamiar mnie obrażać to równie dobrze możesz iść sam- dorównał jej kroku i złapał ja w talii
- łapy przy sobie- zabrał dłonie  i włożył do kieszeni
- zapowiada się iście romantyczny wieczór
- ta, kolacja przy mopach w towarzystwie pani Norris (tj. kot ), po prostu wyborna. marzyłam o takiej randce
- czy ty powiedziałaś słowo randka?- spojrzał na nią pytająco szczerząc zęby
- Potter to była ironia- zaśmiała się perliście.  W sumie to on ma bardzo ładne oczy, i ta figura..- pomyślała. przez chwilę zatopiła się w jego spojrzeniu. Zdawał się to zauważyć. Przysunął się do niej bliżej. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czuła na policzkach jego ciepły oddech i zapach perfum. Jaka ona jest piękna..- w jego głowie kłębiło się wiele myśli. Bał się ja pocałować. Ostatnia taka próba zakończyła się śliwą pod okiem. Jednak ona myślała o tym samym. Czuła  jak nogi jej miękną. Przechyliła lekko głowę i musnęła wargami jego usta. odwzajemnił pocałunek, położył jej dłonie na biodrach i przyciągnął do siebie. Gdy Lily zdała sobie sprawę z tego co robi delikatnie odepchnęła go od siebie. wydawał się być nieco zdezorientowany
- przepraszam- wybąkała nie patrząc na niego i ruszając w stronę lochów. Dogonił ją i odwrócił w swoja stronę
- czy to coś znaczy?- spytał, jednak ona nadal nie patrzyła się na niego. wpatrywała się usilnie w czubki butów.
- Nie wiem James
- Wiesz ze cię kocham
- A ja wiem, że nie wiem czy cie lubię-odparła niezrozumiale. Sama nie wiedziała co do niego czuje. westchnęła  i zapukała do gabinetu woźnego
- Czego- wymienił spojrzenia z Jamesem i  otworzyła drzwi
- my w sprawie szlabanu- Potter przejął inicjatywę
- Mieliśmy sprzątać kible- dorzucił po chwili opierając się o framugę drzwi. uśmiechnął sie po huncwocku do rudowłosej. odwzajemniła go i spojrzała na Filcha.- proszę oddać mi różdżki panie Potter ii..?
- panno Evans- mruknęła wyciągając różdżkę.
- a wiec gdzie jest mop?


- Ja cie kiedyś zabiję Potter- dwójka siódmoklasistów mozolnie szła (jeśli można to tak nazwać) Ciągnąc za sobą stertę mioteł mopów i wiaderka z płynem
- Ja też cie kocham Evans- Rudowłosa rzuciła piorunujące spojrzenie okularnikowi
-po co w ogóle negocjowałeś?
- Taki już jestem- uśmiechnął się szarmancko wypuszczając kij miotły z reki
- Cholera, przeklęty Filch- wysapał podnosząc narzędzie z ziemi. Lily zachichotała cicho otwierając drzwi do łazienki prefektów. Było to duże pomieszczenie o kolistym sklepieniu wokół którego znajdowały się białe kabiny, a w centrum porcelanowa fontanna. Słowem Bardzo dużo sprzątania
- Można się jeszcze wycofać ?
- nie Evans trzeba było pomyśleć wcześniej i nie podrywać mnie na lekcjach
- grabisz sobie Potter, poza tym to wszystko przez ciebie
- JA i tak wiem ze mnie kochasz - powiedział przysuwając się do dziewczyny. Zrobiła krok w tył. Wiedziała, ze jeśli pozwoli mu na więcej nie da rady powstrzymać się od pocałunku. patrzyła na niego zielonymi oczami z zacięta miną
- nie zbliżaj się do mnie- powiedziała może trochę za ostro. James uniósł znacząco brew
- I nic nie mów tylko bierz się do roboty. nie mam zamiaru spędzić całej nocy na szorowaniu płytek

 Dorcas siedziała skulona w fotelu próbując napisać referat na Transmutację na pięć stup. Stukała piórem w blat, a jej pergamin nie licząc imienia i nazwiska był pusty. Marlena patrzyła na nią ze zmrożonymi oczami.
- przestań się tak gapić na Blacka. nie możesz po prostu do niego podejść?
-Oj daj spokój, wcale na niego nie patrze
- Acha, dalej sobie to wmawiaj. Tak poza tym niedługo bal.
- za dwa tygodnie ciołku
- Ale za to bardzo krótkie dwa tygodnie, w ciągu których nasz Casanova może sobie znaleźć dziewczynę- Czarnowłosa wybałuszyła oczy na koleżankę
-O tym nie pomyślałam. dzięki McKinnon- rzuciła kierując się w stronę Huncwotów. lunio jak zwykle siedział z nosem w książce a Peter cichutko pochrapywał w fotelu
- Cześć Meadowes- Dorcas zarumieniła się lekko
-Cześć Black - mruknęła cicho siadając obok chłopaków
- Potter jeszcze nie wrócił?- pokręcił przecząco głową
-Lily tez nie. Już dziesiąta. jestem ciekawa czy się tam nie pozabijali- oboje wybuchnęli histerycznym śmiechem
-Wybuchowa mieszanka, Potter i Evans.
- Oni po prostu do siebie pasują
- On pasuje do nie j jak wół do karety
- kiedyś wspomnisz moje słowa. Oni będą razem. Jak nasz Rogaś postawi sobie cel to niema zmiłuj- Syriusz spojrzał na brunetkę czarnymi oczami uśmiechając się po Huncwocku

 - Ja pierdole już mam odciski na palcach- Lily z desperacją przyglądała się swoim dłoniom
- A mi zaraz kręgosłup wysiądzie - James usiadł pod ściana masując obolałe mięśnie - może dasz się namówić na mały masaż? - spytał rudowłosą. Spojrzała z politowaniem na chłopaka
- Żyjesz złudzeniami - Usiadła koło niego i spojrzała na jego zmęczona twarz. patrzył na nią maślanymi oczami ( prawie jak kot ze Shreka)
- Oj no dobra, tylko odwróć się- mruknęła zrezygnowana. Zaczęła masować jego ramiona. Zataczał kręgi na łopatkach i kręgosłupie
- Mogłabyś tak codziennie - uśmiechnął się z zadowoleniem  do dziewczyny o dziesięciu minutach
- czas na rewanż.- powiedział z Huncwockim uśmiechem biorąc jej dłonie. nie sprzeciwiła się. zaczął całować jej obolałe palce wciąż nie odrywając od niej wzroku.
- Lepiej?
-Tak ale, jeszcze kark mnie boli, mógłbyś coś z tym zrobić?- spytała z czarującym uśmiechem. Zdziwił się trochę takim obrotem sprawy. ale nie dał jej  czekać i zbliżył usta do jej szyi. czuła na sobie jego ciepły oddech i ciarki na plecach, ale tego chciała. Kochała to uczucie. przyciągnęła go do siebie i zaczęła obdarzać namiętnymi pocałunkami. Oderwali się do siebie
-nie poznaję cię Evans, może jesteś chora?
-Jak chcesz to możemy wrócić do wcześniejszej wersji- zachichotała patrząc w jego orzechowe oczy
-Nie, jednak wolę nową Lily
- Chodźmy już, zaraz pewnie przyjdzie Filch z różdżkami. jutro jeszcze sprzątanie lochów- powiedziała puszczając mu oczko. oboje wybuchnęli śmiechem. Do pomieszczenia weszła kotka - pani Norris
- Zaraz dołączy do nas jej właściciel
- za cztery.. trzy.. dwa...jeden...- do pomieszczenia wpadł woźny rzucając im wściekłe spojrzenia. rozejrzał się po toalecie i oddał im różdżki
- jutro o tej samej porze- wysyczał i opuścił salę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz