niedziela, 21 października 2012

18. "Nie w tym stanie skarbie"


-Być albo nie być, oto jest pytanie- Lily z tępą miną wpatrywała się w lustro. Podniosła do góry szary sweter. – Być- Mruknęła wyciągając czarną bluzę. – Albo nie być.-
-Stanowczo być- Wypaliła Dorcas, mijając przyjaciółkę i podchodząc do szafki nocnej.
-Dzięki- Odparła Lily chowając ciuch. Zatopiła się  powrotem w garderobie i wypełzała trzymając w dłoni czerwoną bluzkę.
-Szukałam jej od zeszłych świąt- Stwierdziła z zadowoleniem spoglądając na nią z satysfakcją.
-Coś czuję, że powinniśmy ogarnąć ten burdel.- Meadowes rozejrzała się po pomieszczeniu z niesmakiem.
-Ej no! Nie obrażaj mojej zacnej sypialni!- Zbulwersowana rudowłosa z dezaprobatą spiorunowała ją wzrokiem.
-NASZEJ, zacnej sypialni.- wpadła jej w słowo Marlena wychylając się z łazienki. Twarze obu dziewczyn skierowały się w jej stronę.
-Niech ci będzie. Ale to że mówię, powinniśmy, nie znaczy, że musimy.- Dorcas wyszczerzyła szeroko zęby i opadła na łóżko.
-Ty mi tu nie cuduj, Ja jestem od mądrzenia się!- Wypaliła  Lily czesząc włosy.
- Panna mądralińska zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze.-  zażartowała McKinnon   pokazując język przyjaciółce.
-Żebyś wiedziała ty małpiszonie, - Parsknęła śmiechem i szturchnęła Meadowes porozumiewawczo.
- Zdrajczynie stanu – burknęła zatrzaskując drzwi.
-Istna dżungla, Evans -  Dori zachichotała i spadła z łóżku  z głośnym trzaskiem.
-Auuu… zdaje się, że twój komplet fiolek został zmiażdżony.- wychrypiała wstając  z podłogi.
-to nie dopuszczalne! Tak potraktować, te niewinne stworzenia!- zbulwersowana stanęła nad czarnowłosą tupiąc nogą.
-Jakie tam stworzenie! Chyba w twoim mózgu durna pało!- warknęła parskając śmiechem.
-Jesteś okrutna Dorcas Meadowes- żachnęła się Ruda odrzucając włosy do tyłu.
-I dobrze mi z tym- odpaliła masując obolałe udo.
-Na przyszłość radzę chować te skarby w jakieś ustronne miejsce, gdzie mój święty tyłek nie dotrze. – zażartowała wyciągając torbę.
-Wierz mi, zrobię tak. A teraz zbieraj się, chyba nie chcesz, żeby twój Syri na ciebie czekał? To brzmi prawie jak ser!- stwierdziła z satysfakcją.
-O nie, przebrała się miarka. Nie będzie porównywać Łapcia do wyrobów mlecznych- wypaliła wymachując rękami.
-Czuły punkt co złotko?- chichocząc wybiegła z dormitorium zostawiając przyjaciółkę w stanie osłupienia.
~`~
- Łapa! Wypierdalaj z wyra, już prawie ósma!- James bezlitośnie zerwał kołdrę z Blacka i ze stoickim spokojem zamknął się w łazience.
-Potter, ty przebrzydły idioto, oddawaj to!- wydarł się do klamki zaciskając pięści.
-Za późno! Masz pięć minut na wyjazd z twierdzy- wypalił przez drzwi. Syriusz ze złością usiadł na łóżku zaciskając zęby.  James wypadł z łazienki w zawrotnym tempie i opuścił dormitorium.
-Cholerny idiota. – burknął  Łapa wlekąc się do toalety. Remus I Peter byli już na śniadaniu. Został sam, ze swym nędznym, życiem, w którym tacy debile jak Rogacz nie pozwalają mu spać. To jest po prostu znęcanie się nad uczniem! Bezwzględne i okrutne. Dlaczego lekcje nie mogą być na dwunastą? –Czas na kawał- mruknął do siebie uśmiechając się chytrze.
~`~
Zbiegła po schodach i niespodziewanie wyrosła przed nią sylwetka czarnowłosego chłopaka. Nie zdążyła zahamować i wpadła na niego z impetem. Rozmasował czoło i uniosła głowę do góry rozpoznając twarz Jamesa.
-Mogłaś mnie zabić- parsknął wkładając ręce do kieszeni i bezkarnie szczerząc zęby.
-Wzruszające. Prawie się po płakałam. – Zachichotała i szturchnęła go łokciem. Zrobił obrażoną minę i założył ręce na piersi.
-Jednak lepiej, jeśli będziesz żył, kto mi zrobi wieczorem masaż?- stwierdziła z rozmysłem.
-I jak tu się na taką gniewać.- westchnął Rogacz i spojrzał na jej zielone tęczówki.
-Ten nieodparty urok osobisty – zaśmiała się perliście i cmoknęła chłopaka w nos uprzednio stając na palcach.
-Tu muszę ci przyznać racje rudzielcu- zmierzwił jej włosy i złapał za rękę.
-Poczekamy na Dorcas i Blacka?- spytała spoglądając na niego spod kurtyny włosów.
-Lepiej nie, wolę mu nie wchodzić w drogę.- parsknęła śmiechem i odgarnęła grzywkę.
-Zastanawia mnie co mu zrobiłeś.- stwierdziła z rozbawieniem.
-Byłem zmuszony go obudzić, gdyż Remus gdzieś wyparował.  Więc cała kumulacja negatywnych emocji zebrała się na mnie.- wydedukował uśmiechając się szeroko.
-Jakie to miłe nieprawdaż?- przeszli przez dziurę w portrecie omijając zaciekawione spojrzenia Gryfonów.
- Robimy dzisiaj imprezkę?- Spytał mierzwiąc włosy. Z wątpliwością spojrzała na chłopaka, przypominając sobie wydarzenia ostatniej. Wzdrygnęła się.
-Jak chcesz.- westchnęła i poprawiła torbę. Uniósł znacząco brew.
-Jeżeli nie ma…-
-Nie, nie mam nic przeciwko. Dla mnie super.- wpadła mu w słowo szczerząc zęby. W głębi duszy była pełna obaw co do tej decyzji. Rozpromienił się i przytulił ukochaną.
-Miażdżysz mi żebra- wychrypiała.
-Przepraszam- puścił ją i pocałował w geście przeprosin.
-Starczy już tych czułości- zachichotała i odgarnęła grzywkę. Weszli do wielkiej Sali i usiedli przy stole Gryfonów.
~`~
Spojrzała na pergamin z satysfakcją i odetchnęła z ulgą. – Nareszcie- mruknęła do siebie odkładając pióro. Zerwała się z łóżka i zbiegła po schodach na dół do pokoju wspólnego.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i nie widząc , żadnej z poszukiwanych osób wparowała do Dormitorium Huncwotów.
-Nie wiecie gdzie Dorcas?- wypaliła siadając na jednym z łóżek.
-Najprawdopodobniej z Łapciem.- stwierdził Remus wygrzebując się z pod łóżka.
-Co ty tam robiłeś?- uniosła brew i spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Szukałem miejsca do spania.- burknął ironicznie. Lily zachichotała i wyszczerzyła zęby do chłopaka.
-Peter widzę cię- rzuciła do Glizdogona, który wychylał się z za szafy. Spłonął rumieńcem i podreptał do Lunatyka.
-A gdzie James?- spytała ze słodką minką.
-Odkąd to go szukasz? I od kiedy James?- spytał wyłupiając oczy.
-Od dwudziestu czterech godzin. Potrzeba ci więcej szczegółów czy dasz mi spokój?- spytała z satysfakcją.
-Tyle wystarczy- parsknął śmiechem. Z łazienki wyszedł nie kto inny tylko  Potter. Miał na sobie jedynie ręcznik obwiązany wokół pasa. Lily przyglądała się mu  z rozmarzeniem. Otrząsnęła się dopiero gdy zauważyła, że patrzy się na nią z chytrym uśmieszkiem. Spłonęła rumieńcem i odwróciła się w stronę Lupina.
-A więc na czym skończyliśmy?- wypaliła przerywając ciszę.
-Na dwudziestu czterech godzinach.-  Lunio zachichotał i wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Peterem.
-No co!?-   spiorunowała ich wzrokiem i założyła ręce na piersiach.
-Rogaś z kim ty się zadajesz. – Do pokoju wparowała dwójka zakochanych, czyli Syriusz i Dorcas.
-Black stul pysk- warknęła pokazując mu język.
-Łapciu, zachowuj się. Liluś nie ma ochoty wysłuchiwać twoich komentarzy- skwitowała James siadając koło Rudej.  Wytrzeszczyła na niego oczy i szturchnęła łokciem.
-Tylko nie Liluś Potter. Ale dzięki za obronę- parsknęli śmiechem .
-Jakież to było miłe!- stwierdził ironicznie Łapa.
-Dorcas, zaraz stracisz narzeczonego.- syknęła  zielonooka. Czarnowłosa trzepnęła Blacka  z wyrzutem
-Co ja zrobiłem?- zbulwersowany świdrował ją wzrokiem.
-Nie chce przedwcześnie zostać wdową. – skwitowała  i  usiadła na podłodze.
-Moglibyście tu kiedyś posprzątać. – rozejrzała się po pomieszczeniu z niesmakiem.
-Nie marnujemy naszego cennego czasu na takie groteskowe sprawy- Oburzony Lunio wymownie machnął  ręką i opadł na poduszki.
-Co z imprezą?-
-Wszystko już jest.- James otworzył szafę ukazując jej zawartość. Pełna była kremowego piwa, Ognistej, i słodyczy. Praktycznie, większość zaopatrzenia miodowego królestwa znajdowała się w tym pomieszczeniu.
-wyrazy uznania.- Dorcas wpatrywała się w to wszystko z  aprobatą.
-Praktycznie możemy już zaczynać!-  ryknął Rogacz stając na komodzie.
-Nie w tym stanie skarbie- Lily zachichotała widząc strój chłopaka.
-No faktycznie, może za chwile- wyszczerzył żeby i zatrzasnął się w łazience.
-My spadamy, trzeba się przygotować- Meadowes puściła oko narzeczonemu i wyciągnęła przyjaciółkę z sypialni.
~`~
-Nie no tak nie można! Czemu zawsze musze mieć problem w wybieraniu ciuchów?- Lily z rezygnacją opadła na łóżko.
-Taki już los kobiety- stwierdziła Marlena malując rzęsy.
-Ty nigdy nie maż tego problemu.- burknęła z rezygnacją wpatrując się w szafę.
-A Dorcas ma tyle ciuchów, ze codziennie może chodzić   innym i jeszcze jej zostanie. A ja nigdy nie mogę się zdecydować- westchnęła i wbiła wzrok w sufit.
-Wybiorę ci coś bo mi się tu załamiesz.- podeszła do przyjaciółki z miną znawcy spojrzała na ubrania rudowłosej.
-Zielony, podkreśli kolor oczu, granatowy.. hmm. Nie. Sugeruje tą czarną mini  z marszczeniem na dole.- wyszczerzyła zęby  poklepała ja po plecach.
-Gdyby mi to przychodziło tak łatwo.- wymruczała i skierowała się w stronę łazienki.
~`~
-Schodzimy na psy.- Westchną i zaczął krążyć po pokoju.
-Nie obrażaj Huncwotów- obruszył się James rzucając poduszką w Syriusza.
-Ja tylko stwierdzam fakty. Od jakiegoś miesiąca nie zrobiliśmy żadnego kawału! To obłęd- zaczął pstrykać palcami nie przerywając marszu.
-Jeszcze mamy czas. Damy popalić tym pchlarzom i pokażemy kto tu rządzi!- wypalił z satysfakcją.
-Zaczyna mi się kręcić w głowie.-
-To przestać wariować i usiądź na miejscu idioto- warknął rogacz ściągając przyjaciela na łóżko.
-Więcej tego nie rób- wysyczał z determinacją.
-Daj spokój. Szykuje się impreza. Trzeba przygotować małe co nie co – parsknął śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz