niedziela, 21 października 2012

17. "Lily, zostaniesz moją primabaleriną?"


Z rezygnacją wpatrywała się w lusterko. Nie wiedziała , czy dobrze robi decydując się na spotkanie z Potterem. Jednak mimo to wolała wyglądać w miarę przyzwoicie. Poprawiła jasny top i założyła na ramiona cienki sweterek z bawełny. Do tego granatowe leginsy i czarne baletki. Uśmiechnęła się do siebie i z wyszła z łazienki w międzyczasie lekko podkręcając końcówki włosów przy pomocy różdżki. Cichaczem opuściła dormitorium, uprzednio robiąc starannym makijaż. Niepewnie zajrzała do Pokoju Wspólnego. Ku jej zadowoleniu był pusty. Odetchnęła z ulgą i pewnie wkroczyła do pomieszczenia.
-Jak zwykle punktualnie- odwróciła się w stronę dobiegającego głosu. Na schodach do męskiej sypialni stał oparty o ścianę nie kto inny jak James Potter. Uśmiechał się szelmowską do rudowłosej.
-Gdzie jest kot?- warknęła zaciskając zęby zaniepokojona brakiem zwierzaka.
-O to się nie martw. Zaprowadzę cię do niego.- odparł ze stoickim spokojem podchodząc do niej wolnym krokiem. –Liluś..- mruknął dotykając jej ramienia. Strąciła jego dłoń, mimo, ze czuła przyjemny ucisk w klatce piersiowej.
-Nigdy nie mów Liluś Potter- syknęła unosząc głowę w geście wyższości. Wyszczerzył zęby jeszcze szerzej i poczochrał i tak już roztrzepane włosy.
-Chodź ze mną- rzucił kierując się w stronę portretu Grubej Damy.
-Chyba na mózg ci padło! Nie mam ochoty na kolejny szlaban Z TOBĄ.- wyraźnie zaakcentowała ostatnie wyrazy.
-Nie będzie szlabanu. Mam to!- wyciągnął z kieszenie pelerynę i jakiś kawałek pergaminu. Zmrużyła oczy. Nie wiedziała co to jest. I wolała się nie dowiadywać. Westchnęła i podeszła do chłopaka.
-Nie można było łatwiej?- spytała z pretensją przekraczając próg.
-Wtedy nie byłoby zabawy. A tak zyskałem kilka minut więcej do spędzenia z tobą.- wydedukował przyglądając się jej uważnie.
-Masz bujną wyobraźnię- zachichotała i szturchnęła go łokciem.
-Ale ty to przecież tak bardzo lubisz- mruknął konspiracyjnym szeptem..
-Nie bądź taki pewny swego Potter- burknęła ponuro.
-Już nie jesteś z tym wyrzutkiem społeczeństwa.- stwierdził.
-Bardzo błyskotliwe. I co z tego?- pokręciła głową z dezaprobatą
-wyciągam wnioski. W takim razie, mogłabyś  się ze mną umówić na randkę- wypalił szczerząc zęby.
-Ci to nigdy nie przejdzie?- wywróciła oczami i stanęła przed chłopakiem z założonymi rękami.
-Nie przewiduję jak na razie. – zachichotał spoglądając na nią tymi orzechowymi oczami, które tak bardzo utwierdziły się w jej pamięci.
-Lily…-  szepnął całkowicie innym tonem. Skierowała wzrok na jego tęczówki, w których jarzyły się radosne ogniki. Czemu to robił? Doskonale wiedział, że nie potrafi się oprzeć jego spojrzeniu. Wykorzystywał to przeciwko niej. Czy to było fair? Absolutnie  nie! Stała kompletnie bezbronna wobec jego nieodpartego, męskiego uroku.  Do tego te perfumy. Stanowczo a dużo. Resztkami zdrowego rozsądku oderwała nogi od ziemi i ruszyła wzdłuż korytarza..
-W ogóle gdzie idziemy?- spytała uśmiechając się blado.
-Zaraz zobaczysz.- odparł bawiąc się różdżką.
-Nie lubię zagadek- stwierdziła z niesmakiem.
-Przecierpisz te kilka minut.- wyszczerzył szeroko zęby i zmierzwił włosy. Patrzyła się na niego przez kilka sekund  maślanymi oczami, lecz gdy zdała sobie z tego sprawę automatycznie zamrugała i odwróciła się w druga stronę. Obserwował ją z lekkim uśmiechem. Może trochę bawiło go jej zachowanie. Wiedział, ze Lily walczy z sobą, ale nie był pewien która strona przeważa. Chciałby, żeby kiedyś znów byli razem. Jak skończą Hogwart, to zniknie na zawsze. A on się załamie. Czarny los go czekał. Westchnął i otworzył drzwi do łazienki prefektów.
-To było specjalnie?- spytała ze zdziwieniem. To samo miejsce, które ich połączyło. Przypadek?
-Może trochę.- odparł podchodząc do jednej  z kabin –trzeba jakoś pomóc losowi.- dorzucił siadając na płytkach trzymając w rękach czarnego kocura. Evans z błyskiem w oku zajęła miejsce koło chłopaka i z  ciekawością przyglądała się jak zwierzak  dostojnie ociera się o jego kolana. Uśmiech sam wyszedł na jej twarz. Wyciągnęła rękę, by pogłaskać go po jedwabistej sierści, w tym samym czasie co James. Gdy ich dłonie się zetknęły, niezdarnie cofnęła ją przy tym rumieniąc się obficie.
-przepraszam- wybąkała pochylając głowę. Spojrzał na nią i dotknął jej podbródka unosząc go delikatnie tak, żeby widzieć jej oczy. Nie sprzeciwiała się, bo po prostu nie potrafiła tego zrobić. Nie mogła się wiecznie opierać. Drugą ręką złapał ją w tali przyciągając delikatnie do siebie. Przez chwile nie spuszczali z siebie wzroku. Powoli zbliżył usta do jej warg, a widząc, ze się nie opierała pocałował ją czule, jakby to robił po raz pierwszy i ostatni. Nie była mu dłużna. Natarczywie wypiła się  w jego wargi. Zacisnęła palce na jego koszuli, a drugą rękę wczepiła we włosy chłopaka. Posadził ją sobie na kolanach nie przerywając czynności. Położył dłonie na biodrach ukochanej, natarczywie obdarzając ją namiętnymi pocałunkami.  Błądził subtelnie  ustami po jej szyi, wywołując na niej dreszcz podniecenia.
-James…- wszeptała cicho odchylając głowę do tyłu.
-mhm..?- wymruczał  rozpinając guziki jej bluzki.
-Obiecaj, ze mnie już nigdy nie zostawisz.-  powiedziała, w przerwie między pocałunkami.
-obiecuję.- wycharczał patrząc na nią przeszklonymi oczami. Przytuliła się do niego i zacisnęła powieki.
-To zdecydowanie nie jest zbyt romantyczne miejsce.- stwierdziła odrywając się od ukochanego.
-Faktycznie, lepsza byłaby sypialnia.- wydedukował, podnosząc się z posadzki.
-Ty tylko o jednym- zachichotała stając koło niego.
-w towarzystwie tak pięknej damy..-  wymruczał łapiąc ja w talii.
-Jesteś zboczony Potter,- zażartowała dziobiąc go palcem.
-I dobrze mi z tym.- poczochrał włosy  i pochylił się by wziąć kota.
-Zapomniałabym o Einim- Lily walnęła się w głowę. – głupota nie boli.- westchnęła.
-Oj tam. Jakbyś była mądrzejsza to ..- zamyślił się na chwilę. Rudowłosa wybuchła śmiechem.
-James, James.. Ty to zawsze będziesz porąbany. Ale za to cię lubię- wypaliła szczerząc zęby.
-Ej!- zmarszczył brwi z dezaprobatą.
- no dobra, nie jesteś porąbany.- stwierdziła z rezygnacją.
-Nie o to mi chodziło. Tylko lubię?- spytał z pretensją.
-Starczy ci tych wyznań na dziś. Jeszcze mi tu na zawał padniesz – zachichotała dając mu kuksańca w bok.
- Czuję się wykorzystany.- mruknął ponuro.
-Nie ściemniaj mi tu. Bo jak Lily Evans się wścieknie, to James Potter ma na pieńku.- powiedziała stanowczo łapiąc go za rękę.
-Już starczy mi tego pieńka, było ich wystarczająco dużo. Wybite zęby w gratisie. – uśmiechnął się po huncwocku i pociągnął ja w stronę wyjścia. Weszli do wieży Gryffindoru i usiedli przy kominku, by jeszcze przez moment nacieszyć się tą wspaniałą chwilą.
-Lily?- spojrzał na nią niepewnie.
-mhm?- wymruczała, leżąc na sofie i opierając głowę na kolanach chłopaka.
-Tym razem, to tez przelotny romans?- spytał z zastanowieniem.
-Jeżeli chcesz, może być i przelotny- szepnęła nie otwierając oczu.
-Ja? Niee. Nie po to uganiałem się za tobą przez sześć lat.- parsknął śmiechem
-Sądzisz, ze na marne?- zlustrowała go wzrokiem marszcząc brwi.
-Nie, nie sądzę. Sądzę tylko, ze jesteśmy sobie przeznaczeni.- stwierdził zakładając ręce za głowę.
-Bo zaraz stąd pójdę.- warknęła zaciskając zęby. Spojrzał na nią z mieszaniną uczuć w oczach.
-Zostawisz mnie?- udał obrażonego odwracając głowę.
-Zaprawdę powiadam ci Jamesie Potterze. Jeśli na to zasłużysz…- wyrecytowała unosząc palec wskazujący.
-Zaprawdę powiadam? To z jakiejś książki od historii magii?- zachichotał roztrzepując jej włosy.
-prędzej z wróżbiarstwa.- odcięła się . Jego wzrok powędrował na jej dekolt.
-Potter, nawet się nie waż- wysyczała siadając na kanapie.
-Lily, nie bądź taka nie dostępna.- mruknął łapiąc ją za przegub dłoni.
-Ależ, ja wcale nie jestem! Po prostu źle próbujesz  - odparła z wyższością susząc żeby.
-Mogę spróbować inną metodą.- zamyślił się i klęknął przed nią.
-Lily, me serce ku tobie ucieka! Pragnie, byś została moją.. primabaleriną- wypalił szukając odpowiednich słów.
-Nie wiem skąd wytrzasnąłeś Shakespeare’a ,ale chyba pomyliłeś teksty. – zachichotała
-Nie planuję rozpoczynać nauki baletu.-  zdezorientowany popatrzył na jej rozpromienianą twarz.
-Znaczy, o co kaman?- spytał z dziwną miną.
-Taki mugolski taniec, a primabalerina, to taka… no primabalerina. Nie wiem jak ci to powiedzieć. – wybuchła śmiechem i pocałowała go w czubek nosa.
-A wiec zostań moją dziewczyną. Nie żadną baleciarą.- powiedział wpatrując się w nią jak w obrazek.
-Pomyślę nad tym.- zażartowała podnosząc go z podłogi.
-Chodź mój zacny Romeo-  chichocząc pociągnęła go za rękę. Usiadł koło niej i objął ją ramieniem.
-Koniec tych aforyzmów.- przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach.
-Jestem za- mruknęła pochylając się nad nim. Pocałował ją delikatnie zaciskając ręce na jej talii. Poczuła jak dreszcz emocji  przeszywa jej ciało. Odwzajemniła go wplatając palce w jego rozwichrzone włosy. Dłonie chłopaka błądziły po jej plecach.
-James?- obydwoje odwrócili się widząc zszokowanego Lunatyka.
-Ee.. nie. Zobacz czy cię nie ma na górze.- warknął złośliwie. Lily zaczerwieniła się soczyście.
To była zdecydowanie krępująca sytuacja.
-To ja nie przeszkadzam. – wypalił  Remus odwracając się na pięcie. Oboje odetchnęli z ulgą.
-Ja spadam do łóżka.- wyszeptała całując go na pożegnanie.
-Tak szybko? – spytał rozżalony wstając z kanapy.
-Przykro mi Potter, ale wybranka twojego serca niestety jest człowiekiem i potrzebuje snu.- parsknęła śmiechem wpatrując się w niego z rozbawieniem.
-Nie pomyślałem.- wybąkał szczerząc zęby.
-Zadziwiająca błyskotliwość umysłu męskiego.- westchnęła rudowłosa kierując się w s stronę schodów.
-Jutro dokończymy!- rzucił za oddalającą się dziewczyną.
-To się jeszcze okaże. – Chichocząc zniknęła za drzwiami dormitorium. Uśmiechnął się do siebie i z błogim wyrazem twarzy skierował się do sypialni.
~`~
-widzę, ze panna zakochana już wróciła. Dziwne, ze bez kota.- wypaliła Dorcas wpatrując się w przyjaciółkę z rozbawieniem.
-Jaka tam zakochana.. Co?- Do Lily dotarł sens słów wypowiedzianych przez czarnowłosą.
-Kot. Mam przeliterować.?- spytała żartobliwie.
-No tak. Główny cel mojej wyprawy został na dole.- westchnęła i odwróciła się w stronę drzwi.
-Zastanawia mnie co ty tam robiłaś z Potterem.- Meadowes uśmiechała się chytro znad magazynu Czarownica.
-Nic nadzwyczajnego, jedynie całowałam się..- rzuciła na odchodnym.
-Czy ja dobrze słyszę?- Dorcas wybałuszyła oczy.
-ewentualnie możesz mieć jakieś ubytki.- odparła wychodząc z dormitorium.  Brunetka pokazała jej język i założyła ręce na piersiach.  Evans powróciła do pomieszczenia z burasem na rękach
-I zguba się odnalazła. Roztrzepańcu .- parsknęła śmiechem. – A teraz gadaj- wpatrywała się w przyjaciółkę wyczekująco.
-Niema o czym- burknęła uśmiechając się z rozmarzeniem.
-Przecież nie jestem ślepa. Opowiadaj.- rzuciła szczerząc zęby.
-Oj no dobra.- Lily usiadła ze zrezygnowaniem koło czarnowłosej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz