-Być albo nie być, oto jest pytanie- Lily z tępą miną
wpatrywała się w lustro. Podniosła do góry szary sweter. – Być- Mruknęła
wyciągając czarną bluzę. – Albo nie być.-
-Stanowczo być- Wypaliła Dorcas, mijając przyjaciółkę i
podchodząc do szafki nocnej.
-Dzięki- Odparła Lily chowając ciuch. Zatopiła się powrotem w garderobie i wypełzała trzymając w
dłoni czerwoną bluzkę.
-Szukałam jej od zeszłych świąt- Stwierdziła z zadowoleniem
spoglądając na nią z satysfakcją.
-Coś czuję, że powinniśmy ogarnąć ten burdel.- Meadowes
rozejrzała się po pomieszczeniu z niesmakiem.
-Ej no! Nie obrażaj mojej zacnej sypialni!- Zbulwersowana
rudowłosa z dezaprobatą spiorunowała ją wzrokiem.
-NASZEJ, zacnej sypialni.- wpadła jej w słowo Marlena
wychylając się z łazienki. Twarze obu dziewczyn skierowały się w jej stronę.
-Niech ci będzie. Ale to że mówię, powinniśmy, nie znaczy,
że musimy.- Dorcas wyszczerzyła szeroko zęby i opadła na łóżko.
-Ty mi tu nie cuduj, Ja jestem od mądrzenia się!-
Wypaliła Lily czesząc włosy.
- Panna mądralińska zawsze musi wtrącić swoje trzy
grosze.- zażartowała McKinnon pokazując język przyjaciółce.
-Żebyś wiedziała ty małpiszonie, - Parsknęła śmiechem i
szturchnęła Meadowes porozumiewawczo.
- Zdrajczynie stanu – burknęła zatrzaskując drzwi.
-Istna dżungla, Evans -
Dori zachichotała i spadła z łóżku
z głośnym trzaskiem.
-Auuu… zdaje się, że twój komplet fiolek został zmiażdżony.-
wychrypiała wstając z podłogi.
-to nie dopuszczalne! Tak potraktować, te niewinne
stworzenia!- zbulwersowana stanęła nad czarnowłosą tupiąc nogą.
-Jakie tam stworzenie! Chyba w twoim mózgu durna pało!-
warknęła parskając śmiechem.
-Jesteś okrutna Dorcas Meadowes- żachnęła się Ruda
odrzucając włosy do tyłu.
-I dobrze mi z tym- odpaliła masując obolałe udo.
-Na przyszłość radzę chować te skarby w jakieś ustronne
miejsce, gdzie mój święty tyłek nie dotrze. – zażartowała wyciągając torbę.
-Wierz mi, zrobię tak. A teraz zbieraj się, chyba nie
chcesz, żeby twój Syri na ciebie czekał? To brzmi prawie jak ser!- stwierdziła
z satysfakcją.
-O nie, przebrała się miarka. Nie będzie porównywać Łapcia
do wyrobów mlecznych- wypaliła wymachując rękami.
-Czuły punkt co złotko?- chichocząc wybiegła z dormitorium
zostawiając przyjaciółkę w stanie osłupienia.
~`~
- Łapa! Wypierdalaj z wyra, już prawie ósma!- James
bezlitośnie zerwał kołdrę z Blacka i ze stoickim spokojem zamknął się w
łazience.
-Potter, ty przebrzydły idioto, oddawaj to!- wydarł się do
klamki zaciskając pięści.
-Za późno! Masz pięć minut na wyjazd z twierdzy- wypalił
przez drzwi. Syriusz ze złością usiadł na łóżku zaciskając zęby. James wypadł z łazienki w zawrotnym tempie i
opuścił dormitorium.
-Cholerny idiota. – burknął
Łapa wlekąc się do toalety. Remus I Peter byli już na śniadaniu. Został
sam, ze swym nędznym, życiem, w którym tacy debile jak Rogacz nie pozwalają mu
spać. To jest po prostu znęcanie się nad uczniem! Bezwzględne i okrutne.
Dlaczego lekcje nie mogą być na dwunastą? –Czas na kawał- mruknął do siebie
uśmiechając się chytrze.
~`~
Zbiegła po schodach i niespodziewanie wyrosła przed nią
sylwetka czarnowłosego chłopaka. Nie zdążyła zahamować i wpadła na niego z
impetem. Rozmasował czoło i uniosła głowę do góry rozpoznając twarz Jamesa.
-Mogłaś mnie zabić- parsknął wkładając ręce do kieszeni i
bezkarnie szczerząc zęby.
-Wzruszające. Prawie się po płakałam. – Zachichotała i
szturchnęła go łokciem. Zrobił obrażoną minę i założył ręce na piersi.
-Jednak lepiej, jeśli będziesz żył, kto mi zrobi wieczorem
masaż?- stwierdziła z rozmysłem.
-I jak tu się na taką gniewać.- westchnął Rogacz i spojrzał
na jej zielone tęczówki.
-Ten nieodparty urok osobisty – zaśmiała się perliście i
cmoknęła chłopaka w nos uprzednio stając na palcach.
-Tu muszę ci przyznać racje rudzielcu- zmierzwił jej włosy i
złapał za rękę.
-Poczekamy na Dorcas i Blacka?- spytała spoglądając na niego
spod kurtyny włosów.
-Lepiej nie, wolę mu nie wchodzić w drogę.- parsknęła
śmiechem i odgarnęła grzywkę.
-Zastanawia mnie co mu zrobiłeś.- stwierdziła z
rozbawieniem.
-Byłem zmuszony go obudzić, gdyż Remus gdzieś
wyparował. Więc cała kumulacja
negatywnych emocji zebrała się na mnie.- wydedukował uśmiechając się szeroko.
-Jakie to miłe nieprawdaż?- przeszli przez dziurę w
portrecie omijając zaciekawione spojrzenia Gryfonów.
- Robimy dzisiaj imprezkę?- Spytał mierzwiąc włosy. Z
wątpliwością spojrzała na chłopaka, przypominając sobie wydarzenia ostatniej.
Wzdrygnęła się.
-Jak chcesz.- westchnęła i poprawiła torbę. Uniósł znacząco
brew.
-Jeżeli nie ma…-
-Nie, nie mam nic przeciwko. Dla mnie super.- wpadła mu w
słowo szczerząc zęby. W głębi duszy była pełna obaw co do tej decyzji.
Rozpromienił się i przytulił ukochaną.
-Miażdżysz mi żebra- wychrypiała.
-Przepraszam- puścił ją i pocałował w geście przeprosin.
-Starczy już tych czułości- zachichotała i odgarnęła
grzywkę. Weszli do wielkiej Sali i usiedli przy stole Gryfonów.
~`~
Spojrzała na pergamin z satysfakcją i odetchnęła z ulgą. –
Nareszcie- mruknęła do siebie odkładając pióro. Zerwała się z łóżka i zbiegła
po schodach na dół do pokoju wspólnego.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i nie widząc , żadnej z
poszukiwanych osób wparowała do Dormitorium Huncwotów.
-Nie wiecie gdzie Dorcas?- wypaliła siadając na jednym z
łóżek.
-Najprawdopodobniej z Łapciem.- stwierdził Remus wygrzebując
się z pod łóżka.
-Co ty tam robiłeś?- uniosła brew i spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
-Szukałem miejsca do spania.- burknął ironicznie. Lily
zachichotała i wyszczerzyła zęby do chłopaka.
-Peter widzę cię- rzuciła do Glizdogona, który wychylał się
z za szafy. Spłonął rumieńcem i podreptał do Lunatyka.
-A gdzie James?- spytała ze słodką minką.
-Odkąd to go szukasz? I od kiedy James?- spytał wyłupiając
oczy.
-Od dwudziestu czterech godzin. Potrzeba ci więcej
szczegółów czy dasz mi spokój?- spytała z satysfakcją.
-Tyle wystarczy- parsknął śmiechem. Z łazienki wyszedł nie
kto inny tylko Potter. Miał na sobie
jedynie ręcznik obwiązany wokół pasa. Lily przyglądała się mu z rozmarzeniem. Otrząsnęła się dopiero gdy
zauważyła, że patrzy się na nią z chytrym uśmieszkiem. Spłonęła rumieńcem i
odwróciła się w stronę Lupina.
-A więc na czym skończyliśmy?- wypaliła przerywając ciszę.
-Na dwudziestu czterech godzinach.- Lunio zachichotał i wymienił porozumiewawcze
spojrzenia z Peterem.
-No co!?-
spiorunowała ich wzrokiem i założyła ręce na piersiach.
-Rogaś z kim ty się zadajesz. – Do pokoju wparowała dwójka
zakochanych, czyli Syriusz i Dorcas.
-Black stul pysk- warknęła pokazując mu język.
-Łapciu, zachowuj się. Liluś nie ma ochoty wysłuchiwać
twoich komentarzy- skwitowała James siadając koło Rudej. Wytrzeszczyła na niego oczy i szturchnęła
łokciem.
-Tylko nie Liluś Potter. Ale dzięki za obronę- parsknęli
śmiechem .
-Jakież to było miłe!- stwierdził ironicznie Łapa.
-Dorcas, zaraz stracisz narzeczonego.- syknęła zielonooka. Czarnowłosa trzepnęła Blacka z wyrzutem
-Co ja zrobiłem?- zbulwersowany świdrował ją wzrokiem.
-Nie chce przedwcześnie zostać wdową. – skwitowała i
usiadła na podłodze.
-Moglibyście tu kiedyś posprzątać. – rozejrzała się po
pomieszczeniu z niesmakiem.
-Nie marnujemy naszego cennego czasu na takie groteskowe
sprawy- Oburzony Lunio wymownie machnął
ręką i opadł na poduszki.
-Co z imprezą?-
-Wszystko już jest.- James otworzył szafę ukazując jej
zawartość. Pełna była kremowego piwa, Ognistej, i słodyczy. Praktycznie,
większość zaopatrzenia miodowego królestwa znajdowała się w tym pomieszczeniu.
-wyrazy uznania.- Dorcas wpatrywała się w to wszystko z aprobatą.
-Praktycznie możemy już zaczynać!- ryknął Rogacz stając na komodzie.
-Nie w tym stanie skarbie- Lily zachichotała widząc strój
chłopaka.
-No faktycznie, może za chwile- wyszczerzył żeby i
zatrzasnął się w łazience.
-My spadamy, trzeba się przygotować- Meadowes puściła oko
narzeczonemu i wyciągnęła przyjaciółkę z sypialni.
~`~
-Nie no tak nie można! Czemu zawsze musze mieć problem w
wybieraniu ciuchów?- Lily z rezygnacją opadła na łóżko.
-Taki już los kobiety- stwierdziła Marlena malując rzęsy.
-Ty nigdy nie maż tego problemu.- burknęła z rezygnacją
wpatrując się w szafę.
-A Dorcas ma tyle ciuchów, ze codziennie może chodzić innym i jeszcze jej zostanie. A ja nigdy nie
mogę się zdecydować- westchnęła i wbiła wzrok w sufit.
-Wybiorę ci coś bo mi się tu załamiesz.- podeszła do
przyjaciółki z miną znawcy spojrzała na ubrania rudowłosej.
-Zielony, podkreśli kolor oczu, granatowy.. hmm. Nie.
Sugeruje tą czarną mini z marszczeniem
na dole.- wyszczerzyła zęby poklepała ja
po plecach.
-Gdyby mi to przychodziło tak łatwo.- wymruczała i
skierowała się w stronę łazienki.
~`~
-Schodzimy na psy.- Westchną i zaczął krążyć po pokoju.
-Nie obrażaj Huncwotów- obruszył się James rzucając poduszką
w Syriusza.
-Ja tylko stwierdzam fakty. Od jakiegoś miesiąca nie zrobiliśmy
żadnego kawału! To obłęd- zaczął pstrykać palcami nie przerywając marszu.
-Jeszcze mamy czas. Damy popalić tym pchlarzom i pokażemy
kto tu rządzi!- wypalił z satysfakcją.
-Zaczyna mi się kręcić w głowie.-
-To przestać wariować i usiądź na miejscu idioto- warknął
rogacz ściągając przyjaciela na łóżko.
-Więcej tego nie rób- wysyczał z determinacją.
-Daj spokój. Szykuje się impreza. Trzeba przygotować małe co
nie co – parsknął śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz